To nie koniec wahań na surowcach
Pandemia koronawirusa, której następstwem było zamrożenie światowych gospodarek, położyła się cieniem na rynkach surowcowych. Zawirowania dotknęły m.in. rynku metali przemysłowych, w tym miedzi. Prawdziwa rewolucja dokonała się na rynku ropy, gdzie w pewnym momencie cena surowca WTI w kontraktach na maj zeszła poniżej zera. Rynki mają nadzieję, że najgorsze za nami, ale to nie koniec problemów.
Sytuacja na rynku surowcowym wiąże się bezpośrednio ze stanem gospodarki. Metale przemysłowe zaliczyły spadki, gdy stanął przemysł w Chinach. Kiedy Chiny zaczęły powoli podnosić się z upadku, kryzys rozlał się na pozostałe gospodarki światowe. Stanęły fabryki, ograniczono produkcję, spadł popyt na miedź i inne metale.
W tym samym czasie gwałtowne spadki pojawiły się na rynku ropy. Poza zamknięciem części zakładów czy ograniczaniem produkcji pojawiły się ograniczenia w przemieszczaniu. Poszczególne kraje zamknęły swoje granice. Ludziom zalecano pozostanie w domach, zamknięto szkoły, w dużej mierze pracownicy przeszli na pracę zdalną. Ruch kołowy znacznie spadł. Praktycznie stanął transport lotniczy.
Kryzys jest bardzo dotkliwy, co więcej - rynki obawiają się nawrotu pandemii. Póki co więcej jest pytań niż odpowiedzi. Mimo to powoli poszczególne kraje zaczynają odmrażać gospodarki, by w miarę możliwości ograniczyć kryzys.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
Pewna poprawa nastąpiła na rynku ropy. Ropa Brent potaniała w I kwartale tego roku z 66,3 dol. za baryłkę do 26 dol. za baryłkę, a ropa amerykańska WTI z ponad 61 dol. do nico ponad 20 dol. za baryłkę. Najgorsza sytuacja miała miejsce 20 kwietnia, kiedy to cena ropy WTI w kontraktach na maj wyniosła prawie minus 40 dol. za baryłkę. Oznaczało to, że kupujący musieli otrzymać płatność za odbiór surowca w związku z kosztami transportu i magazynowania.
Kontrakt majowy ucierpiał najbardziej, bo dotyczył dostaw surowca w czasie zamrożenia gospodarki USA, kiedy to zapotrzebowanie na paliwa z rafinerii było niewielkie, a zbiorniki magazynowe były już wypełnione w bardzo dużym stopniu. Istniało ryzyko, że z surowcem zwyczajnie nie będzie co zrobić.
Od 1 maja obowiązuje umowa kartelu OPEC i krajów stowarzyszonych na mocy której wydobycie w maju i czerwcu zostaje ograniczone o 9,7 mln baryłek dziennie. W USA koncerny Exxon Mobil Corp., Chevron Corp. i ConocoPhilips planują ograniczenie produkcji do końca czerwca łącznie o 600 tys. baryłek dziennie. W wyniku kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa i załamania cen ropy liczba wiertni w USA spadła od 27 marca do 8 maja o ponad połowę, z 624 do 292.
W Chinach od kilku tygodni maleją zapasy surowca. Z szacunków SIA Energy wynika, że w kwietniu spadły one o 9,5 mln baryłek, podczas gdy w pierwszym kwartale tego roku wzrosły aż o 161 mln baryłek. Produkcję paliw zwiększył w ostatnim czasie m.in. chiński państwowy gigant PetroChina Co.
Niedawno firma TomTom International BV informowała, że w Shenzen liczącym 34 mln mieszkańców w godzinach szczytu na ulicach jest tłoczniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, a w Szanghaju ruch jest prawie taki sam jak przed rokiem. Z kolei chińskie ministerstwo transportu podało, że chiński transport publiczny oraz samochody prywatne od 4 kwietnia jeżdżą w 31 regionach Chin z taką częstotliwością jak przed epidemią.
Bardzo powoli zaczyna ruszać transport lotniczy, który jest istotnym konsumentem paliwa.
Gwałtowna przecena ropy spowodowała problemy wielu gospodarek opartych na eksporcie surowca. Dotyczy to m.in. Rosji i Arabii Saudyjskiej. Budżet Federacji Rosyjskiej oparty jest na średniorocznej cenie surowca 42,4 dol. za baryłkę. Rosyjskie władze dysponują jednak wysokimi rezerwami zgromadzonymi w Funduszu Dobrobytu Narodowego (w marcu było to 157 mld dolarów). Te środki mogą zostać użyte do pokrycia deficytu budżetowego.
Z kolei Arabia Saudyjska realizuje wielki projekt transformacji z gospodarki opartej na produkcji i eksporcie surowca na przetwarzanie ropy i wchodzenie w nowe sektory gospodarki. Duże inwestycje oznaczają duże wydatki. Z tego punktu widzenia niskie ceny ropy nie są wygodne dla Saudyjczyków. Kraj ten zawiesił inwestycje realizowane w ramach programu Wizja 2030. Królestwo zdecydowało też o podniesieniu od czerwca tego roku podatku VAT z 5 do 15 proc. Z kolei od 1 lipca ma zawiesić dopłaty do kosztów życia.
Miedź ma za sobą najgorszy kwartał od 2011 roku. W pierwszym trzech miesiącach roku cena czerwonego metalu spadła o ponad 23 proc., do 4.758,5 dol. za tonę. Wraz z napływem bardziej pozytywnych informacji o stopniowym przywracaniu gospodarek do normalnego działania, ceny nieco odbiły. Obecnie tona metalu kosztuje ok. 5.260 dol.
Poza odmrażaniem gospodarek pozytywny wpływ na notowania miedzi miało uspokojenie inwestorów, jeśli chodzi o relacje handlowe między Waszyngtonem a Pekinem. Wcześniej dochodziło do ostrej wymiany zdań na temat pochodzenia koronawirusa. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump mówił, że wirus pochodzi z laboratorium Instytutu Wirusologii w Wuhan. Oskarżył, że chińskie władze zbyt późno poinformowały świat o epidemii i groził zastosowaniem ceł karnych wobec Pekinu.
Tymczasem pod koniec zeszłego tygodnia czołowi negocjatorzy handlowi z USA i Chin obiecali, że stworzą korzystne warunki do realizacji dwustronnego porozumienia handlowego i będą współpracować w dziedzinie gospodarki i zdrowia publicznego.
Nie bez znaczenia jest też spadek globalnych zapasów miedzi. Jak podają agencje, zmniejszyły się one w ciągu ostatnich dwóch miesięcy o około jedną czwartą. Przyczyną jest ograniczanie dostaw miedzi przez chińskich producentów oraz zakłócenia w produkcji, do jakich doszło w wielu kopalniach na świecie ze względu na rozprzestrzenianie się choroby wśród górników.
Z pewnością nie można mówić o końcu wahań na rynku miedzi. Metal jest szeroko stosowany w projektach budowlanych i infrastrukturalnych. Dla notowań istotna będzie więc kondycja branży budowlanej.
Nikt nie ma wątpliwości, że światowa gospodarka się skurczy. Z pewnością odczuje to również sektor budowlany. Sytuację ratować może w pewnej mierze polityka poszczególnych rządów, które zapowiadają, że państwo będzie zlecać realizację dużych projektów, licząc, że te inwestycje staną się kołami zamachowymi dla poszczególnych gospodarek. Ale z pewnością nie rozwiąże to wszystkich problemów.
Na rynku surowców pozostanie nerwowo, bo istnieją obawy przed drugą falą pandemii. Lęki nasiliły się po tym, jak w Wuhan, epicentrum wybuchu choroby, w poniedziałek ogłoszono pierwsze nowe przypadki zarażeń od czasu zniesienia zakazów miesiąc temu. Liczba infekcji zwiększyła się także w Niemczech zaledwie kilka dni po zniesieniu części ograniczeń w tym kraju.
Nie wiadomo, czy czynniki zewnętrzne umożliwią w miarę normalne funkcjonowanie gospodarek w najbliższych miesiącach. Pewnym jest natomiast, że świat czeka bardzo poważny kryzys. Toczą się dyskusje, czy przyjmie on kształt litery U, czy V, czy może L. Kluczowy będzie przebieg pandemii. Na chwilę obecną jednak nadal trzeba się liczyć z silnymi wahaniami na rynkach surowcowych.
Monika Borkowska