Dorota Anna Wróblewska, Mentor Marki: Pomaganie buduje wizerunek marki
- Moralny sprzeciw to główny powód bojkotu firm, które nie wycofały się z Rosji oraz rosyjskich towarów. Takie prospołeczne postawy, działania dla wspólnego dobra, mają w Polsce bardzo długą tradycję. Jednocześnie chcemy taką akcją zaszkodzić temu, kogo uważamy za wroga - nasze zachowania społeczne łączymy z konsumenckimi. Tworzy się łańcuch działań, który może mieć - albo już ma - poważne skutki dla Rosji - mówi Interii Dorota Anna Wróblewska, ekspertka i właścicielka firmy Mentor Marki.
- Zarazem są to nasze indywidualne wybory, oglądamy w mediach akcje konkretnych osób, jak choćby tego człowieka, który stanął przed sklepem z tabliczką: "wchodząc do tego sklepu finansujesz wojnę". Oczywiście właściciel sklepu od tego nie zbankrutuje, ale obroty w tych dniach znacząco spadły. Ludzie lubią przyłączać się do akcji, które uważają za słuszne, bo lubią myśleć dobrze na własny temat. To okazuje się ważniejsze niż nasza własna strata, fakt że bojkotując sklep sami musimy odmówić sobie zrobienia w nim zakupów. Lubimy też działać w grupie, bo to upewnia nas że służymy słusznej sprawie, ma też dla nas znaczenie jak postrzegają nas inni - wyjaśnia Dorota Anna Wróblewska
- Ważną rolę do odegrania mają osoby znane, bo dają przykład, impuls, a nam bycie z nimi w jednej grupie daje dodatkową satysfakcję. Doradcy podpowiadają celebrytom takie właśnie akcje, bo to buduje ich wizerunek, ale nie ma powodu sądzić że nie robią tego z przekonaniem, one też chcą być postrzegane jednoznacznie pozytywnie - dodaje.
- Wzywamy firmy do bojkotu rynku rosyjskiego, ale pamiętajmy że przy podejmowaniu tak ważnych decyzji w grę wchodzą nie tylko aspekty wizerunkowe, trudno nawet powiedzieć że to one decydują. To skomplikowana operacja, która zabiera czas - z naszej perspektywy wojna trwa już bardzo długo, dla korporacji miesiąc to mgnienie oka. Korporacje wykorzystują ten argument, tłumacząc dlaczego mimo deklaracji - nadal prowadzą działalność w Rosji. Są też firmy, które poczyniły deklaracje i nie poszły za nimi żadne działania. To kwestia spójności marki. Im ważniejsze są dla niej wartości takie jak społeczna odpowiedzialność biznesu - tym bardziej zdecydowane są jej działania podczas tego kryzysu - przekonuje ekspertka. - Spójność wizerunkową bardzo trudno osiągnąć, bo rzeczywistość jej skomplikowana, w dodatku bardzo szybko się zmienia. Deklarowane wartości czasem bardzo trudno zmienić w czyny - mówi Wróblewska.
- Nie ma prostego rozwiązania dylematu czy menadżer powinien pozostać w firmie z której polityką się nie zgadza czy to może dobra okazja do zmiany drogi zawodowej. I znów - jeśli w nowym miejscu pracy są rozbudowane kodeksy etyczne to już na poziomie rekrutacji fakt odejścia z poprzedniej firmy z powodu moralnego sprzeciwu może mieć jakieś znaczenie. Mimo wszystko jednak nie sądzę by były to częste sytuacje - uważa ekspertka.
- Natomiast postawa całej korporacji może się za nią ciągnąć nawet długie lata. Firmy, które współpracowały kiedyś z nazistami, czują to przecież do dziś - dodaje.
Wojciech Szeląg