Związkowcy nie zostawiają suchej nitki na propozycji rządu w sprawie płac. "Katastrofa i skandal"
Związkowcy krytykują propozycje dotyczące skali podwyżek minimalnego wynagrodzenia za pracę i płac w "budżetówce" w przyszłym roku. Rząd chciałby średniorocznej waloryzacji płac w sektorze publicznym na poziomie 4,1 proc. i wzrostu "najniższej krajowej" do 4626 zł brutto. Jego propozycje będą przedmiotem rozmów w Radzie Dialogu Społecznego (RDS). Z kolei przedstawiciele biznesu już wskazują, że plan gabinetu Donalda Tuska "nie jest dobrą informacją dla przedsiębiorców", szczególnie tych najmniejszych.
- Ta propozycja jest katastrofalna - tak rządowe propozycje skomentował w rozmowie z Interią Piotr Szumlewicz (Związkowa Alternatywa).
- Płaca minimalna rośnie znacznie szybciej od płac w budżetówce. To oznacza, że wielu pracowników sfery budżetowej już zarabia i będzie zarabiać pieniądze zbliżone właśnie do płacy minimalnej - zwraca uwagę Szumlewicz i przewiduje, że wciąż wielu fachowców będzie odchodzić ze skarbówki czy takich instytucji jak ZUS i KRUS.
- Jeśli chcemy modernizować państwo i poprawiać jakość usług publicznych, to nie możemy płacić pracownikom pensji minimalnych - komentuje Piotr Szumlewicz.
Piotr Szumlewicz zaznacza, że Związkowa Alternatywa proponuje podwyżkę płac w budżetówce w przyszłym roku minimalnie o 20 proc.
- Być może adekwatnym wzrostem płac byłaby podwyżka nawet o 40 proc. - mówi i tłumaczy, że budżetówka była w ostatnich latach szczególnie zaniedbana w kwestiach płacowych.
Przy swoich propozycjach dotyczących wzrostu płac pozostaje zaś NSZZ "Solidarność".
- Mogę tylko przypomnieć, że przygotowaliśmy wspólną propozycję strony społecznej (Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność", Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych - red.) i tam zawarliśmy nasze sugestie dotyczące wzrostu płac w przyszłym roku - komentuje dla Interii Barbara Michałowska z biura komunikacji NSZZ "Solidarność".
- Cieszy nas wzrost pacy minimalnej, ale przypominam, że chcielibyśmy, aby wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę wynosił w 2025 roku nie mniej niż 8,14 proc. - dodaje Michałowska.
- Sytuacja w budżetówce wymaga dalszych rozmów i negocjacji. Jeżeli nastąpiłoby praktyczne zamrożenie płac w sferze budżetowej, byłoby to niekorzystne dla nas wszystkich - wskazuje.
- Chcę też przypomnieć, że postulujemy wzrost wynagrodzeń w budżetówce o co najmniej 15 proc. To się nie zmieniło - podsumowuje.
- Rządową propozycję podwyżek w budżetówce w przyszłym roku o 4,1 proc. nie można inaczej nazwać, jak tylko propozycję skandaliczną - mówi w rozmowie z Interią Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej OPZZ.
- Rząd nie wyciągnął wniosków z wydarzeń z ostatnich lat, gdy realne wynagrodzenia budżetówki spadały - tłumaczy Kusiak.
- Jeśli policzylibyśmy skumulowaną inflację z kilku ostatnich lat naznaczonych pandemią i wojną w Ukrainie, okaże się, że sięgnęła ok. 41 proc. Tymczasem skumulowany wzrost i tak już na starcie niskich płac w budżetówce, uwzględniając tegoroczne 20 proc., sięgnął 27,8 proc. - wylicza.
- Jest jeszcze jedna ważna sprawa - stoimy jako kraj wobec wyzwań związanych z koniecznością modernizacji i przede wszystkim z wyzwaniami związanymi z zagrożeniem geopolitycznym. Jak mamy stawiać im czoła, gdy służby publiczne będą tak słabo opłacane - zwraca uwagę Norbert Kusiak i dodaje, że ze służby publicznej odchodzą najlepsi specjaliści, a powodem są niskie płace.
- Sektor finansów publicznych, obejmujący m.in. pracowników administracji publicznej i samorządowej, edukacji, ochrony zdrowia, bezpieczeństwa publicznego oraz innych kluczowych sektorów, stanowi fundament funkcjonowania państwa - podsumowuje.
Przypomnijmy: Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność", Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych przedłożyła stronie rządowej wspólną propozycję w sprawie wzrostu w 2025 roku: wynagrodzeń w gospodarce narodowej (w tym w sferze budżetowej), minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz emerytur i rent z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, na następujących poziomach:
- wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej powinien wynosić nie mniej niż 9,44 proc.;
- wzrost wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej powinien wynosić nie mniej niż 15 proc.;
- wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę powinien wynosić w 2025 roku nie mniej niż 8,14 proc. (o 350 zł);
- wskaźnik waloryzacji emerytur i rent powinien wynosić nie mniej niż średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług w 2024 roku, o którym mowa w art. 89 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 roku o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1251), zwiększony o co najmniej 50 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za pracę w roku 2024.
Jak można było się spodziewać, pracodawcy nie są zadowoleni z rządowej propozycji podwyżki płacy minimalnej.
- Propozycja rządu wzrostu minimalnego wynagrodzenia w przyszłym roku o 7,6 proc. czyli o 326 zł nie jest dobrą informacją dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych mikro i małych, którzy z trudem radzą sobie z rosnącymi kosztami pracy - komentuje prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Zdaniem Jacka Męciny, z perspektywy rynku pracy i wpływu wzrostów wynagrodzeń na inflację dobrze byłoby, aby płace w gospodarce rosły w tempie jednocyfrowym - 8-9 proc., gwarantującym realny wzrost, ale ograniczającym tak szybki wzrost wynagrodzeń jak w latach ubiegłych.
Zdaniem eksperta Lewiatana, potrzebne jest pilne wdrożenie przepisów dyrektywy o adekwatnych wynagrodzeniach, które zwiążą wysokość minimalnego wynagrodzenia z połową przeciętnej płacy lub 60 proc. mediany wynagrodzeń.
- Dobrze, że po ostatnich dwóch latach, kiedy dynamika wzrostu minimalnego wynagrodzenia wynosiła prawie 20 proc., wracamy na ścieżkę wzrostów jednocyfrowych i już jednorazowych, ale tempo tej podwyżki jednak zaskakuje - podsumowuje Jacek Męcina.
***