Czy kończy się czas euro?
Zbliżone wyniki sondaży przedwyborczych we Francji nie pozwalają wykluczyć zwycięstwa Marine Le Pen. Kandydatka Frontu Narodowego ma własną wizję Unii Europejskiej, a jej częścią jest odejście Francji od wspólnej waluty.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2016
Gdy w czerwcu ubiegłego roku Wielka Brytania poddała w wątpliwość obecny charakter Unii Europejskiej, zaczęto zastanawiać się, jakie kolejne państwo podąży ich śladem. Wśród kandydatów znalazła się właśnie Francja, a biorąc pod uwagę poglądy jednej z kandydatek - można powiedzieć, że scenariusz ten może okazać się całkiem prawdopodobny.
W Europie wciąż nie brakuje głosów podważających funkcjonowanie strefy euro. Wspólną walutę obwinia się bowiem o problemy gospodarcze i niemożność odpowiedniej reakcji w czasach kryzysu. Zarzuty względem euro coraz głośniej słychać we Francji, gdzie kandydatka do fotela prezydenckiego - Marine Le Pen - w swoim programie wyborczym zapowiedziała m.in. przeprowadzenie referendum w sprawie opuszczenia przez kraj strefy euro. W dodatku po drugiej stronie szali postawiła własną przyszłość, bowiem z jej słów wynika, że jeśli obywatele nie opowiedzą się za jej propozycją - ustąpi ona z pełnienia funkcji prezydenta tego kraju.
Eurosceptyczna kandydatka na barki euro zrzuca odpowiedzialność za marazm gospodarczy kraju i proponuje powrót do rodzimej waluty, jaką jest frank francuski.
- Trudno jest przewidzieć skalę skutków, jaką spowodowałoby ten krok, jednak naiwnością byłoby stwierdzenie, że opuszczenie przez jedną z największych gospodarek strefy euro nie będzie mieć wpływu na pozostałych członków wspólnoty, jak i na samą Francję. Według Le Pen jeden nowy frank miałby wartość równą euro, w ten sposób - zdaniem kandydatki - uniknie się komplikacji, które miały miejsce, gdy Francja włączała się w strefę wpływów euro - mówi Katarzyna Orawczak z Ekantor.pl.
Podobny dylemat może w niedługim czasie spotkać również Włochy, choć na chwilę obecną wydaje się, że nie dojdzie do przedterminowych wyborów w tym kraju. Wzrastająca ilość przeciwników UE sprawia, że nie można myśleć o przyszłości wspólnoty bez zweryfikowania jej obecnego charakteru.
Na początku tego tygodnia liderzy czterech państw Unii: Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii spotkali się w Wersalu, by porozmawiać o przyszłości wspólnoty. Po raz kolejny pojawiła się propozycja budowania Europy różnych prędkości z silniejszą integracją poszczególnych państw. Nie jest to żadna nowość, ponieważ taka wizja zjednoczonych państw funkcjonuje obecnie - z tym że nieoficjalnie. Dowodem na to może być brak jednolitości pod względem przynależności do strefy euro, czy Schengen. Sceptycznie do tej propozycji odniósł się Minister Spraw Zagranicznych, Witold Waszczykowski, w którego ocenie może to oznaczać koniec Unii.
- Przyszłość Unii wciąż jest niepewna, jednak niewykluczone, że podział w jej strukturach będzie się coraz silniej uwidaczniał, a granicą pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi będzie właśnie strefa euro. Polska powinna więc zacząć zastanawiać się, po której stronie UE wolałaby się znaleźć - podkreśla Katarzyna Orawczak z Ekantor.pl.
Unijni przedstawiciele po raz kolejny debatować będą - nad przyszłością UE po Brexicie - 25. marca w Rzymie. Natomiast pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji zaplanowana jest pod koniec marca.
Źródło: Centrum Prasowe PAP