Włochy: Nie euro lecz spekulanci są winni
Włoscy konsumenci protestują dziś przeciwko drożyźnie. Inicjatywa ma również charakter prewencyjny: istnieją uzasadnione obawy, że przewidziana w pakiecie antykryzysowym podwyżka podatku VAT może być kolejną okazją dla spekulantów.
Powołany przez wszystkie organizacje konsumenckie komitet do spraw walki ze spekulacją przedstawił właśnie raport, z którego wynika, że po wejściu wspólnej waluty europejskiej ceny we Włoszech wzrosły średnio o 53 procent. O 160 procent podrożały lody, o 90 pizza, a długopisy aż o ponad 200 procent.
Winni są oczywiście spekulanci, ale także instytucje, które powinny kontrolować rynek. Do nich apeluje obecnie prezes stowarzyszenia Federconsumatori Rosario Trefiletti. "Potrzebna jest poważna kontrola cen i taryf W momencie kryzysu nie wolno dopuścić do tego, aby konsumenci padali ofiarą ludzi pozbawionych skrupułów".
Okazją dla nich może być podniesienie podatku VAT na artykuły trwałego użytku z 20 do 21 procent. Ma ono ocalić włoskie finanse, może być kolejnym ciosem dla włoskich rodzin.
_ _ _ _ _
Nie wspólna waluta europejska, lecz spekulanci winni są niewesołej sytuacji finansowej Włochów. Taka jest ocena organizacji konsumentów Altroconsumo, która przedstawiła ostatnio specjalny raport z okazji dziesięciolecia wprowadzenia euro.
W ciągu tych dziesięciu lat ceny wzrosły średnio o 21 procent, a zarobki Włochów tylko o 14. Przy średniej rocznej inflacji wynoszącej 2, 3 procent, wszystko w tym czasie podrożało o jedną czwartą. Ceny mąki i chleba poszły w górę o 33 procent, nie z winy euro jednak, lecz spekulantów, podkreślają włoscy konsumenci.
O ponad 50 procent podrożały alkohole, wyroby tytoniowe oraz woda i gaz, a o 35 procent paliwa. Nie można jednak powiedzieć, konkludują autorzy raportu, aby wprowadzenie euro spowodowało gwałtowne zubożenie Włochów. Opinia ta koresponduje z przekonaniem ekonomistów, którzy twierdzą, że gdyby nie wspólna waluta europejska, Włochy nie miałyby najmniejszych szans na wyjście z obecnego kryzysu.