Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 37: Czy rozdawnictwo Kaczyńskiego jest gorsze od rozdawnictwa Tuska?
- Wkraczamy w decydujący okres kolejnej kampanii rozdawniczej, tzn. chciałem powiedzieć… wyborczej. Tak się jednak dzieje, że kampania wyborcza od jakiegoś czasu jest kampanią rozdawniczą. Prezes PiS powiedział właśnie, że 500 plus zastąpi plus 800. No i rozpętała się dzika awantura – zauważa Robert Gwiazdowski w autorskim podcaście video „Gwiazdowski mówi Interii”.
- Jedni są zachwyceni i ja się wcale nie dziwię. Przekupywanie wyborców okazało się skuteczną metodą zdobywania ich głosów. Ale drudzy są strasznie zniesmaczeni. Pytają np. skąd pieniądze. No więc odpowiadam: młodzi ekonomiści od kilku lat lansują model monetary theory, MMT - ja rozwijam ten skrót more money today - mówi Gwiazdowski.
I tłumaczy, że zwolennicy MMT twierdzą, że w zasadzie nie ma problemu z pieniędzmi, państwo sobie dodrukuje tyle, ile będzie chcieć.
- Więc, nie bardzo rozumiem, skąd taka niechęć do programu plus 800 wśród tych postępowych ekonomistów. Nie wszystkich, a niektórych, wśród tych, którzy nie ukrywają, że są zwolennikami największej partii opozycyjnej. Bo ci, którzy są zwolennikami tych mniejszych, to oni tę teorię more money today podzielają. W zasadzie w ten sposób można sfinansować plus 800. Podobnie jak darmowe lekarstwa dla osób 65+. Jeszcze dwa lata i będę miał lekarstwa za darmo. Tzn. ja wiem, że nie będę miał, bo te darmowe to będą tylko niektóre. (...) Ale rozbierając to dosyć dokładnie: refundacja, czy poziom refundacji znajdujących się na liście lekarstw refundowanych należy w Polsce do jednej z najniższych na świecie. Współpłacenie przez pacjentów jest dość wysokie. Jeżeli tu PiS coś zmieni, to dorównamy do innych, bo na razie odstajemy - zauważa felietonista Interii Biznes.
I w końcu, coś, czego - dodaje - nikt by się nie spodziewał: darmowe mają być autostrady.
- Nie wiem dlaczego akurat autostrady, ale jest trochę w Polsce kierowców, na pewno więcej niż rowerzystów i oni mogą to bardzo odczuć. Może im się spodobać. Pamiętają, że jak PiS obiecał 500 zł, to dał 500 zł. Notabene, nie wiem czy pamiętacie, kto obiecał pierwszy 500 zł na pierwsze dziecko w roku 2019? Dobrze pamiętacie... PO obiecała, że da 500 zł na pierwsze dziecko. No i PiS wtedy dał, to tak a propos rozdawnictwa - przypomina Gwiazdowski.
- Jeszcze jedna ciekawostka. A pamiętacie jak w 2015 r. PiS obiecywał 500 na drugie dziecko? To wtedy podniosły się głosy, że to jest niekonstytucyjne i trzeba dać na pierwsze. I podniosły się głosy, że Trybunał Konstytucyjny może uznać 500 na drugie dziecko za niekonstytucyjne. Oczywiście, lepiej by było gdybyśmy w 2015 r. obniżyli podatki, podwyższyli kwotę wolną od opodatkowania. Tylko to by było lepiej z ekonomicznego punktu widzenia, z politycznego dla PiS-u było lepiej przynieść 500 zł, czyli oddać trochę tego, co się ludziom zabrało. Bo u ludzi istnieje pewne rozdzielenie różnych stanów, związki przyczynowo-skutkowe nie są najmocniej widoczne. Wielu ludzi nie widzi, że zabierają im więcej niż potem oddają (...) Notabene niepowiązanie z dochodami tych 500 plus powodowało, że niektórzy dostali w ogóle za nic, bo przecież nie trzeba było pracować (...) W 2019 r. z całą pewnością z każdego punktu widzenia lepiej było dać 1500 zł na trzecie dziecko niż 1500 zł na pierwsze, jeżeli prawdziwy był argument, że staramy się dbać o dzietność - mówi.
Podkreśla też, że nie jest problemem pierwsze dziecko w rodzinie. W większości polskich rodzin jedno dziecko się rodzi. Bardzo rzadko rodzi się trzecie, jeszcze rzadziej czwarte. - Dlatego, jakbyśmy chcieli myśleć o dzietności, o współczynniku dzietności, to byśmy zrobili 1500 na trzecie. Ale i tu zadziałała polityka - dla PiS lepiej było przekupić rodziców dając 500 zł na pierwsze. Z bardzo prostego powodu: tych którzy mają jedno dziecko jest zdecydowanie więcej niż tych, którzy mają troje i więcej. Tylko, jeszcze raz, licytację zaczęła Platforma - podkreśla Gwiazdowski.
- Przy tych licytacjach ciągle mi się przypomina taki makabryczny dowcip o Jasiu i Piotrusiu, którzy bawili się na balkonie. I Piotruś wypadł. Zrozpaczona mam pyta Jasia, co się stało. A Jasiu mówi: bawiliśmy się z Piotrusiem, kto się bardziej wychyli. I Piotruś wygrał. Tak właśnie jest z licytacją na socjalizm. Bawią się, kto się bardziej wychyli w stronę socjalizmu, ale trzeba uważać bo ktoś może wypaść z tego balkonu - mówi felietonista Interii Biznes w autorskim podcaście video.
Jaka może być alternatywa dla rozdawnictwa? - pyta Gwiazdowski. - Nie rozdawać, tylko że to nie jest popularne wśród obywateli. Jak przez lata całe uprawiamy narrację, cały czas, jak to powinno być sprawiedliwie, jak to niedobrze jest ciężko pracować, jak to jest dobrze odpoczywać, relaksować się, rozwijać swoje własne ja, to się ludziom nie chce pracować. Zwłaszcza że mają dostęp do w miarę taniego pieniądza. Problem jest wtedy jak się ten pieniądz robi drogi. To wtedy zarabiają banki. Na inflacji zarabiają banki i rządy - tłumaczy.
Jak dodaje: banki zarabiają dlatego, że jest dosyć duża różnica między oprocentowaniem depozytów a oprocentowaniem kredytów. W warunkach inflacji ta różnica między tym, co banki dają za ich pożyczki od ludzi (depozyty - red.) a oprocentowaniem pożyczek, które oni udzielają innym (kredyty) jest dosyć duża. - I tak to się kręci. W ten sposób pojawia się na rynku pieniądz, który można pożyczyć. A kto jest najlepszym pożyczkobiorcą dla banków? A rządy. Bo jak już powiedziałem mogą się zadłużać i zadłużać o wiele bezpieczniej, dłużej niż gospodarstwa domowe - wskazuje.
- Czeka nas dalszy wyścig w rozdawnictwie. Czy on będzie miał jakiś koniec? Ja mam nadzieję, że będzie. Mam nadzieję że to kiedyś walnie, bo to przecież w nieskończoność wytrzymać nie może. Im szybciej walnie tym lepiej, bo łatwiej będzie posprzątać. (...) Czy czeka nas taka sytuacja? Zwolennicy more money today powiedzą: a skąd. Tych głosów, że państwo może nadrukować sobie dowolną ilość pieniędzy to było sporo znacznie wcześniej i to kilkadziesiąt lat temu - dodaje Gwiazdowski.
I pyta dlaczego wcześniej tego nie zrobiono? - Może dlatego że się nie da i że długi trzeba spłacać i że puste rozdawnictwo nie jest dobrym rozwiązaniem. (...) Z rozdawnictwa nie ma bogactwa. Bogactwo jest z pracy - trzeba więc tworzyć warunki do tego, żeby się chciało pracować. Zostawmy te spory czy to ma być 8 godzin czy 16 na dobę, czy to mają być 4 dni w tygodniu czy 5, jaki ma być wiek emerytalny, nieważne. Ważne jest to, żeby ludzie jak najwięcej tego czasu, który poświęcają na pracę, poświęcali na pracę efektywną. Żeby nie musieli rozwiązywać różnego rodzaju problemów regulacyjnych, podatkowych, bo to tylko szkoda czasu - podkreśla.
- Pada też obietnica bardzo ciekawa, Mateusz Morawiecki obiecał upraszczanie podatków. Ma pole do popisu - po tym jak wprowadził Nowy Ład jest co upraszczać. Tylko już pojawiają się głosy, że z upraszczaniem podatków nie ma co przesadzać, nie da się. Da się podatki uprościć, da się podatki obniżyć pod warunkiem że myślimy o stawkach podatkowych. Bo niektórzy mylą. Przy niższej stawce może być wyższy podatek pod warunkiem, że wyższa jest baza do opodatkowania. A baza jest tym wyższa im lepsze są warunki do prowadzenia działalności. O tym nikt nie mówi. Wszyscy rozdają pieniądz. Pamiętacie może historię z 500 zł na krowę i 300 na świnię sprzed 4 lat? Ja wiem, że te obietnice tak się nasilają, że zapominamy o różnych rzeczach (...) Jak PiS zaczął o tym mówić w 2019 r. to wtedy PO powiedziała, że to ona da, a PiS nie da, bo nie dostanie pieniędzy z UE. No i być może, a nawet to jest bardzo prawdopodobne, że PO dostałaby te pieniądze od UE, w odróżnieniu od PiS-u, który musi znosić Ziobrę i jego pomysły dotyczące reformy sądownictwa, tylko że jakby to wpłynęło na inflację? To by nie było rozdawnictwo? - podsumowuje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".