Jak wynika z wpisu opublikowanego przez użytkowniczkę Petrichor na platformie X (dawny Twitter), została ona zwolniona z pracy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pracowała ona w firmie drugi dzień, a formą "wypowiedzenia" były wiadomości wysłane za pośrednictwem komunikatora Skype i to w dodatku na czacie ogólnym, do którego dostęp mieli pozostali pracownicy.
"Szef mnie zwolnił na Skype [...] Bo zrobiłam 9 wizualizacji do produkcji, a nie 15 jak grafik co pracuje tu od początku (drugi dzień w pracy)" - można przeczytać w opublikowanym wpisie.
W załączonych zrzutach ekranu w tym i dalszych wpisach można także przeczytać, że wspomniany wynik osiągnięty pierwszego dnia pracy nie zyskał aprobaty szefa, który "nie płaci za naukę". Dlatego właściciel firmy "podziękował za współpracę" i kazał "przekazać dane do księgowej", w celu, najpewniej, wypłacenia dniówki. Natomiast sama użytkowniczka próbowała się bronić, podkreślając, że na rozmowie rekrutacyjnej tłumaczyła, że we wcześniejszej pracy zajmowała się grafiką, ale działając w innym programie.
"Janusz biznesu" a internauci. Lawina komentarzy i negatywnych opinii w sieci
Jednocześnie była już pracownica firmy zdradziła, że od początku atmosfera wydała jej się co najmniej specyficzna. Inną z historii opisanych na jej profilu dotyczyła pójścia na przerwę o 11:30, "bo o tej godzinie bierze leki", a ponadto była głodna. Jeden z pracowników miał wówczas powiedzieć, "że o tej porze nie można jeść", a inny podsumował to stwierdzeniem, że "będzie kara".
Jednocześnie post opublikowany rano w ciągu niespełna 8 godzin zdążył zostać wyświetlony ponad 1,9 mln razy. Komentarze innych użytkowników platformy stoją w zdecydowanej opozycji do "Janusza biznesu", jak potocznie nazywa się osoby prowadzące firmy w sposób nieuczciwy i wykorzystujące swoich pracowników.
Wśród komentatorów znaleźli także tacy, którzy spróbowali ocenić sprawę od strony prawnej. "Bardzo trudna sytuacja", napisał jeden z użytkowników wskazując, że proces sądowy z założenia jest bardzo skomplikowany.
Pozostając przy sferze prawnej, to w świetle Kodeksu pracy osoba zatrudniona w oparciu o umowę o pracę na okres próbny ma zagwarantowane od 3 dni do 2 tygodni okresu wypowiedzenia. Wszystko zależy od czasu, na jaki podpisano umowę. Ale nawet przyjmując, że użytkowniczka była zatrudniona na 2 tygodnie (najkrótszy możliwy staż umowy na okres próbny), tak pracodawca nie może jej zwolnić z dnia na dzień, ponieważ dalej pozostaje jej trzydniowy okres wypowiedzenia.
A w opisywanym przypadku użytkowniczka Twittera najprawdopodobniej była zatrudniona na etat, ponieważ internauci odnaleźli ofertę pracy od jej byłego pracodawcy. Co ciekawe w ofercie nie tylko wskazano, że kandydat otrzyma umowę o pracę, ale dodatkowo nie wymagano od niego doświadczenia zawodowego.
Choć sama użytkowniczka na załączonych na jej profilu zrzutach ekranu nie zdradziła, o jaką firmę chodzi, tak internautom udało się szybko odnaleźć jej byłego pracodawcę. Jednocześnie przedsiębiorstwo samo potwierdziło, że użytkownicy Twittera mieli rację, ponieważ po fali negatywnych komentarzy i ocen na platformie Google usunęli swój profil, natomiast na Facebooku zablokowano możliwość dodawania nowych komentarzy.