Generał Bogusław Pacek: Silne przywództwo pomaga dobrze kierować państwem

Mądry przywódca to człowiek wrażliwy, empatyczny i wsłuchujący się w głosy innych, a także korzystający z ich rad. Taki w teorii powinien być lider, co nie zmienia faktu, że jednocześnie liczą się również skuteczność i zdecydowanie. Zwłaszcza niezbędne są one w sytuacjach nadzwyczajnych, jak powódź czy działania wojenne. Z generałem Bogusławem Packiem rozmawiamy o przywództwie w trudnych czasach, o jego deficycie na arenie międzynarodowej, o pozycji Unii Europejskiej i NATO, a także o tym do czego tak naprawdę służy silna armia.

Interia Biznes: W świecie biznesu nurtuje nas często pytanie: czy i kiedy prezes firmy powinien być generałem? Tymczasem bieżące wydarzenia związane z powodzią pokazują, że szczególnie w stanie zagrożenia prawdziwych przywódców potrzebujemy więcej i na szerszą skalę.

Generał dywizji w stanie spoczynku, prof. dr hab. Bogusław Pacek, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego: - Słowo generał kojarzy się bardziej z dowodzeniem niż z cywilnym przywództwem. Ale możemy symbolicznie rzeczywiście uznać, że są takie momenty, kiedy przywódca staje się bardziej dowódcą niż liderem-kierownikiem jakiegoś działania. Ma to miejsce w sytuacjach kryzysowych, wtedy, kiedy trzeba nie tylko podejmować szybko rozważne i trafne decyzje, ale też swoim zachowaniem, postawą, trzeba wywierać wpływ na tych ludzi, którzy razem albo też kierują, albo bezpośrednio podejmują działania. 

Reklama

- Sytuacja kryzysowa to często coś gwałtownego, szybkiego, groźnego, pilnego. Ona ma miejsce bardzo często w czasie wojny i wtedy mamy tam do czynienia i z dowodzeniem, i z kierowaniem. Ale jedno i drugie z całą pewnością wiąże się z przywództwem, z silną rolą lidera, który nie tylko przewodzi, nie tylko kieruje i pociąga za sobą, ale w istotny sposób wpływa na otoczenie. 

- Jeżeli nawiązalibyśmy do tego, co dzieje się teraz w Polsce, to można na przykładzie występującej powodziowej sytuacji kryzysowej powiedzieć, że potrzebujemy przywódców na kilku szczeblach. Na tym najniższym, gdzie fizycznie leje się woda, by kierować ludźmi i motywować ich do działania. Na poziomie trochę wyższym, czyli wojewody, marszałka, sejmiku województwa, czyli takim operacyjnym, gdzie chodzi bardziej o organizację, a nie bezpośrednie kierowanie działaniami. Tam ważna jest analiza, trafne wyciąganie wniosków, inspirowanie. Do tego mamy najwyższy poziom strategiczny, gdzie występuje minister, premier. I tu przywództwo jest potrzebne, ale ma ono inny wymiar i charakter.

Podobnie, jak w przypadku niesienia pomocy dla uchodźców z Ukrainy w 2022 r., także teraz wszyscy skrzyknęliśmy się, żeby pomagać ludziom w potrzebie. Przedsiębiorcy jeszcze w weekend uruchomili swoje kontakty, zorganizowali pierwsze dostawy różnych produktów. Już w pierwszej fazie zebrano 5 mln zł. W dalszym kroku uruchomiono również zbiórkę publiczną na rzecz powodzian. Czy państwo czasami jest wyręczane przez społeczeństwo obywatelskie? I czy w ogóle jesteśmy gotowi na tego typu sytuacje nadzwyczajne?

- Czymś innym jest sprawne kierowanie państwem, sprawne zarządzanie różnego typu instytucjami, organami, które w nim funkcjonują. A czymś innym jest czyste przywództwo w określonych sytuacjach. Jeżeli chcielibyśmy przeanalizować temat pomocy uchodźcom i ustalić, w jaki sposób zmieniło się państwo, to oczywiście prawdą jest, że przez dziesięciolecia nie wypracowano nie tyle mechanizmów, co raczej niezbędnych zasobów do realizacji takiego zadania. Zresztą nie mogło mieć takich zasobów, bo żadne państwo nie posiada ich, by z dnia na dzień przyjąć miliony ludzi z sąsiedniego kraju. Zawsze realizuje się takie działania w trybie nadzwyczajnym. Miałem okazję obserwować w Afryce, w jaki sposób organizowano podobne działania dla uchodźców z Sudanu na terenie Czadu, gdy pełniłem tam obowiązki zastępcy dowódcy operacji Unii Europejskiej. 

- Myślę, że kierunek, do którego pani zmierza, jest prawdziwy i słuszny, że wobec braku istotnego przywództwa liderów państwa w lutym 2022 r. doszło do spontanicznego zareagowania przez społeczeństwo, które w migracyjnej sytuacji kryzysowej samo poradziło sobie z problemem zapewnienia pomocy fali uchodźców z Ukrainy. Oczywiście nie możemy powiedzieć, że państwo w ogóle nie działało, natomiast w pierwszej fazie istniał wyraźnie brak jego przywództwa w pomocy udzielanej emigrantom. Dopiero po kilku tygodniach państwo zaczęło się zbierać, wydawać stosowne akty prawne, organizować pieniądze itd.

Panie generale, a jak pan ocenia przedsiębiorców, którzy mobilizują się do działania? I w ogóle nas wszystkich. W nagłych sytuacjach jesteśmy solidarni?

- Mieliśmy okazję jako Polacy zdawać egzamin w trudnych sytuacjach powodzi, pandemii, różnych katastrof. To jest zawsze czas, w którym wszyscy zdajemy egzamin. To jest też czas, w którym wszyscy jesteśmy na takiej małej wojnie. Co prawda na wojnie giną ludzie, ale w czasie sytuacji kryzysowej też dochodzi do najgorszego. A popełniane błędy mogą mieć dramatyczne skutki. Polska za każdym razem zdaje egzamin, jeżeli chodzi o egzamin społeczeństwa, bo widać niesamowite poruszenie w całym kraju, jeżeli chodzi o solidarność i chęć niesienia pomocy. To jest bardzo istotne, bo to są trudne bardzo momenty. 

- Państwo siłą rzeczy nie posiada zmobilizowanych środków na pomoc dla milionów ludzi, zawsze to się organizuje w sposób nadzwyczajny, bo trudno, żeby państwo posiadało i rotowało wielkie zasoby we wszystkim. Oczywiście takie zasoby istnieją, ale one mogą być niewystarczające. Dotyczy to zresztą nie tylko Polski, żaden kraj nie dysponuje takimi środkami na miarę pełnych kryzysowych potrzeb. Do tego potrzebne jest takie spontaniczne działanie. Przywództwo państwa polega m.in. na włączeniu społeczeństwa do wspólnego działania, ratowania, pomagania. I to dzisiaj następuje. Dobrze też zdają egzamin z przywództwa organy państwa, począwszy od premiera i ministrów, aż po władzę na samym dole. Działają z dużym powodzeniem instytucje i organy państwa - odpowiedzialne za swoje obszary.

Kierujący akcją w sytuacjach kryzysowych muszą też czasami podejmować niepopularne decyzje.

- Ja wiem jak to jest i wiem jak to bardzo boli. Przy poprzedniej powodzi, kiedy pełniłem służbę w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, byłem obok, ramię w ramię z decydentami, którzy podejmowali takie decyzje. To są sytuacje trudne, ale konieczne. 

- Przywódca musi być człowiekiem, który potrafi dokonać szybkiej oceny ryzyka i wykorzystać wszystkie elementy, które do tej oceny ryzyka mu są potrzebne - specjalistów, ekspertów, dane posiadane przez różnych ludzi. Przecież zdolność do szybkiego przeanalizowania tego wszystkiego, do wyciągania wniosków jest podstawą dobrych decyzji i przywódca musi mieć tę cechę, niezbyt często spotykaną u wielu liderów umiejętność podejmowania odważnych decyzji. Kiedy jest sytuacja kryzysowa, to ta umiejętność, zdolność do podejmowania szybkich decyzji, jest na wagę złota. Ona jest potrzebna jak tlen, ponieważ nie może być tu asekuracji, niepewności. Przywódca musi być też gotowy na ponoszenie odpowiedzialności z tytułu podejmowania decyzji. Nie może bać się, musi trafnie oceniać ryzyko.

To nas wiedzie do zagrożenia, jakie niesie słabe przywództwo. Jakie mogą być tutaj konsekwencje?

- Słabe przywództwo powoduje spowolnione korzystanie z systemu kierowania państwem, szczególnie w sytuacjach nadzwyczajnych, od których zaczęliśmy naszą rozmowę. Następuje wtedy przewlekłość działania, brak zdecydowania, zbyt późne podejmowanie decyzji albo wdrażanie decyzji błędnych. Bywa również, że decyzje są wielokrotnie poprawiane. Silne przywództwo pomaga dobrze kierować państwem, wykorzystywać jego narzędzia, które służą systemowi zarządzania, kierowania państwem. Jest coś jeszcze. Bardzo mocno przywództwo podtrzymuje na duchu społeczeństwo. 

- Proszę zwrócić uwagę na głosowania w różnych krajach, jak bardzo ludzie potrzebują silnego przywódcy, często nawet decydując się na autokratę czy częściowego autokratę, którego wolą w stosunku do nawet bardzo demokratycznego lidera, dobrze przygotowanego do kierowania krajem, ale jednak słabego w sensie siły oddziaływania. Również na niższych szczeblach, bardzo istotne jest, aby ludzie, którzy są wybierani albo mianowani, mieli pewne cechy przywódcze. To jest cecha temperamentu. Ona jest w naszej osobowości albo jej nie ma. Przywódcą trzeba się urodzić, a potem jeszcze to przywództwo rozwinąć.

Da się tego nauczyć?

- Przywództwo w dużym stopniu może być kształtowane, ale bardzo często człowiek się rodzi z pewnymi cechami, które ułatwiają mu kierowanie, przewodzenie jakiejś grupie społecznej. Jeżeli mówimy o sytuacjach ekstremalnych, takich jak powódź, pandemia, zagrożenie jakąś katastrofą naturalną albo wywołaną czymkolwiek innym, wtedy, kiedy wymagane jest szybkie i sprawne działanie, liczy się przywódca, który jest rozważny, ale i zdecydowany. 

- W przypadku powodzi, to jest bardzo ważne, aby natychmiast pojawiali się ci, którzy mają moc sprawczą. Jeżeli obserwujemy to, co się teraz dzieje w Polsce, działanie premiera Tuska, wicepremiera Kosiniaka-Kamysza, ministra Siemoniaka, wielu wiceministrów wypełnia tę rolę. Są na miejscu, są też decydentami. Odprawy są transparentne, to jest element właściwego przewodzenia w państwie w sytuacjach kryzysowych. Szybkie działanie musi być mądre i zdecydowane. To jest sytuacja kryzysowa, taka, która tego wymaga. I jeżeli mówimy o kryzysach w państwie, to można je podzielić na cztery fazy.

Omówmy je proszę.

- Kryzysy występowały, występują i będą występować. I państwo w pierwszej fazie stara się im zapobiegać. Czyli wiemy na przykład, że powódź może się zdarzyć. Robi się więc wszystko, aby uregulować rzeki, umacnia wały, buduje zbiorniki, szkoli społeczeństwo. Czyi robimy wszystko, aby nie doszło do kryzysu powodziowego. W drugiej fazie zdajemy sobie sprawę z tego, że niestety samo zapobieganie nie wystarczy, że trzeba się jednak liczyć z tym, że woda jednak się rozleje. I to jest faza przygotowania się do sytuacji kryzysowej. Trzeba działać szybciej, ale jeszcze nie błyskawicznie. I tutaj należy zainteresować ludzi współudziałem, współuczestnictwem w tym, co należy zrobić. Jedni się okopują, drudzy kupują worki, benzynę, żywność. Nie należy wywoływać paniki.

- I jest trzecia faza, którą dzisiaj obserwujemy, kiedy występuje sytuacja kryzysowa, gdy leje się woda, albo płoną miasta, kiedy przywódca musi się sprawdzić. Jeżeli się nie sprawdzi, pogłębi jeszcze dramat, zwiększy chaos i doprowadzi do czegoś gorszego, niż mogłoby to nastąpić naturalnie. I tutaj potrzebny jest właśnie lider, ten cywil, który staje się generałem - samorządowiec, wojewoda, minister, premier. On bardziej wtedy dowodzi niż kieruje, wydaje krótkie decyzje i rozporządzenia z szybką wykonalnością. Czasami do tego wprowadza się stan klęski żywiołowej. Przywódca jest najważniejszy, żeby to wszystko się rozegrało, żeby właściwie ewakuować, wykorzystywać śmigłowce, ale też żeby wszystko działo się z sensem, rozważnie i na miarę potrzeb i możliwości.

- Wreszcie nastaje czwarta faza, również bardzo istotna. Ona czeka Polskę za chwilę. To jest faza odbudowy. Kryzys minął, przywódca zadziałał, ale teraz znowu jest potrzebny, bo trzeba odbudować to, co zostało zniszczone, bo trzeba ludziom pomóc. Poza wykorzystaniem narzędzi państwa ważne jest, żeby wykorzystać potencjał ludzkiego zainteresowania, włączenia emocjonalnego, finansowego, rzeczowego itd. I tu znowu ten przywódca jest bardzo istotny, żeby pokazać kierunek, żeby wszystko dobrze zorganizować i żeby ludzie rzeczywiście w tym kierunku podążali.

Przenieśmy się na szczebel globalny. Dość powszechnie uważa się, że głównie w świecie Zachodu mamy obecnie kryzys przywództwa, a co za tym idzie słabych liderów.

- Żebyśmy tylko nie mylili pojęć, ponieważ możemy mówić o takim czystym przywództwie, o charyzmatycznym przywództwie, ale też o kryzysie przywództwa, z którym dzisiaj mamy do czynienia generalnie w świecie, w Europie, na wielu kontynentach. To jest problem przywództwa, który dotyczy liderów państw, prezydentów, premierów, wielu ministrów. I jak popatrzymy na silnych przywódców w historii, to mieliśmy chociażby silnego gen. de Gaulle'a, ale z drugiej strony również wielu bardzo silnych autokratów. Gdy dzisiaj patrzymy na kanclerza Scholza, na prezydenta Macrona, na wielu różnych przywódców, to faktycznie widać bardzo wyraźnie brak pewnych cech przywództwa na szczeblu państwowym. I ta sytuacja słabego przywództwa ma charakter dość powszechny.

Ktoś się znacząco wyróżnia?

- Jest kilka państw, które się wyróżniają. To są Chińska Republika Ludowa i XI Jinping. Na liście jest też Polska. Co by nie powiedzieć, także Rosja ma silnego przywódcę w osobie autokraty Władimira Putina. Ale silnym przywódcą jest też Joe Biden. Znaleźlibyśmy jeszcze kilku liderów.

Kiedyś w Europie mieliśmy polityków pokroju Margaret Thatcher, Francois Mitteranda, Helmuta Kohla. W postzimnowojennym świecie faktycznie jest gorzej. Co może pomóc wyłonić prawdziwych liderów w XXI wieku? W praktyce wyłącznie sytuacja międzynarodowa?

- Tych, którzy przewodzą nami wyłaniają ci, którzy głosują. I to jest rzecz naprawdę trudna, bo z jednej strony społeczeństwo lubi silnego przywódcę i cieszy się, jak ma silnego przywódcę, ale z drugiej strony czasami szansę na wybór mają te partie i ci przywódcy, którzy mają w sobie wiele elementów populizmu. Składają wiele obietnic, żeby zaspokoić chciejstwo poszczególnych grup społecznych, a niekoniecznie kierować się rozsądkiem wynikającym z potrzeb rozwoju państwa. To powoduje, że bardzo często wyłaniani są ci, którzy nie wadzą nikomu. Nie ci, którzy są twardzi, bezkompromisowi, mają te wszystkie cechy, które przywódca powinien mieć. 

- Jak popatrzymy na wybory w Stanach Zjednoczonych, wiele osób podchodzi ze zdziwieniem, jak to się dzieje, że tak kontrowersyjna postać jak Donald Trump cieszy się tak wielką popularnością. Ale to jest właśnie twardy facet. Niezależnie od tego, co o nim powiemy, niezależnie od tego, jakie mamy zdanie, on ma cechy przywódcze. U jednych wywołuje furię i niechęć, a innym to się podoba. I teraz cała sztuka polega na tym, by dopasować się do tego, czego oczekują wyborcy. To jest słabość demokracji. Ci, którzy z niej korzystają, robią to często w sposób wybiórczy.

Czy po 2022 r. do Europejczyków dotarło, że wszystko się jeszcze może wydarzyć na naszym kontynencie? Jesteśmy już gotowi na każdy scenariusz, czy wciąż jeszcze jesteśmy, jak to się mówi w korporacjach, "w procesie"?

- W chwili zagrożenia stawiamy na silnych przywódców. Stąd też proszę zwrócić uwagę, że silne przywództwo pomaga na przykład w czasie wojny wygrywać wybory. Spójrzmy znów na USA. Często w trakcie wyboru prezydenta na drugą kadencję, prowadzona była jakaś operacja albo konflikt zbrojny. Sytuacja pomagała kandydatowi, który już pełnił urząd. Społeczeństwo wolało tego, który już jest. Wiedziało czego się po nim spodziewać. Dzisiaj w Europie to nie są jeszcze zbyt duże lęki i obawy, które mają dzisiaj istotny wpływ na zachowania ludzi. 

- Społeczeństwa godzą się na wiele różnych rzeczy, ale występuje chyba także taki lekki zwrot w stronę skrajnej prawicy, na rzecz twardych narodowych postaw. Ta obawa przed nadzwyczajnym zagrożeniem powoduje, że zmieniają się trochę preferencje ludzi i wzrasta znaczenie sił politycznych, nawet o skrajnych poglądach.

Unia Europejska ma formułę kolektywnego przywództwa. Natomiast jedynym państwem członkowskim, które myśli w kategoriach geopolitycznych jest Francja. Od lat wyzwaniem jest nakłonienie Niemiec do większego zaangażowania - chociażby w kwestie bezpieczeństwa. Jakie pan tutaj kreśli scenariusze? Czasami wskazuje się np. na konieczność stworzenia silniejszego sojusz łączącego Francję, Polskę i Rumunię.

- Unia Europejska swoim modelem działania przypomina demokrację ateńską. Każdy kraj ma tyle samo do powiedzenia. W wielu sprawach potrzebne jest osiągnięcie konsensusu, czyli niemal działa zasada liberum veto. To jest oczywiście piękne, oznacza bowiem przestrzeganie wartości, ale na dłuższą metę niestety jest trudne w skutecznym działaniu. Brak lidera w Unii Europejskiej, brak na tyle silnego państwa, które mogłoby wywierać pewną presję polityczną i gospodarczą z jednej strony, a z drugiej ciągnąć za sobą pozostałe kraje i pokazywać im kierunek, powoduje, że pod pewnymi względami Unia jest słabsza, niż mogłaby być. Nie uda się już przeforsować idei kiedyś głoszonej przez Jerzego Buzka, czyli Stanów Zjednoczonych Europy. To trudne sprawy i z całą pewnością brak lidera powoduje, że Unia traci czas i siły.

Jakie są możliwe scenariusze?

- Najlepszy scenariusz dla Unii Europejskiej to silne przywództwo. Mówił o tym kiedyś na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa minister Radosław Sikorski, apelując do Niemiec. Niezależnie od tego, czy kochamy Niemców, czy nie kochamy, czy nam się podobają, czy nie, Europa potrzebuje silnego przywództwa. Czy mogą to być Niemcy? Tak, bo to jest najsilniejsze gospodarczo państwo. Czy jest to możliwe dzisiaj? Nie. System, w jakim funkcjonuje Unia Europejska, na pewno do tego nie doprowadzi. Czy jest możliwe inne działanie, tworzenie innych organizacji, wdrażanie innych pomysłów? Jest możliwe, ale ta droga wcale nie pomaga w szybkich zmianach w Europie.

Powiedzmy jednak o świecie Zachodu coś optymistycznego.

- Mamy przykład silnego silnego przywództwa i silnej organizacji. To Sojusz Północnoatlantycki, zrzeszający dzisiaj 32 kraje. Z czego wynika siła NATO? Z silnego przywództwa Stanów Zjednoczonych, które jest poparte potencjałem gospodarczym, znaczeniem politycznym i na końcu potencjałem militarnym. Wszystko razem daje ogromne i bardzo istotne działanie Sojuszu, które możemy określać jako skuteczne. Wchodzą Amerykanie razem z Sojuszem i niezależnie od tego, czy to było opóźnione działanie w Iraku, czy w Afganistanie, czy w różnych innych miejscach, NATO jest skuteczne. To jest przykład, który pokazuje, jak bardzo potrzebny jest w tym przywództwie mądry prezydent Stanów Zjednoczonych. NATO również go potrzebuje, bo de facto ma on ogromny wpływ na to, w którą stronę pójdziemy, jak będziemy działać wobec Chin czy Rosji.

Przyjrzyjmy się jeszcze pozycji Polski. Czy po 35 latach transformacji faktycznie twardo stanęliśmy na dwóch nogach, co finalnie ma przełożenie na gospodarkę i biznes? I czy rzeczywiście jesteśmy w najlepszym momencie naszej historii? Zakładając oczywiście, że nie wybuchnie wojna. Mamy szansę być jednym z głównych rozgrywających w Unii Europejskiej?

- Trzeba mieć realną ocenę sytuacji i realną ocenę możliwości. Polska jest średnim państwem w Europie, o takich właśnie możliwościach politycznych, gospodarczych, dyplomatycznych, militarnych. Ma kilka bardzo ważnych wyzwań, które są dla nas poważnym problemem. Najważniejsze z nich ma charakter demograficzny. Z punktu widzenia strategii państwa, czyli tego, co nas czeka w perspektywie 15, 20, 30 lat, to jest coś, z czym nie potrafimy się zmierzyć i popełniamy całą gamę błędów. Drugim bardzo istotnym wyzwaniem jest położenie Polski w środku Europy, pomiędzy Wschodem a Zachodem, które warunkuje podejmowane przez nas działania. Wreszcie bardzo istotnym problemem jest brak spójności w państwie, brak jego konsolidacji wokół interesów narodowych. 

- Od pewnego czasu walka partyjna zdominowała walkę o najważniejsze cele polskiego państwa, które powinny być celami strategicznymi. Nie mamy problemów pod tym względem w zakresie bezpieczeństwa militarnego, ale już w kwestiach gospodarczych i politycznych różnimy się wewnętrznie bardzo. Na tyle bardzo, że interesy partyjne dominują nad interesami państwowymi. Aczkolwiek Polska odgrywa ważną rolę w Europie, ma dobrą sytuację gospodarczą. Nasz kraj, nawet jeżeli popełnialiśmy różne błędy, wykorzystał to dobrodziejstwo przejścia do rodziny państw Zachodu. Czy Polska może być mocarstwem regionalnym w Europie? Jeszcze nie teraz, ponieważ nie ma do tego odpowiedniego potencjału. Natomiast może być silnym państwem. Już jest zresztą istotnym państwem w Europie, ale może być jeszcze silniejszym, jeżeli wykorzysta wszystkie swoje szanse i postara się zneutralizować pojawiające się zagrożenia. Jednym z nich jest zagrożenie wojną ze strony Rosji, czego nie możemy zupełnie lekceważyć.

Panie generale, jest pan też wykładowcą. Czego pan uczy pod kątem przywództwa swoich studentów?

- Po pierwsze uczę ich rozpoznawania zagrożeń i szans na przykładach konkretnych państw, konkretnych przywódców, konkretnych sytuacji. Pokazują czym się różnią w różnych systemach przywództwa w państwach demokratycznych, autokratycznych, totalitarnych. Koncentruję się na Azji Wschodniej, ale mam też zajęcia, które dotyczą czternastu państw Bliskiego Wschodu. Trzeba umieć rozpoznawać, dobrze wiedzieć z czym mamy do czynienia w świecie, co jest dobre, które modele przywództwa zasługują na wzorowanie się na nich, na branie przykładu, a które należy zdecydowanie odrzucać. Mówimy o roli prawa, mediów i organizacji pozarządowych. Mówimy także o roli samego przywódcy. Pokazuję także na konkretnych przykładach, do czego prowadzi kryzys przywództwa. Silne przywództwo nie oznacza oczywiście gloryfikowania satrapy, autokraty.

Możemy podsumować, że różne czasy wymagają różnych stylów przywództwa. Natomiast niezależnie od czasów skuteczny i autentyczny lider, to taki, który jest odważny, nie boi się tej odpowiedzialności, przewodzi, inspiruje ludzi do wspólnego działania. I jest mimo wszystko bardzo wrażliwy i bardzo wyczulony na zmieniającą się sytuację, umiejąc dostosować swój styl zarządzania do potrzeb danej chwili czy czasów. Taki powinien być lider w XXI wieku?

- Mądry przywódca to także człowiek wrażliwy, empatyczny i wsłuchujący się w głosy innych - osób, które go otaczają. Do tego korzysta z ich wiedzy, nawet w sytuacji wojennej. Silny przywództwo pokazali Amerykanie. Uczyliśmy się tego od nich. Silny przywódca po zakończonym boju zatrzymuje się i spotyka się z żołnierzami. Słucha nawet kaprala, sierżanta i szeregowego. Jakie wnioski płyną z tej walki? Jakie błędy popełniliśmy? Co za chwilę należy poprawić? I potem podejmuje decyzje. Przywództwo to nie jest dowodzenie na zasadzie "zamknij buzię, milcz". Przywództwo to jest także wykorzystywanie wiedzy i motywacji ludzi, którzy idą razem z przywódcą. To jest podążanie z przodu. Za przywódcą idą tłumy, które chętnie realizują plan charyzmatycznego lidera.

Dostrzegam wiele humanizmu przy tym twardym dowodzeniu.

- Jestem humanistą, profesorem ale też twardym generałem. Wojnom należy zapobiegać, a nie dążyć do ich wywoływania. Silna armia to taka, dzięki której do wojny nigdy nie dojdzie, a nie tylko ta, która unicestwi przeciwnika.

Rozmawiała Beata Mońka, BrandMe CEO

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: BrandMe CEO
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »