Przyjęcie euro szansą dla Polski na większe polityczne wpływy w UE
Wejście do strefy euro da Polsce szansę na zwiększenie wpływu na centralne decyzje dotyczące przyszłości UE - oceniają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Szczególnie Berlin zainteresowany jest tym, by Polska uzupełniła francusko-niemiecki motor Unii.
Polska przygotowuje się do - jak mówił niedawno premier Donald Tusk - "wielkiej debaty" o członkostwie w eurostrefie oraz dacie przyjęcia wspólnej waluty. Rozpocznie się ona 19 lutego od debaty w Sejmie poświęconej przystąpieniu Polski do paktu fiskalnego, który zaostrza dyscyplinę finansów publicznych w strefie euro.
Jednocześnie w samym eurolandzie trwa dyskusja na temat jego głębszej integracji. Niebawem mogą zapaść ważne decyzje, np. o tzw. unii bankowej, na które Polska nie ma wpływu i musi walczyć o to, by nie zaostrzył się podział na kraje z euro i bez euro.
- Centralne pytania co do przyszłości UE stawiane są kontekście strefy euro. Dotyczą one pogłębienia współpracy, wzmocnienia integracji - chociaż nie wiemy, jak ta debata się rozwinie. Europejska polityka gospodarcza i walutowa jest jednak "rdzeniem polityki UE". Jeśli jest się poza nim, to jest się poza centralnymi decyzjami, które dotyczą przyszłości Unii. A to oznacza mniejsze wpływy - powiedział Janis A. Emmanouilidis z brukselskiego think-tanku European Policy Center.
Zauważył, że w ostatnich latach rola i wpływ Polski w UE widocznie wzrosły, a pozostawanie poza strefą euro niesie ze sobą ograniczenia.
- Polska gospodarka radzi sobie względnie dobrze, więc głos Polski w eurogrupie miałby pewną wagę - ocenił dyrektor brukselskiego Centrum Studiów nad Polityką Europejską (CEPS) Daniel Gros.
Polskę w strefie wspólnej waluty chętnie widziałyby niemieckie elity, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Warszawy, by krajów spoza euro nie wyłączać z nowych planów zacieśniania współpracy, jak wspólny nadzór bankowy. To także dzięki zabiegom Niemiec międzyrządowy pakt fiskalny, wymuszający dyscyplinę finansową, jest otwarty na państwa UE spoza eurolandu.
Tę postawę Berlina potwierdza m.in. wypowiedź szefa Parlamentu Europejskiego, niemieckiego socjaldemokraty Martina Schulza. W jesiennym wystąpieniu w niemieckim Bundestagu wyraził on przekonanie, że Polska "możliwie szybko powinna przystąpić do strefy euro". Zaznaczył, że "jako aktualnie najbardziej dynamiczna gospodarka UE" Polska nie może zostać wyłączona z ważnych decyzji strefy euro.
Schulz ocenił również, że ścisłą współpracę Niemiec i Francji w sprawach europejskich należałoby rozszerzyć o Polskę. Dziesięć lat po rozszerzeniu UE na wschód jest już na to najwyższa pora - dodał.
Zdaniem Daniela Grosa, Polska postrzegana jest przez niektórych polityków w Niemczech jako swego rodzaju potencjalna przeciwwaga dla Francji. - Polacy, tak jak wielu nowych członków UE, wykazują się instynktem, by za dużo nie wydawać. Zdają sobie sprawę, że państwa muszą ponosić odpowiedzialność za swoje działania, a nadzór bankowy w Polsce wydaje się bardziej surowy, niż gdzie indziej. Dlatego myślę, że w niemieckim interesie byłoby wejście Polski do eurostrefy - powiedział Gros.
Zwrócił uwagę, że motor francusko-niemiecki nie jest obecnie zbyt silny i czasem słychać w nim tarcia, a poszerzenie go Polskę mogłoby odegrać pozytywną rolę. Podobnego zdania jest Nicolas Veron z prestiżowego brukselskiego think-tanku Breugel. "Geografia Europy zmieniła się wraz ze zjednoczeniem Niemiec i rozszerzeniem na wschód. To nieodwracalne. Mamy duży kraj, Polskę, a Niemcy są w centrum. W porównaniu do lat 90. ubiegłego wieku relacje niemiecko-francuskie nie są już tak zrównoważone" - ocenił.
Również Francja pod rządami socjalistów i prezydenta Francois Hollande'a wydaje się cieplej oceniać Polskę, niż jeszcze do niedawna czyniły to poprzednie władze w Paryżu. Nikt nad Sekwaną nie odważyłby się dziś pójść w ślady byłego prezydenta Jacquesa Chiraca, który w 2003 r. ganił Polskę, że "straciła okazję, by siedzieć cicho".
Czy Polska będzie w stanie wykorzystać szansę na zwiększenie swego znaczenia politycznego w UE po wejściu do eurolandu? Nic nie jest przesądzone. - Wiele zależy od tego, czy wyborcom rzeczywiście zależy na tym, by Polska miała wpływ w Europie, czy też ważniejsze będą wewnętrzne problemy. Na przykład Włochy to duży kraj strefy euro z silną gospodarką, ale nigdy nie odgrywały wielkiej roli w Europie. Dla włoskich rządów bowiem większe znaczenie miały sprawy wewnętrzne - powiedział Gros.
Zdaniem Janisa Emmanouilidisa, oczywistym politycznym kosztem obecności w strefie euro będzie konieczność zrzeczenia się pewnych suwerennych kompetencji. - Będąc w strefie euro nie można samodzielnie podejmować wielu decyzji dotyczących waluty. Nie określa się stóp procentowych, polityki pieniężnej, co jest w gestii Europejskiego Banku Centralnego i eurogrupy. Oznacza to mniej narodowej suwerenności, co można postrzegać jako wadę obecności w strefie euro - powiedział Emmanouilidis.
Oddanie niektórych suwerennych kompetencji, potencjalna konieczność składania się na ratowanie zadłużonych państw, a także niemal powszechne przekonanie, że euro oznaczać będzie jeszcze większą drożyznę, może z kolei spotkać się ze społecznym niezadowoleniem i wywołać napięcia polityczne wewnątrz kraju.
Sprawdź bieżące notowania walut na stronach Biznes INTERIA.PL