Artur Popko, Budimex: Wzrosły koszty, trzeba waloryzować kontrakty
Sytuacja w branży budowlanej jest trudna. Wydawało się, że czas pandemii przeszliśmy w bardzo dobrej kondycji, właśnie wychodziliśmy na prostą i nagle wpadliśmy w kolejny trudny okres związany z napaścią Rosji na Ukrainę. Na to nałożył się wzrost cen materiałów budowlanych - stali, kruszyw - i przerwanie łańcuchów dostaw, co utrudnia realizację dużych kontraktów. W dodatku w 2021 r. skończyła się perspektywa unijna, dopiero wchodzimy w nową, jest więc mniej postępowań przetargowych, a wojna tuż za naszą granicą zmniejszyła też liczbę zagranicznych inwestycji w Polsce. Mamy też coraz większą inflację i oczekiwania płacowe pracowników - mówi Interii Artur Popko, prezes Budimeksu.
- Bardzo odczuwamy też odpływ pracowników zza wschodniej granicy. W branży budowlanej pracuje milion osób, z czego 360 tys. to obywatele Ukrainy. 20-30 proc. z nich wróciło do kraju. Zaraz po rozpoczęciu wojny rząd podjął dialog z wykonawcami - bardzo to doceniamy. Co tydzień rozmawiamy z przedstawicielami rządu nt. sposobu wsparcia branży - może będzie to system w skali całego kraju, a może indywidualne podejście do każdego wykonawcy. Trzeba znaleźć sposób waloryzacji kontraktów. Owszem, jest w nich odpowiednia klauzula, wypracowaliśmy takie rozwiązanie 3 lata temu, ale zgodnie z nią waloryzacja nie może przekroczyć 5 proc. - to wystarczyło nawet w czasie pandemii, dziś już nie - podkreśla Popko.
- Zależy nam na rozwoju całej gospodarki - 7 proc. polskiego PKB to budownictwo. Na razie nie odczuwamy braku pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, główni zamawiający - GDDKiA oraz PKP PLK - kontynuują realizację swoich planów i uruchomiły program przetargów o wartości 12 mld zł, ale oczywiście liczymy na pieniądze z KPO, bo pozwolą one na wspomnianą waloryzację kontraktów, dadzą też więcej swobody samorządom, które też inwestują - mówi prezes Budimeksu. - Dziś realizacja kontraktów przypomina dwie wizyty na stacji paliw - przed rokiem za 300 zł tankowaliśmy auto do pełna, np. 60 litrów, dziś za te same pieniądze nalejemy już tylko 40 litrów, a dystans do przejechania pozostaje ten sam. Bez pomocy niektóre budowy trzeba będzie przerwać - dodaje.
- Trudny rok nie spowoduje konsolidacji branży. Tu rzadko dochodzi do przejęcia jednej firmy przez drugą, bo trzeba dużo czasu by zweryfikować kondycję spółki, także jej zobowiązania. Nawet jeśli firma zrywa nierentowny kontrakt to pozostaje odpowiedzialna za jego realizację - zwykle sprawa kończy się w sądzie. Trudno sobie wyobrazić by nowy właściciel chciał brać na swoją głowę takie problemy - mówi prezes Popko.
- Budimex to ponad 7 mld zł obrotu rocznie, prowadzimy działalność w całym kraju, prawie w każdym mieście. Chcemy ją dywersyfikować - dotyczy to przerobu odpadów, utrzymania dróg, a ostatnim naszym pomysłem są zielone źródła energii. Chcemy by do 2026 roku z nich właśnie pochodziła cała energia jaką zużywa firma. Kupiliśmy spółkę i realizujemy już pierwszą farmę wiatrową o mocy 7 megawatów. Interesuje nas także fotowoltaika, mamy już wiele inwestycji na etapie projektowania - zapowiada szef Budimeksu.
- A co do samego budownictwa - wychodzimy poza Polskę, składamy oferty w Czechach, na Słowacji i w Niemczech. W tym ostatnim kraju mamy już tysiąc pracowników i realizujemy dwa kontrakty, chcemy też brać udział w przebudowie linii kolejowej na Łotwie, są jeszcze kontrakty hydrotechniczne. Liczę że w przyszłości będziemy wspierać odbudowę Ukrainy, ale pomagamy już dziś - wysłaliśmy transport leków, współfinansowaliśmy też zakup karetek pogotowia - dodaje rozmówca Interii.
Wojciech Szeląg