Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Ci deprymujący Niemcy

Niemieccy politycy są wściekli na Amerykanów - a powodem tej wściekłości bynajmniej nie jest tylko i wyłącznie afera z podsłuchiwaniem telefonu kanclerz Angeli Merkel. Niemców rozwścieczył pewien dosyć długi akapit w opublikowanym niedawno raporcie Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych na temat polityk gospodarczych i walutowych najważniejszych partnerów handlowych USA.

W akapicie tym czytamy, że ogromne nadwyżki utrzymywane przez Niemcy na rachunku obrotów bieżących - który w przybliżonej mierze informuje o bilansie handlowym danego państwa - są rzeczą wysoce niepożądaną, stwarzającą "niebezpieczeństwo deflacji w odniesieniu do strefy euro, jak również całej światowej gospodarki".

Poirytowany Berlin określił tę argumentację mianem "niezrozumiałej". "Nie ma potrzeby dokonywania żadnej korekty prowzrostowej polityki gospodarczej i fiskalnej prowadzonej przez nasz rząd" - mówił w listopadzie rzecznik niemieckiego ministerstwa finansów.

Reklama

Amerykański Departament Skarbu ma jednak w tym sporze rację - a reakcja Niemców jest niepokojąca. Zacznijmy od tego, że świadczy ona o utrzymującej się w Niemczech (a także w Europie i, generalnie rzecz biorąc, na całym świecie) tendencji do ignorowania prawdziwych przyczyn problemów, z jakimi boryka się globalna gospodarka.

Po drugie - stanowi dobitny dowód na to, że Niemcy mają przykrą skłonność do reagowania na wszelką krytykę pod adresem ich polityki ekonomicznej histerycznymi okrzykami, że oto ktoś się nad nimi znęca.

Najpierw jednak przedstawmy fakty. Przypomnijmy sobie syndrom chiński - największa gospodarka Azji regularnie utrzymywała ogromne nadwyżki handlowe dzięki niedowartościowaniu swojej waluty. Dziś Pekin nadal notuje nadwyżki, ale ich wartość zmniejszyła się. Tymczasem jednak miejsce Chin zajęły Niemcy. W 2012 r. to właśnie Niemcy, a nie Państwo Środka, osiągnęły największą w skali globu nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących. Nadwyżka ta, wyrażona w postaci udziału w PKB, była dwa razy większa niż nadwyżka chińska.

Prawdą jest, że Niemcy uzyskują wysokie nadwyżki od blisko dekady. Na początku tego okresu wynikom tym towarzyszyły jednak gigantyczne deficyty notowane przez gospodarki południowoeuropejskie, finansowane z kolei przez ogromne zastrzyki kapitałowe z Berlina. W efekcie bilans handlowy Europy jako takiej był mniej więcej zrównoważony.

Później przyszedł kryzys - i kapitał przestał płynąć na peryferyjne pod względem geograficznym i gospodarczym Południe.

Zadłużone kraje zmuszono - także przy silnych naciskach ze strony Niemiec - do zaprowadzenia surowej dyscypliny budżetowej, dzięki czemu problem deficytów został wyeliminowany. Coś jednak poszło nie tak. Proces przywracania równowagi handlowej nie przebiegał symetrycznie, chociaż powinien. Nadwyżki Niemiec i deficyty notowane przez zadłużone gospodarki powinny były kurczyć się równolegle. Tymczasem Niemcy zupełnie nie dostosowały swojej polityki handlowej do sytuacji. Owszem, w Hiszpanii, Grecji i innych krajach deficyt uległ zmniejszeniu - ale niemieckie nadwyżki pozostały wysokie.

Dla Europy okazało się to bardzo szkodliwe, ponieważ cena polityki zaciskania pasa tylko przez to wzrosła. Spójrzmy na Hiszpanię, która przed wybuchem kryzysu notowała największy deficyt. To, że rezygnującą z życia ponad stan Hiszpanię czekają chude lata, było nieuniknione. Ale 27-procentowego bezrobocia (i 57-procentowego bezrobocia wśród młodych) można już było uniknąć. Przez swój brak elastyczności Niemcy walnie przyczyniły się do cierpień znoszonych przez Hiszpanów.

Także reszcie świata niemieckie nadwyżki przyniosły kłopoty. To czysta arytmetyka: skoro kraje Europy Południowej zostały zmuszone do likwidacji swoich deficytów, a Niemcy nie zrobiły nic, by zredukować swoje nadwyżki, to nic dziwnego, że ogromne nadwyżki handlowe notuje dziś cała Unia Europejska, przez co światowa gospodarka wciąż pogrążona jest w depresji.

Jak widzimy, niemieccy politycy reagują na te słuszne zarzuty oburzonymi komentarzami, które można streścić następująco: naszej polityce gospodarczej nic nie można zarzucić. Przykro mi, ale to (a) nie ma znaczenia; (b) jest nieprawdą.

Dlaczego nie ma to znaczenia? Pięć lat po upadku banku Lehman Brothers światowa gospodarka wciąż pogrążona jest w depresji i cierpi z powodu chronicznego niedoboru popytu. W takich okolicznościach państwo, które notuje nadwyżki handlowe, zwyczajnie doprowadza swoich sąsiadów do nędzy. Pomniejsza ich dochody poprzez ukierunkowywanie kapitału nabywców na zakup jego własnych towarów i usług - a przez to odbiera miejsca pracy obywatelom poszkodowanych krajów. Nieważne, czy robi to przez złośliwość, czy też ma najlepsze intencje - skutki są takie, jakie są.

A poza tym Niemcy wcale nie są absolutnie bez winy. Dzielą przecież walutę z sąsiadami, co dla ich własnych eksporterów jest niezwykle korzystne. Produkowane przez nich towary i usługi są wyceniane w słabym euro, a nie w marce niemieckiej, która osiągałaby zapewne oszałamiające wartości. Mimo to Niemcy ze swojej części umowy się nie wywiązały. By odwrócić od Europy widmo depresji, powinny były wydawać więcej (podczas gdy ich sąsiedzi zmuszeni byli wydawać mniej) - ale tego nie robiły.

Niemieccy politycy nie uznają, rzecz jasna, słuszności żadnego z tych argumentów. Uważają oni swój kraj za świetlany wzór do naśladowania, z którego wszyscy powinni brać przykład. Niewygodny fakt, że nie możemy wszyscy tak po prostu notować wysokich nadwyżek, zwyczajnie do nich nie dociera.

Niestety, problem ten nie dotyczy tylko Niemiec. Ich nadwyżki handlowe są tak samo szkodliwe, jak ograniczanie dostępności bonów żywnościowych (tzw. food stamps - red.) i zasiłków dla bezrobotnych w USA, co powoduje kryzys na tamtejszym rynku pracy. Republikańscy politycy w Stanach Zjednoczonych na wszelkie próby wytknięcia im ich błędów reagują mniej więcej tak samo, jak niemieccy decydenci. Chociaż mija już sześć lat od wybuchu kryzysu, wielu rządzących wciąż nie rozumie, że jego istotą jest nadmierne blokowanie wydatków budżetowych. I wygląda na to, że nigdy tego nie pojmą.

Paul Krugman 2013 New York Times News Service

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times/©The International Herald Tribune
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | USA | kryzys gospodarczy | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »