Wolny strzelec, czyli GIGer - pracuje, gdzie chce i kiedy chce. Czy każdy może nim być?
Nie myślą o czterodniowym tygodniu pracy czy home office, bo od dawna pracują, kiedy i gdzie chcą - to GIGerzy, czyli niezależni profesjonaliści. Korzysta z nich już ponad połowa polskich firm, a będzie ich coraz więcej.
- 58 proc. polskich firm współpracuje z niezależnymi profesjonalistami
- 2/3 dużych firm uważa, że znaczenie elastycznych form współpracy będzie rosło
- Średnie zarobki niezależnego profesjonalisty to ponad 10 tys. zł
- W Polsce jest 600-700 tys. GIGerów, ta liczba podwoi się do 2025 r.
- W USA GIGerzy to już 37 proc. pracowników, w 2027 r. ma ich być ponad 50 proc.
Pandemia doprowadziła do rozpowszechnienia na niespotykaną dotąd skalę pracy zdalnej i hybrydowej, ale zmiany idą znacznie dalej. Już ponad połowa (58 proc.) polskich firm stosuje formy współpracy na bazie umów cywilnoprawnych oraz B2B. Z najnowszego raportu GIGLIKE i EY wynika, że im większe przedsiębiorstwo, tym bardziej otwarte jest na GIGerów - niezależnych profesjonalistów, pracujących dla danej firmy tymczasowo, przy konkretnym projekcie. GIGer preferuje zadaniowy, elastyczny model współpracy, bez narzucania mu godzin, a przy tym zarabia więcej niż na etacie. Statystycznie to osoba młoda, bez np. kredytu hipotecznego i konieczności opłacania jego rat co miesiąc, ale też przyzwyczajona już do ekonomii używania, a nie posiadania na własność.
- Otoczenie prawne i gospodarcze ani istotnie nie zachęca, ani też nie zniechęca firm do stosowania elastycznych form współpracy, po prostu nie oferując szczególnych ułatwień w tym zakresie. Skala zastosowania elastycznych form współpracy pozostaje niewielka, w małych i średnich firmach dominują umowy cywilnoprawne, gdy w tych dużych, często z zagranicznym kapitałem, rośnie udział współpracy B2B. One też czerpią najwięcej korzyści ze współpracy z GIGerami i są najbardziej z niej zadowolone (76 proc.), będą więc w awangardzie zmian - mówi Interii Biznes Tomasz Miłosz, prezes start-upu GIGLIKE.
Większe firmy częściej mają też problem ze znalezieniem wysokiej klasy specjalistów - którzy mogą nie chcieć wiązać się na stałe z jedną firmą - ale mogą też zaoferować im większe pieniądze. GIGer jest też dla nich cenny ze względu na większe kompetencje i doświadczenie wyniesione ze współpracy z wieloma różnymi firmami.
- GIGerzy mówią wprost, że oczekują pracy w dobrych warunkach, są odporni na manipulację (myloną przez niektórych menedżerów z motywacją), potrafią liczyć, mają poczucie wartości i wolę samodecydowania. Nie identyfikują się z jednym pracodawcą, po prostu świadczą usługę zwaną pracą na rzecz podmiotu (czasem jednego, czasem trzech), który tę usługę zleca. To wyzwanie dla HR-u, bo modele kija i marchewki na dłuższą metę nie są efektywne, podobnie jak hasła o wartościach, pod którymi w istocie nic się nie kryje. Przyszedł czas realnego partnerstwa z pracownikiem i na rynku pracy wygrają te firmy, które szybko to zrozumieją - przekonuje Ola Legosz, ekspertka HR.
Nawet jednak w dużych firmach elastycznymi formami pracy objętych jest nadal mniej niż 15 proc. osób. Może to oznaczać, że ten rodzaj współpracy najlepiej pasuje do wysoko wykwalifikowanych specjalistów IT czy HR, inżynierów lub ekspertów od finansów albo że po prostu... to wciąż dopiero początek tego zjawiska.
- Praca na etacie jaka forma zatrudnienia na pewno nie zniknie, ale współpraca z GIGerami to najbardziej dynamicznie rozwijający się model na rynku. Mówimy o specjalistach, których umiejętności są drogie, bywa więc i tak, że firmie nie opłaca się brać kogoś takiego na etat, lepiej by rozwiązał konkretny problem w wyznaczonym czasie. GIGer może zresztą mieć umowę o pracę w jednej firmie, a realizować zarazem zlecenia dla innych - czasem nazywamy to wprost "ekonomią fuch". Klasycznym przykładem są lekarze, zwykle zatrudnieni w jednym miejscu, np. w szpitalu, i zarabiający też w kilku innych. Etat daje stabilność zatrudnienia, ale jest ona złudna - gdy taka osoba traci pracę, traci wraz z nią jedyne źródło dochodów. GIGer realizuje 2-3 projekty miesięcznie - nawet jeśli straci lub skończy jeden, wciąż ma pozostałe. Owszem, niezależny profesjonalista ma problem z niestabilnością dochodów - raz są one bardzo duże, innym razem może nie być ich wcale, ale coś za coś - dodaje Tomasz Miłosz.
Elastyczne zatrudnienie dobrze wpisuje się też w zasady równego dostępu do rynku pracy - ułatwia pracę kobiet w ciąży lub z małym dzieckiem czy osób z ograniczeniami wynikającymi np. z niepełnosprawności. Z kolei specjaliści, którzy chcą realizować globalne projekty, nie muszą opuszczać swojego kraju czy miasta, z którymi są związani rodzinnie.
Z perspektywy firm rozwojowi elastycznego rynku pracy pomagają nowoczesne systemy informatyczne (60 proc.), przeszkadzają za to kwestie podatkowe (58 proc.) i aspekty prawne (48 proc.)
- Niezbędna jest taka zmiana przepisów np. Kodeksu pracy, która uwolni potencjał rynku i połączy potrzeby ludzi oraz firm. Uregulowanie pracy zdalnej to krok w dobrym kierunku, natomiast nadal konieczne są przepisy dotyczące form współpracy. To szczególnie ważne dla generacji wchodzących na rynek pracy - dla nich liczy się pewność zatrudnienia i stabilność dochodów, ale także elastyczność czasu pracy i swoboda w jej organizowaniu - komentuje raport Rafał Brzoska, prezes firmy InPost.
W Polsce jest już 600-700 tys. GIGerów, a ich liczba podwoi się do 2025 r. W USA GIGerzy to już 37 proc. pracowników, w 2027 r. ma ich być ponad 50 proc.
- Ironicznie można powiedzieć, że największym wsparciem dla elastycznych form pracy jest polityka podatkowa państwa, np. Polski Ład. Ludzie szybko zorientowali się, że mogą robić to samo co dotąd, ale za więcej pieniędzy. Myślę zatem, że przewidywania dotyczące wzrostu liczby GIGerów, jakimi dysponujemy dziś, są i tak bardzo ostrożne - podsumowuje Tomasz Miłosz.
Wojciech Szeląg