Podwyżki ceny usług medycznych są nieuniknione. "Rosną koszty, kontrakty stały się nieopłacalne"
Musimy renegocjować kontrakty, bo stały się nieopłacalne, ale wiemy że nasi klienci mają swoje ograniczenia. Duże firmy przetrzymają nadchodzące spowolnienie - boję się o los tych małych - mówi Anna Rulkiewicz, prezes grupy LUX MED.
- Płace to 80 proc. kosztów w prywatnych firmach medycznych
- Ceny prywatnych usług medycznych muszą wzrosnąć
- Brakuje lekarzy, trzeba im płacić coraz więcej
- W LUX MEDzie i w całej branży największym kosztem są wynagrodzenia, stanowią nawet 80 proc. - właśnie płace ostatnio poszły w górę bardzo wyraźnie, szacujemy że o 20 proc., choć rozmowy na ten temat trwają, szukamy kompromisu z pracownikami, bo to dla nas naprawdę duże obciążenie, zatrudniamy ponad 20 tys. osób. Do tego dochodzi energia i szaleńcze wzrosty cen nawet o kilkaset procent, a u nas przecież wszystko jest energochłonne oraz utylizacja odpadów medycznych, ta pozycja nie jest duża, ale wzrost kosztów też znaczny - a przecież nie wiemy, co stanie się zimą - mówi Anna Rulkiewicz.
- Musimy renegocjować kontrakty, bo stały się nieopłacalne. Nikt tego nie chce, ale musimy to zrobić. Nasi klienci rozumieją to, a my rozumiemy że też mają swoje ograniczenia. Z każdym klientem korporacyjnym rozmawiamy indywidualnie, musimy brać pod uwagę, że sytuacja każdej firmy może być inna. Widzimy że próbują utrzymać kontrakty, że opieka medyczna jest dla nich ważna. Duże firmy przetrzymają nadchodzące spowolnienie - boję się o los tych małych - dodaje.
- Brakuje lekarzy, a my chcemy zapewnić klientom realny dostęp do usług medycznych. Żeby zatrudnić medyka musimy zapłacić mu więcej niż dostaje dziś w innej firmie - kiedy się udaje, to zatrudnieni u nas już wcześniej pracownicy też przychodzą po podwyżkę. Dziś prowadzenie tego biznesu to jak wędrowanie po labiryncie - tłumaczy.
- Byliśmy zaangażowani w pomoc uchodźcom z Ukrainy, stworzyliśmy fundację, którą nasz właściciel czyli BUPA zasilił kwotą 35 mln zł. Prowadziliśmy specjalne centra np. w EXPO PTAK czy na Dworcu Centralnym w Warszawie, w hotelu Marriott w stolicy wydzieliliśmy całe piętro specjalnie dla podopiecznych z Ukrainy, pracują tam właśnie osoby z Ukrainy.
Dziś zatrudniamy ponad 200 obywateli Ukrainy, w tym ponad 70 lekarzy, szkolimy ich, z tej grupy 30 osób jest na intensywnym kursie języka polskiego, bo to warunek otrzymania pozwolenia na pracę. Czekamy na nie, niestety, wciąż nie dostaliśmy żadnego - podsumowuje.
Rozmawiał Wojciech Szeląg
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami