Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 27: Kto da kredyt na minus 2 proc.?

PiS zareagował na program Lewicy i powiedział, że on da ludziom kredyty na 2 proc. Ale były śmiechy. Znowu rozdawnictwo, niby dlaczego banki mają dawać kredyt na 2 proc., przecież to śmieszne jest. A teraz cały na biało wjechał Donald Tusk i mówi – mieszkanie prawem, nie towarem, damy ludziom kredyt na 0 proc. Ale nie czepiajmy się. Czekajmy aż przyjdzie ktoś i powie: ja dam kredyt na minus 2 proc. – mówi Robert Gwiazdowski. w najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”.

- 150 lat temu amerykańscy socjaliści, którzy się wstydzili swojego socjalizmu, nazwali się liberałami, a liberałów przechrzcili na konserwatystów - zaczyna nowy odcinek podcastu video Gwiazdowski.

Jak przypomina, w Polsce po 1989 r. nazwę liberalizm zawłaszczył sobie Kongres Liberalno-Demokratyczny. - Po latach jednak się okazało - jak to powiedział Donald Tusk w wywiadzie - że tak w skrytości ducha to on całe życie jednak był socjaldemokratą. W związku z tym, jeszcze większym socjaldemokratom niż on, łatwo było przerobić bardzo pięknie brzmiącą nazwę liberalizm na taką obelgę troszeczkę. Pojawiły się określenia "libek", "neolibek", jako określenia pejoratywne. Łatwo poszło, łatwo było skrytykować coś co robił Donald Tusk jako socjaldemokrata, pod nazwą liberalizmu - mówi Gwiazdowski.

Reklama

Program mieszkaniowy i walka na obietnice

- Dziś Donald Tusk postanowił ukraść nazwę programu mieszkaniowego tym jeszcze większym socjalistom od niego z Lewicy Razem. Bo to Lewica zaproponowała hasło mieszkanie prawem, nie towarem - wskazuje felietonista Interii Biznes.

Pojawia się jednak pewien problem: co to jest prawo i co to jest to mieszkanie?

Odpowiadając na tak zadane pytanie, Gwiazdowski mówi że "mieszkanie może być traktowane jako rzecz i wtedy mamy jakieś prawo rzeczowe; ale też może być potraktowane jako czasownik - mieszkać".

- Mieć prawo do mieszkania gdzieś i wtedy to jest prawo zobowiązaniowe. Problem oczywiście polega na tym, że jak ktoś ma prawo do czegoś, to ktoś musi mu to prawo w jakiś sposób zapewnić. Kto? Wiadomo - państwo albo przynajmniej samorząd - zauważa.  

- Hasło mieszkanie prawem, nie towarem było nośne w sytuacji, gdy mamy problemy na rynku mieszkaniowym bo ludzie nie mają gdzie mieszkać. PiS zareagował na program Lewicy i powiedział, że on da ludziom kredyty na 2 proc. Ale były śmiechy. Znowu rozdawnictwo, niby dlaczego banki mają dawać kredyt na 2 proc., przecież to śmieszne jest. A teraz cały na biało wjechał Donald Tusk i mówi - mieszkanie prawem, nie towarem, damy ludziom kredyt na 0 proc. I oczywiście wszyscy wyznawcy, przepraszam, wyborcy Donalda Tuska, pozjadali języki i uznali, że to świetny program jest. I w zasadzie nie ma problemu skąd będą na to pieniądze. Bo wyjaśniono dokładnie: koszty kredytu czyli odsetki i marże banków, uwaga, uwaga, weźmie na siebie państwo - przypomina Gwiazdowski.

- Ale nie czepiajmy się. Czekajmy aż przyjdzie ktoś i powie: ja dam kredyt na minus 2 proc. Dostaniecie z banku 500 tys., a będziecie musieli oddać tylko 490 tys. Bo na socjalizm licytacja jest bardzo łatwa. Absurdalna, ale łatwa - dodaje.

W czym różnica między tymi programami?

Otóż Lewica - o czym przypomina Gwiazdowski - chce te mieszkania budować sama, a i PiS i PO chcą żeby to jednak "deweloperzy chyba budowali te mieszkania na kredyty, które będą z banków na 2 proc. i na 0 proc.".

- Co jest najśmieszniejsze w tym? Józef Wojciechowski, właściciel, prezes jednego z największych deweloperów powiedział, że to świetny pomysł, że on uratuje branżę. Może nawet jest on zbyt daleko idący. Czekam teraz aż się banki odezwą. Banki też powinny pochwalić ten program. Dlaczego? Skoro państwo bierze na siebie odsetki i marże, to bankom w to graj. I wyobraźcie sobie, że nawet jakby banki były uczciwe, to mogłoby być rzeczywiście ciut-ciut taniej te kredyty. Dlatego że w tych marżach i odsetkach wkalkulowane jest ryzyko, ryzyko tego że jakaś część kredytobiorców tych kredytów nie spłaca. Zawsze tak było. Dlatego inni musieli płacić ciut-ciut większe odsetki i marże, żeby było na pokrycie strat, które banki poniosą z tytułu, że ktoś kredytu nie spłaci - mówi Gwiazdowski.

I dodaje: Ale skoro państwo bierze na siebie te odsetki i marże, to nam nic nie grozi. Więc w zasadzie one powinny być troszkę mniejsze. I po co się denerwować - spłacą czy nie spłacą. Jakieś postępowania windykacyjne robić, ponaglać, liczyć cokolwiek. Bez sensu. - Myślę sobie, że Związek Banków Polskich też powinien poprzeć ten wiekopomny pomysł Donalda Tuska - wskazuje felietonista.

Mieszkań ma być więcej i mają być tańsze...

...tak przynajmniej twierdzi Lewica - zauważa Gwiazdowski - w swoim programie mieszkanie prawem, nie towarem.

Niby liberalna zasada wolnego rynku: jak rośnie podaż, to spada cena. Ale oni nie doczytali jakie są liberalne zasady wolnego rynku. Tak się dzieje, że cena zaczyna spadać przy rosnącej podaży, wówczas gdy popyt się nasyci. Dopóki, dopóty popyt jest nienasycony to nie ma najmniejszego powodu, żeby cena spadała - tłumaczy.  

Mało tego, dodaje, jak podaż rośnie to cena też rośnie na początku. Dlaczego? - Jak ma być więcej mieszkań, to trzeba je wybudować. Żeby je wybudować to trzeba mieć ludzi, koparki, dźwigi, cegły, pręty stalowe, cement. Jak się więcej buduje, to trzeba tego więcej kupować, czyli popyt tu rośnie od razu. Jak tu rośnie to dostawcy prętów, cementu, podwyższą ceny. Tak jak to zrobili tak mniej więcej w roku 2005-2006, gdy ceny materiałów oszalały; tak jak to zrobili w roku 2015-2016, kiedy ceny oszalały. Więc sorry, nie będzie taniej. Socjalizm to jest naprawdę wspaniały ustrój - ma jedną zasadniczą wadę: jest sprzeczny z naturą człowieka. Ludzie działają wtedy jak mają z tego jakiś zysk - podsumowuje Gwiazdowski.  

Problemem są też przepisy. - Mieszkania nie wiszą w powietrzu, mieszkania się buduje na gruntach. I tych mieszkań głównie brakuje w dużych miastach, ludzie na wsiach nie narzekają, że nie mają gdzie mieszkać. Wiele dużych miast w Polsce to są generalnie rzecz biorąc wioski, bo w granicach administracyjnych tych miast od 20-25 proc. do ponad 50 proc. gruntów to są grunty rolne. Więc one siłą rzeczy są wyłączone z procesu inwestycyjnego. Więc nie ma gdzie budować tych mieszkań. W Warszawie jest ok. 22 proc. takich gruntów, ale np. w Rzeszowie, w Opolu to jest ponad połowa - wylicza Gwiazdowski.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »