Brexit wywoła chaos?

"FT": brexit bez umowy realny, nie jest to najgorsze wyjście?

Mimo że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez porozumienia jest scenariuszem, którego obie strony chcą uniknąć, jest realną perspektywą, bo dla wielu kluczowych aktorów to wcale nie jest najgorsze z możliwych rozwiązań - pisze dziennik "Financial Times".

" Nikt nie wie, jak to się skończy, ale uważam, że prawdopodobieństwo brexitu bez porozumienia jest większe niż się uważa. Znacznie większe" - pisze jeden z najbardziej znanych publicystów "FT" Wolfgang Muenchau, dodając, że główną przyczyną takiej konkluzji nie jest wcale to, iż będzie to pozycją wyjściową brytyjskiego rządu w przypadku ponownego odrzucenia przez parlament proponowanego porozumienia.

"UE zejdzie z kursu, by pomóc (Theresie) May. Ale nie mylmy gotowości do prowadzenia dalszych dyskusji z gotowością do otwarcia umowy o wycofaniu. To nie nastąpi. UE da premier dodatkowe zapewnienia w sprawie backstopu, planu uniknięcia twardej granicy między Irlandią Północną a Republiką. Może, i powinna, dać moc wiążącą zapewnieniom, że to rozwiązanie będzie tymczasowe. Z radością otworzy polityczną deklarację na temat przyszłych relacji i zrobi miejsce na alternatywne scenariusze, w tym tzw. opcję norweską (członkostwo w Europejskiej Strefie Wolnego Handlu) czy unię celną. Ale backstop pozostanie, podobnie jak reszta umowy. Nie wycofa backstopu ani nie przedstawi wiążącej daty jego zakończenia. I nie będzie działać wbrew sugestiom irlandzkiego rządu" - ocenia publicysta "FT".

Reklama

Zwraca on uwagę, że choć sondowana jest możliwość przesunięcia terminu, w którym Wielka Brytania powinna opuścić UE z 29 marca, nie należy nie doceniać trudności przeprowadzenia tego ani przeceniać konsensusu w tej sprawie. Szczególnie trudne byłoby przedłużenie tego terminu o tyle, by można było w tym czasie przeprowadzić w Wielkiej Brytanii jeszcze jedno referendum, zwłaszcza, iż brytyjski rząd nie popiera tego.

"Innym czynnikiem sprzyjającym brexitowi bez porozumienia jest dynamika wzajemnego obwiniania się. Zastanawiali się państwo kiedyś dlaczego irlandzki rząd preferuje twardy brexit niż nawet umiarkowane poluźnienie irlandzkiego backstopu?

Przez długi czas mnie to nurtowało, ale jest racjonalna odpowiedź. Irlandzki premier Leo Varadkar może słusznie obwiniać Wielką Brytanię za twardą granicę będącą efektem braku porozumienia o wyjściu. Ale to jego będą obwiniać obywatele Irlandii, jeśli nie zdoła wynegocjować mocnego backstopu" - pisze Muenchau.

"Brexit bez umowy oczywiście nie jest racjonalny. Ale jeśli się spojrzy na motywacje każdej pojedynczej osoby podejmującej decyzję, można zauważyć, że dla każdej istnieją gorsze opcje niż brak porozumienia. Dla May zdecydowanie najgorszym rozwiązaniem jest skończenie bez żadnego brexitu. Dla (lidera Partii Pracy Jeremy'ego - PAP) Corbyna brexit bez porozumienia może być najlepszą szansą na przedterminowe wybory powszechne. Dla Varadkara nic nie będzie bardziej upokarzające niż kompromis w sprawie backstopu" - uważa, dodając, że w przypadku, gdyby brytyjski parlament 29 stycznia ponownego odrzucił umowę, wykluczanie brexitu bez porozumienia byłoby "szaleństwem".

......................................

T.May ogłosiła swój Plan B dla brexitu

Ustępstwa wobec popierających "twardy" brexit Torysów (członków jej partii) oraz posłów północnoirlandzkiej DUP mają zbudować parlamentarną większość zdolną do przegłosowania proponowanej przez T.May umowy. Główne z nich ma sprowadzać się do zmian w tzw. backstop'ie, czyli planie utrzymania wolnego ruchu na granicy irlandzkiej. Premier zapowiedziała również zniesienie opłaty dla obywateli UE, którzy będą chcieli zostać na wyspach. Zapowiedziała również zwiększenie roli parlamentu w negocjacjach. Wykluczyła możliwość drugiego referendum, ale (wbrew oczekiwaniom) nie odrzuciła scenariusza tzw. "twardego brexitu", utrzymując termin brexitu, tj. 29 marca jako obowiązujący. Biorąc pod uwagę coraz większą niechęć do zmian ze strony Irlandii, może być trudno skłonić stronę unijną do przyjęcia nowych propozycji dot. granicy irlandzkiej.

DM PKO BP

Rozpoczęto publiczne testy systemu rejestracji obywateli UE

Brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych uruchomiło wczoraj publiczne testy systemu służącego do rejestracji 3,5 mln obywateli państw Unii Europejskiej mieszkających w Wielkiej Brytanii w celu zachowania ich praw po brexicie.

Pełne uruchomienie systemu osiedleńczego (EU Settlement Scheme) zaplanowane jest dopiero na koniec marca br., ale już teraz swoje wnioski mogą składać chętni obywatele UE z ważnymi paszportami bądź dowodami osobistymi oraz członkowie rodzin spoza UE dysponujący biometrycznymi kartami pobytu. Do złożenia aplikacji za pośrednictwem telefonii komórkowej konieczne jest na razie urządzenie z systemem operacyjnym Android, wyposażone w technologię NFC (komunikacji bliskiego zasięgu). Zamiast zeskanowania paszportu lub dowodu osobistego będzie można wysłać dokument pocztą. Władze będą sprawdzać, czy wnioskodawca nie figuruje w policyjnych rejestrach przestępczości.

By uzyskać status osoby osiedlonej (settled status), trzeba będzie udowodnić, że przez ubiegłe pięć lat przebywało się każdego roku na terenie Zjednoczonego Królestwa co najmniej sześć miesięcy. Nie jest to natomiast konieczne przy ubieganiu się o tymczasowy status osoby osiedlonej (pre-settled status).

Opłata za złożenie wniosku wynosi na razie 65 funtów i połowę tej w kwoty w przypadku osób w wieku poniżej 16 lat. Z opłaty zwolnione są osoby posiadające kartę stałego pobytu w Wielkiej Brytanii lub prawo bezterminowego przebywania na jej terytorium. Jednak od końca marca opłaty w ogóle przestaną obowiązywać, zaś ci, którzy je uiścili w związku z wcześniejszym złożeniem wniosku, otrzymają pełną refundację.

Brytyjska organizacja pozarządowa British Future ostrzegła w swoim raporcie przed utrudnieniami w składaniu wniosków wskazując, że "nawet gdyby tylko 5 proc. z ubiegających się o status osoby osiedlonej odeszłoby z kwitkiem, to mielibyśmy 175 tys. osób bez bezpiecznego lub wręcz żadnego statusu imigracyjnego".

Jak dodano, badania wskazują, że około 30 proc. objętych projektem osób może mieć problemy ze złożeniem swego wniosku "ze względu na sytuację osobistą lub sposób działania systemu", a także "niezrozumienia obowiązkowej natury systemu", zwłaszcza wśród osób słabo znających język angielski.

"W przyszłości ta grupa unijnych obywateli może znaleźć się w tej samej sytuacji, co osoby dotknięte niedawnym skandalem dotyczącym pokolenia Windrush" - zaznaczono przypominając kłopoty imigrantów, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii kilkadziesiąt lat temu i nie uzyskali uprawnień, chroniących ich przed wykluczeniem społecznym.

Wcześniej podobne zastrzeżenia do systemu zgłaszała także polska organizacja East European Resource Centre, która w przeszłości wyrażała zaniepokojenie "brakiem mechanizmów wspierających osoby, które są zagrożone wykluczeniem społecznym i ekonomicznym".

Jednocześnie brytyjskie MSW opublikowało wnioski z jesiennej drugiej fazy testów systemu, w której wzięło udział blisko 30 tys. osób zatrudnionych z służbie zdrowia lub szkolnictwie wyższym. Jak podkreślono, spośród nich 27,2 tys. osób otrzymało już pozytywne decyzje, ale pozostałe - aż 9,25 proc. - wciąż są jeszcze rozpatrywane.

Nieuzyskanie w wyznaczonym terminie - czyli do końca czerwca 2021 roku - statusu osoby osiedlonej grozić będzie uznaniem dalszego pobytu na terenie Wielkiej Brytanii za nielegalny.

..........................

Brytyjska premier Theresa May poinformowała, że jej rząd wycofał się z planowanych opłat za rejestrację obywateli UE, którzy po brexicie chcą dalej mieszkać w Wielkiej Brytanii.

Złożenie wniosku w nowym systemie, który będzie uruchomiony pod koniec marca, ale od kilku miesięcy był testowany na wybranych grupach społecznych, kosztowało 65 funtów (ok. 320 zł) dla osoby dorosłej, tj. tyle samo, co uzyskanie dotychczas funkcjonującej karty stałego pobytu. Ta opłata obowiązywała jeszcze przy okazji poniedziałkowego rozszerzenia testów na wszystkich obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii.

Jak dodała, "wszyscy, którzy już zaaplikowali lub zaaplikują w trakcie fazy testowej, otrzymają zwrot poniesionej opłaty".

Premier odrzuciła sugestie dotyczące organizacji drugiego referendum w sprawie brexitu lub przynajmniej wykluczenia wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty bez umowy, czego domagały się partie opozycji. Jak zaznaczyła, "właściwym sposobem, żeby (uniknąć takiego scenariusza - PAP) jest zaaprobowanie przez tę izbę projektu porozumienia z Unią Europejską".

May tłumaczyła, że powtórzenie powszechnego głosowania w sprawie brexitu "stworzyłoby niebezpieczny precedens, który miałby znaczące implikacje dla tego, w jaki sposób zarządzamy referendum w kraju", a także "wzmocniło pozycję tych, którzy prowadzą kampanię za rozerwaniem naszego Zjednoczonego Królestwa", mając na myśli zwolenników niepodległości Szkocji.

Premier zapowiedziała także dalszą pracę nad zmianami w mechanizmie awaryjnym dla Irlandii Płn. (backstop), zaprzeczając jednak medialnym spekulacjom, że rozważa re-negocjację porozumienia wielkopiątkowego z 1998 roku, które stanowi podstawę procesu pokojowego na wyspie.

Kontrowersyjne rozwiązanie zakłada, że w razie braku innego porozumienia z UE Zjednoczone Królestwo byłoby zmuszone do pozostania w unii celnej i w elementach wspólnego rynku UE, a także sprawia, że mogłoby dojść do powstania tzw. granic regulacyjnych między Wielką Brytanią a wchodzącą w jej skład Irlandią Północną.

- Wszyscy zgadzamy się, że wychodząc z Unii Europejskiej musimy w pełni uszanować postanowienia porozumienia wielkopiątkowego i nie dopuścić do powstania twardej granicy między Irlandią Północną i Irlandią, ani granicy na Morzu Irlandzkim. Chcę wyrazić się absolutnie jasno: (...) rząd nie otworzy na nowo porozumienia wielkopiątkowego, nigdy tego nie rozważałam i nigdy bym tego nie rozważała - zapewniła May.

Szefowa rządu podkreśliła także, że planuje bliżej współpracować z parlamentem w sprawie szczegółów umowy o wyjściu z UE, m.in. organizując zamknięte spotkania dla posłów, na których będą im przekazywane szczegółowe informacje, w tym niejawne, dotyczące przebiegu rozmów ze Wspólnotą.

Brytyjska Izba Gmin zagłosowała 15 stycznia przeciwko proponowanej przez rząd May umowie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. W razie braku większości dla tego dokumentu lub jakiegokolwiek alternatywnego rozwiązania, na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE, Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca.

Wśród możliwych scenariuszy wyjścia z impasu są m.in.: powtórzenie głosowania w Izbie Gmin po uzyskaniu dalszych zapewnień politycznych ze strony UE, przedłużenie procedury wyjścia ze Wspólnoty na mocy art. 50 traktatu, wyjście z UE bez umowy, organizacja drugiego referendum lub rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »