Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 42: Cancel culture gorsza niż populizm?

Okazuje się, że jak ktoś ma inne podejście od naszego, jak np. Sokrates do spraw demokracji, to najlepiej go nie tolerować, użyć zasady cancelingu, czyli wyrzucić człowieka, co polegać ma na tym, że mamy zapomnieć o kimś lub o czymś, nawet jeśli wcześniej się z nim zgadzaliśmy – mówi Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku „Gwiazdowski mówi Interii”. Wystarczy potknięcie żeby człowieka zgnoić. - Doszło do tego, że np. w Wielkiej Brytanii ta koncepcja cancelingu jest uważana za bardziej niebezpieczną dla życia społecznego niż populizm. Ostatnio doświadczył tego znany polski sędzia piłkarski Szymon Marciniak – zauważa felietonista Interii Biznes.

- Dzisiaj trochę sobie pofilozofuję. Będzie o Sokratesie, o poprawności politycznej cancel culture no i nie mogło zabraknąć w tym kontekście sędziego Szymona Marciniaka. Cóż żeś ty Atenom uczynił Sokratesie? - to chyba tak brzmiało pytanie postawione przez Norwida. No właśnie, co on takiego uczynił, że go zabili, że kazali mu wypić cykutę - pyta Gwiazdowski w najnowszym podcaście video. 

I przypomina, że Sokrates sam nic nie napisał, więc znamy go tylko z dialogów Platona. O Sokratesie pisał jeszcze Ksenofont, Arystoteles, ale to Platon uczynił go nieśmiertelnym. I proces uczynił go nieśmiertelnym, że skazali go na śmierć.

Reklama

Sokrates krytykował - wskazuje Gwiazdowski - demokrację. - Tę rozpasaną ateńską demokrację. Pod pozorem tego, że krytyka demokracji sprzyjała oligarchom w pewnym momencie, po obaleniu oligarchów, demokraci wymierzyli Sokratesowi wyrok. Co jest w tym ciekawego dla analizy prawnej? Otóż, Sokrates mógł po wyroku uciec, przynajmniej tak wynika z dialogów Platona (...) Ta rozmowa dla idei państwa prawnego jest kluczowa. Sokrates mówi tak: jak zgodziłeś się zrobić coś co nie jest niesprawiedliwe to masz to zrobić. Jak zgodziłeś się zrobić coś co jest niesprawiedliwe to wszystko zależy od tego w jakich warunkach się zgodziłeś. Bo jeżeli zgodziłeś się w sposób niesprawiedliwy, tzn. pod wpływem błędu albo groźby, to nie musisz tego robić, nawet jeśli jest to sprawiedliwe a tym bardziej jeśli jest to niesprawiedliwe - przypomina felietonista Interii Biznes.

- Sokrates zgodził się stanąć przed demokratycznym sądem, który go skazał. Zgodził się sam. Więc to jest sprawiedliwe. Bo jakbyśmy chcieli obalać wszystkie wyroki, które zapadają w mieście, jak tłumaczył Sokrates, to byśmy mieli poważny problem. Zniszczylibyśmy miasto, a Sokrates nie chce niszczyć Aten mimo że je krytykuje. Ten proces i ten wyrok dla idei praworządności ma bardzo duże znaczenie. Zwłaszcza że o nim nie pamiętamy. Pamiętamy, że go skazali, ale nie wiemy za co, nie bardzo wnikamy w te drobne zagadnienia. Unosi nas coś innego. To coś innego to pewnego rodzaju kultura unieważnienia - mówi Gwiazdowski.

Skąd się wzięła cancel culture?

- Pewien niemiecki marksista Herbert Marcuse napisał kiedyś o tym w zbiorze esejów "Krytyka czystej tolerancji", który to tytuł nawiązywał w bezpośredni sposób do Kanta, ale z naukami o moralności Kanta nie miał nic wspólnego. Zwłaszcza taki esej "Tolerancja represywna". Na czym ona polega? Krzysztof Karoń kiedyś to ładnie ujął, mówiąc o tym, że to jest taka tolerancja, która nie toleruje tolerancji tolerującej - wyjaśnia Gwiazdowski.

I mówi: - Okazuje się, że jak ktoś ma inne podejście od naszego, jak np. Sokrates do spraw demokracji, to najlepiej go nie tolerować. Użyć zasady cancelingu, czyli wyrzucić człowieka. W przypadku Sokratesa zrobiono to fizycznie, dzisiaj skazuje się ludzi na śmierć cywilną. Ma polegać ona na tym, że mamy zapomnieć o kimś lub o czymś, nawet jeśli wcześniej się z nim zgadzaliśmy. Wystarczy potknięcie żeby człowieka zgnoić. Doszło do tego, że np. w Wielkiej Brytanii ta koncepcja cancelingu jest uważana za bardziej niebezpieczną dla życia społecznego niż populizm. Anglicy, którzy przeżyli już parę rzeczy związanych z tym wykluczaniem widzą zagrożenia troszeczkę inaczej. Dlaczego? Dlatego że populizm poszukuje poparcia jakiejś większości. A do cancelingu wystarcza poparcie jakiejś mniejszości, wystarczy by była ona odpowiednio krzykliwa. Bo jak pisał Marcuse - to nie ilość tylko jakość jest decydująca. U Marksa ilość przechodziła w jakość, ale to proszę państwa nie jest prawda. Ilość w jakość nie przechodzi - tłumaczy.

- Jakoś dzisiejszej debaty publicznej jest coraz gorsza. Kompletnie zapominamy o tym czego uczyli nas starożytni filozofowie, a zwłaszcza Platon ustami Sokratesa. Notabene nie bardzo wiemy ile w Sokratesie jest samego Sokratesa a ile w Sokratesie Platona jest samego Platona - dodaje Gwiazdowski.

Prawa społeczne się zmieniają

- Coś co kiedyś nazywane było tolerancją i uważane było za dość postępowe, w pewnym momencie za sprawą m.in. Marcuse stało się reakcyjne. Dlatego taką reakcyjną tolerancję należy wyeliminować, nie należy jej tolerować. Co wystarczy żebyśmy mogli coś nazwać reakcyjnym? Pogląd i to często jakiejś jednostki albo małej grupy osób. Ostatnio doświadczył tego znany polski sędzia piłkarski, obecnie chyba najlepszy sędzia piłkarski na świecie Szymon Marciniak. Wygłosił on mianowicie taki speech motywacyjny: Jak ważne jest dążenie do sukcesu. Notabene dobra mowa. Ale jak Sokratesa, ta jego mowa została wykorzystana przez Mentzena z Konfederacji - wskazuje Gwiazdowski.

- Tak jak krytyka demokracji Sokratesa była wykorzystywana przez oligarchów. Posypały się na Marciniaka gromy. Nie za to co mówił, bo mówił mądre rzeczy. Posypały się gromy za to, gdzie to powiedział (...) Wyrwali Mentzenowi coś z kontekstu, ale przypięli to do Marciniaka. I Marciniak musiał wygłosić samokrytykę. Szczerze powiem nie spodobało mi się to bardzo, bo żeby mógł poprowadzić ten finał Ligii Mistrzów, musiał zaprzeczać temu co zrobił. A naprawdę on nic złego nie zrobił. Złamali człowieka. A chcieli złamać mu karierę. Nie wiem jaki był prawdziwy zamysł: czy myśleli że UEFA od prowadzenia tego meczu go odsunie, czy może chcieli żeby wygłosił samokrytykę - zastanawia się Gwiazdowski.

Tak postawiona narracja - podkreśla - jest naprawdę bardzo niebezpieczna. Przecież możemy wymyślić sobie zupełnie inną sytuację. - Chwilę po awanturze z sędzią Marciniakiem wybuchła awantura o filmik, na którym Andrzej Seweryn mówi to co mówi, tzn. klnie jak szewc przeciwko PiS-owi. PiS zrobił z tego wielką aferę. Pojawiły się tezy, że to nagranie zostało z telefonu Seweryna wykradzione. No pewnie przez Pegasusa. I ci wszyscy obrońcy praworządności i krytycy Marciniaka łyknęli to tłumaczenie, uznali za oczywiste. Gdyby Marciniak ciut-ciut poczekał, jeden dzień może, to mógłby powiedzieć, że on nagrał sobie ten speech motywacyjny w swoim telefonie, ale mu Mentzen ukradł i tak naprawdę na tej scenie to był nie on, jakiś jego awatar. Ciekawe jakie wtedy byłyby reakcje na tego typu działania. Oczywiście uznano by to za absurd - mówi felietonista Interii.

Jak dodaje: - Absurdów to my mamy w życiu społecznym coraz więcej. W naszym życiu i społecznym i politycznym, bo polityka dominuje nasze życie społeczne. Nie tak powinno być, nie tak się umawialiśmy, tzn. nie my - pradziadowie, którzy tworzyli państwo.

- U nas rządy zwiększają sobie swoje kompetencje krok po kroku. Wszystkie rządy. Dzięki temu znajduje się coraz więcej ludzi, którzy są tą krzykliwą mniejszością, próbującą powiedzieć politykom: nas słuchajcie a nie ich. To nas do niczego dobrego nie może doprowadzić. Tak jak głupie przepisy podatkowe, o których już tyle razy mówiłem. Jeżeli skutek jest zły, to podstawa nie może być dobra - mówi.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »