Dziś możemy zrobić już tylko jedno - oszczędzać energię. Były minister gospodarki ostrzega: Europę czeka ciężka zima
Ciężka zima czeka całą Europę, a Polska wcale nie jest w sytuacji lepszej od innych. Pozostaje nam radykalne oszczędzanie energii, tylko to możemy jeszcze zrobić - ocenia Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
- Ubytek gazu rosyjskiego w skali całej Europy to 150 mld metrów sześc.; nie jesteśmy w stanie tego zrekompensować dostawami z innych kierunków
- Krytycznie oceniam wypowiedzi przedstawicieli rządu, jakoby nie groziły nam braki nośników energii i że nasza sytuacja jest wyjątkowa w porównaniu z innymi państwami Europy. Nic nie wskazuje na to, że jesteśmy jakoś szczególnie zabezpieczeni - mówi Janusz Steinhoff
- Ciężka zima czeka całą Europę i trzeba się do tego przygotować. Odbiorcom indywidualnym gazu nie zabraknie, ale jego brak w przemyśle to wyższe ceny towarów
- Berlin przez lata prowadził fatalną politykę energetyczną, "uwiesił się" na gazociągu z Rosji i dziś ma tego efekty
- Rosjanie dostarczali nam 10 mld metrów sześć. gazu rocznie, tego już nie będzie. Poza gazoportem odbieraliśmy gaz z zachodu czy z południa Europy - i to też był gaz rosyjski. Poziom naszego bezpieczeństwa zależy więc od rosyjskich dostaw do Niemiec, a wszystko wskazuje że ich nie będzie w dotychczasowej ilości. Import przez gazoport nie wystarczy - jego przepustowość to 6 mld metrów sześć. Będzie też problem z zapełnieniem Baltic Pipe. Budowa tego gazociągu, który łączy nas z szelfem norweskim, to wielki sukces, to także realizacja pomysłu, który pojawił się już za rządów Jerzego Buzka - tu podziękowania i szacunek dla wysiłków Piotra Naimskiego, który zajmował się tym w obecnym rządzie i Piotra Woźniaka, gdy był szefem PGNiG - ale z tego co wiem, nie mamy kontraktów na dostawy gazu tą drogą. Norwegia wydobywa rocznie 110 mld metrów sześć. gazu, do którego jest długa kolejka - ostrzega Janusz Steinhoff. I dodaje: - Ostatnio Niemcy ogłosili jako sukces, że wynegocjowali dodatkowe dostawy.
- Możemy liczyć na gaz wydobywany na szelfie norweskim przez polskie spółki, tyle że to 2,5 mld metrów sześć. rocznie. Minister Moskwa (Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska - red.) mówi o tym, że polskie magazyny gazu są w całości wypełnione, ale trzeba pamiętać że ich pojemność w stosunku do zużycia jest jedną z najmniejszych w Europie! - zauważa.
- Pomysł by solidarnie oszczędzać gaz w całej Unii był bardzo racjonalny. Ubytek gazu rosyjskiego w skali całej Europy to 150 mld metrów sześc., 1/3 zapotrzebowania, nie jesteśmy w stanie tego zrekompensować dostawami z innych kierunków. 2-3 lata zabierze nam budowa niezbędnej do tego infrastruktury. Polska wysyła tymczasem sygnały, że nas te problemy nie dotyczą. Ciężka zima czeka całą Europę i trzeba się do tego przygotować. Oczywiście odbiorcom indywidualnym gazu nie zabraknie, ale jego brak w przemyśle to wyższe ceny towarów. W Niemczech dostęp do gazu to warunek działania np. przemysłu motoryzacyjnego, który jest jednym z filarów gospodarki. Berlin przez lata prowadził fatalną politykę energetyczną, "uwiesił się" na gazociągu z Rosji i dziś ma tego efekty. My jesteśmy całkowicie zdywersyfikowani, możemy cały gaz odbierać z innych kierunków - podkreśla rozmówca Interii.
- Polska stworzyła sobie dodatkowy problem wychodząc przed szereg jeśli chodzi o embargo na import rosyjskiego węgla. Wprowadziliśmy je z dnia na dzień pozostawiając na lodzie naszych importerów, którzy mieli podpisane kontrakty na dostawy. Rząd i opozycja zgodnie podjęli taką decyzję bez oceny skutków jakie to przyniesie. A efektem jest brak węgla opałowego, który kupowaliśmy w Rosji. Cała Europa wprowadziła takie embargo dopiero kilka dni temu, a my jeszcze pouczaliśmy innych, że powinni byli postąpić tak jak Polska. To było wyjątkowo nieeleganckie, zwłaszcza że Polska jest jedynym krajem UE, który utrzymuje znaczące wydobycie węgla - mówi Janusz Steinhoff.
- Pierwotny pomysł rządu, by wesprzeć finansowo tylko tych Polaków, którzy do ogrzewania używają węgla i zrobić to bez kryteriów dochodowych spotkał się z ostrą krytyką - i słusznie. Jarosław Kaczyński powiedział na wiecu że węgiel będzie kosztował w tym roku tyle co w ubiegłym i rząd próbował to przełożyć szybko na język ustawy. Wyszło fatalnie! Pomoc powinna objąć wszystkie nośniki energii, ale nałożyć kryterium dochodowości, a nawet wtedy będzie to kosztowało budżet olbrzymie pieniądze - szacuje się że ok. 60 mld zł - dodaje.
- Żeby uzyskać 1 mln ton węgla opałowego trzeba zaimportować 5 razy więcej miałów energetycznych, z których trzeba odsiać właściwe paliwo. Co więcej - nie mamy dziś sposobu by przetransportować 7-8 mln ton węgla, który miałby zastąpić import z Rosji, dowożony drogą kolejową. Zanim usuniemy bariery logistyczne - np. przepustowość portów - minie sporo czasu. Na miejscu rządu nie opowiadałbym więc Polakom o statkach z węglem, a namawiał ich do oszczędzania energii. W wielu krajach już wprowadza się plany ograniczenia temperatury w budynkach publicznych. Na to wszystko nakłada się przecież fatalna pogoda, wysychanie rzek i - w efekcie - kłopoty z chłodzeniem elektrowni np. reaktorów atomowych we Francji, która dziś importuje energię z innych krajów - zwraca uwagę b. wicepremier.
- Piotr Naimski i Piotr Woźniak zostali usunięci z grona osób podejmujących kluczowe decyzje, ubolewam, ale nie jestem tym zaskoczony, bo dziś kwalifikacje i doświadczenie nie mają żadnego znaczenia w polityce kadrowej. Naimskiego odwołano tuż przed uruchomieniem Baltic Pipe, który był jego "projektem życia". Obu pamiętam jako świetnych fachowców - podsumowuje.
Rozmawiał Wojciech Szeląg