Euro: Miażdżące ceny na Słowacji?
Wczoraj kandydaci na prezydenta kolejny dzień wypowiadali się na temat wprowadzenia w Polsce euro. Kandydat PiS Andrzej Duda przestrzegał przed wzrostem cen. Prezydent Bronisław Komorowski zapewniał, że nie ma planów szybkiego wchodzenia Polski do strefy euro.
Temat wprowadzenia euro rozpoczął w kampanii kandydat PiS, przywołując słowa Komorowskiego z 2013 roku, że Polska chce wejść do strefy euro.
Prezydent przekonywał w piątek, że w kampanii nie warto walczyć z cieniem rzekomego szybkiego wchodzenia Polski do strefy euro.
- To, co dzisiaj się w tym zakresie dzieje, w moim przekonaniu jest niekoniecznie rozsądną i niekoniecznie prowadzoną w poczuciu odpowiedzialności za Polskę akcją polityczną - wyborczą, a nie dyskusją o sprawach ważnych dla Polski - ocenił Komorowski.
Przypomniał swoją deklarację i apel, by dyskusję w sprawie wszystkich okoliczności wejścia do strefy euro "przenieść na czas sensowny - to znaczy na czas po kampanii wyborczej do parlamentu".
Duda z kolei - na potwierdzenie swojej tezy, że wprowadzenie euro poskutkuje wzrostem cen - odwiedził w piątek Skalite na Słowacji, gdzie obowiązuje euro oraz Milówkę w woj. śląskim. W obu miejscach zrobił takie same zakupy.
W słowackim supermarkecie zapłacił za nie 13,29 euro, czyli ok. 54 zł. W Polsce podobny koszyk kosztował go 37,02 zł. - To pokazuje skutek wejścia do strefy euro. Słowacy przyjeżdżają na zakupy do Polski. Wzdłuż granicy powstały place targowe, gdzie sprzedawane są nasze produkty, bo w Polsce jest dziś znacznie taniej - podkreślał Duda.
Według Dudy przyjęcie przez nasz kraj wspólnej europejskiej waluty należy rozważać dopiero, gdy "sytuacja gospodarcze w Polsce i poziom życia Polaków będzie taki, jak na zachodzie Europy, czyli w tzw. Starej Unii. - Ale pamiętajmy, że nasza narodowa waluta daje nam dodatkowe zabezpieczenie. Duńczycy, znacznie zamożniejsi od nas, nie weszli do strefy euro. Nie weszli Szwedzi. Rozmawiajmy, dyskutujmy, ale wtedy, gdy z punktu widzenia przeciętnej polskiej rodziny, domowego budżetu, to będzie miało jakikolwiek sens - zaznaczył.
Według kandydata KNP Jacka Wilka, PiS - podnosząc w kampanii kwestię wprowadzenia w Polsce euro - "traktuje Polaków jak idiotów", bo to za czasów rządów PiS został podpisany Traktat Lizboński, którego następstwem jest problem wprowadzenia euro.
To, co słyszymy zwłaszcza ze strony Dudy, to jeden wielki zalew hipokryzji. To nie kto inny tylko PiS doprowadziło do sytuacji, że musimy się borykać z problemem wprowadzania euro. Przecież to PiS negocjowało Traktat Lizboński, to PiS go podpisywało, to prezydent Lech Kaczyński ten traktat ostatecznie podpisał - mówił Wilk.
Jak ocenił, politycy PiS z kandydatem tej partii na prezydenta twierdzą, że "musimy się przed euro bronić" i "próbują udawać, że ktoś inny jest temu winien".
Główny ekonomista domu maklerskiego XTB, Przemysław Kwiecień, wyjaśnia, że rzetelnie porównanie cen w różnych krajach jest trudne. Jego zdaniem takie próby są ciekawe, ale wnioski z nich wyciągane, najczęściej są uproszczeniem.
Na różnicę w cenach składa się wiele czynników, między innymi miejsce kupna, odległość od miejsca wytworzenia, polityka cenowa producenta czy sprzedawcy. Rozmówca IAR dodaje, że duże znaczenie ma także konkurencja na danym rynku.
Wybory prezydenckie odbędą się 10 maja. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad połowy ważnie oddanych głosów, 24 maja odbędzie się druga tura wyborów. Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała dotąd pięciu kandydatów w wyborach na prezydenta: ubiegającego się o reelekcję Bronisława Komorowskiego, Janusza Korwin-Mikkego (z poparciem KORWiN), Adama Jarubasa (PSL), muzyka Pawła Kukiza oraz Jacka Wilka (Kongres Nowej Prawicy). Sześcioro kandydatów, którzy złożyli co najmniej 100 tys. podpisów poparcia, czeka na decyzję ws. rejestracji.