Spowolnienie w gospodarce dopiero przed nami, a już odbija się na opiece zdrowotnej
Pakiety zdrowotne są korzystne dla obu stron - pracownicy mają łatwiejszy dostęp do procedur medycznych, pracodawcy korzystają na większej wydajności pracowników. W kryzysie trzeba spodziewać się "odchudzania" pakietów i wzrostu ich cen - przewiduje prof. Piotr H. Skarżyński ze Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach.
- Pracowników czekają węższe pakiety medyczne za wyższe kwoty
- Opieka zdrowotna generuje 4,4 proc. globalnej emisji CO2
- Kryzys to czas trudnych decyzji na jakie terapie lekowe nas nie stać
- Pakiety zdrowotne dla pracowników i ich rodzin to część większości rozmów o zatrudnieniu w dużych firmach, podobnie jak pakiety sportowe, które są częścią profilaktyki np. przeciwdziałają zjawisku nadwagi. Można powiedzieć że to benefit wzajemny, bo korzystny jest także dla pracodawcy. Im wyższy poziom rozwoju tym większa jest świadomość pracodawcy, że o zdrowie pracownika warto dbać. To, co już się dzieje, to ograniczanie pakietu usług świadczonych w ramach abonamentu - trzeba dodatkowo dopłacić, by mieć je na dotychczasowym poziomie. Widać też kłopoty z dostępnością - wiele firm się na takie pakiety decydowało, korzystało z nich coraz więcej pracowników, dlatego zaczęły się zmniejszać możliwości ich realizacji, bo brakuje osób realizujących usługi medyczne. Spodziewamy się węższych zakresów usług za wyższe kwoty - mówi Skarżyński.
- Kiedy przychodzi jakiś kryzys, rośnie potrzeba dbania o zdrowie psychiczne pracowników i ich rodzin. Nakłady i liczba pracowników nie nadążają tu za potrzebami. Rośnie liczba absencji, bo rośnie liczba pracowników wypalonych zawodowo, zwłaszcza w branżach opartych na kontaktach międzyludzkich np. w usługach - dodaje.
- System opieki zdrowotnej generuje 4,4 proc. globalnej emisji CO2. Chodzi zwłaszcza o zabiegi chirurgiczne i w ogóle wszelkie procedury takie jak np. diagnostyka i rehabilitacja, które wymagają użycia jednorazowych przyrządów medycznych. Wszystkie muszą być absolutnie sterylne, podobnie jak ich opakowania. Sterylizacja narzędzi pochłania sporo energii, a więc i pieniędzy. Trzeba dbać jednocześnie o bezpieczeństwo pacjenta i o koszty. W szpitalach, które wykonują wiele zabiegów, opłaca się korzystać ze sprzętu wielorazowego użytku, ale w gabinetach otwieranych raz w tygodniu na kilka godzin, a tak często jest w mniejszych miejscowościach, procedury sterylizacji są drogie, używa się więc przyrządów jednorazowych, mniej korzystnych z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju - tłumaczy.
- Szpitale wytwarzają średnio 13 kg odpadów na łóżko dziennie, z czego 15-20 proc. stanowią odpady niebezpieczne. Dziś koszty ich utylizacji rosną od kilkudziesięciu do - w mniejszych placówkach - nawet kilkuset procent. Pojawiają się nowe, wydajne technologie utylizacji, ale na efekty musimy poczekać jeszcze rok - dwa, a koszty są problemem już teraz - zauważa Skarżyński.
- Spodziewany kryzys gospodarczy spowoduje, że będziemy zapewne bardziej dbać o zdrowie na poziomie podstawowym. Wzrośnie popyt na usługi publicznej opieki zdrowotnej, spadnie - na usługi dotyczące naszego komfortu np. medycyny estetycznej. Ten rynek bardzo dynamicznie wzrastał, ale zderzy się ze spadkiem realnych wynagrodzeń. Powinien się utrzymać popyt na usługi medyczne dla dzieci, na tym rodzice nie oszczędzają, chcą być pewni, że zapewnili swoim pociechom dostęp do najlepszych procedur, że niczego nie zaniedbali. Jest też pytanie o nowoczesne terapie lekowe, które są coraz droższe - czy będzie nas stać na wprowadzanie ich w publicznej opiece zdrowotnej. Widzimy ich pozytywne skutki w różnych grupach pacjentów, ale budżet państwa nie jest z gumy. Nie zazdroszczę decydentom, którzy będą musieli wybierać na co nas stać, a na co nie. Tym ważniejsze są profilaktyczne badania przesiewowe - to najlepsza inwestycja w zdrowie społeczeństwa - podsumowuje.
Rozmawiał Wojciech Szeląg