Referendum nt. przyjęcia euro może się nie powieść
Sceptyczna wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego na temat przyjęcia euro oznacza, iż w Polsce wzrosło prawdopodobieństwo rozpisania referendum ws. rządowego planu zakwalifikowania się do EMU w 2011 r. i wprowadzenia euro z początkiem 2012 r. - ocenili w komentarzu analitycy banku Credit Suisse (CS).
Analitycy wskazują na ryzyko niskiej frekwencji. Może ono spowodować, że zbyt mała liczba wyborców biorących udział w referendum spowoduje, iż jego wynik nie będzie uznany za wiążący.
Dalsza niepewność wiąże się z tym, iż większość Polaków popiera wprowadzenie euro, ale spora część zwolenników wspólnej waluty ma obawy przed jej przedwczesnym wprowadzeniem.
Prezydent Lech Kaczyński oświadczył we wtorek w Elblągu, że w sprawie wprowadzenia w Polsce waluty euro "musi być referendum". Na konferencji prasowej powiedział, że 2011 rok jest "całkowicie niewykonalną" datą, a 2012 rok jest przedwczesny.
"Stanowisko prezydenta oznacza, iż jest mało prawdopodobne, by premier Tusk zdołał zgromadzić wystarczającą liczbę głosów w Sejmie, by zmienić konstytucję (przepisy odnoszące się do statusu NBP - PAP) przed wprowadzeniem złotego do ERM2" - uważa CS.
Analitycy zwracają też uwagę na napięte terminy - wprowadzenie euro z początkiem 2012 r. (zwykle z dniem 1 stycznia każdego roku) wymaga podwieszenia złotego pod euro w ramach ERM2 najpóźniej w II kwartale 2009 r. Do tego czasu musiałoby odbyć się i referendum, i dokonanie zmiany konstytucji. Za zmianą konstytucji, zanim złoty wejdzie do ERM2, opowiedzieli się zarówno prezes NBP Sławomir Skrzypek, jak i minister finansów Jacek Rostowski. Zmiana konstytucji wymaga większości kwalifikowanej 2/3 głosów.