31-letni Sebastian Kurz wygrywa wybory w Austrii dzięki prawicowym postulatom. Radykalna prawicowa Partia Wolności zajmuje drugą pozycję i prawdopodobnie zostanie partnerem koalicyjnym. Wybory w Austrii pokazują rozdźwięk między unijnymi politykami i wyborcami w kwestii migracji.
Populistyczna fala w Europie jeszcze się nie skończyła, jak pokazuje zwycięstwo byłego ministra spraw zagranicznych Sebastiana Kurza w Austrii. Podobnie jak w Niemczech, Francji czy Holandii, wybuch populizmu tłumaczy się obawą przed imigracją, a w niektórych przypadkach także paranoją o samych imigrantów.
Uważam jednak, że źródłem problemu jest gospodarka. Ożywienie gospodarcze w Europie nie przyniosło w ostatecznym rozrachunku większych korzyści dużej części ludności. To z kolei skłoniło mniej uprzywilejowanych do głosowania na skrajnie prawicowe partie. Wiele społeczeństw europejskich jest bardziej niż kiedykolwiek podzielonych ze względu na rosnącą nierówność społeczną i gospodarczą.
Reklama
Dodatkowo, zwycięstwo Kurza z pewnością nie jest dobrą wiadomością dla prezydenta Francji Emmanuela Macrona. W trakcie kampanii Kurz wspomniał o swojej gotowości przyłączenia się do Grupy Wyszehradzkiej, która zrzesza najmniej eurofilskich członków UE. Austriacki lider wyraził także kilka poglądów zbliżonych do poglądów premiera Węgier Viktora Orbana.
Po wyniku wyborów niemieckich i austriackich wydaje się dość jasne, że nowy krajobraz polityczny w UE nie pozwoli na dalsze kroki w kierunku głębszej integracji. Dlatego też ambitny europejski program prezydenta Macrona ma niewielkie szanse na realizację.
Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy
spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.