Krzysztof Inglot, Personnel Service: Na czas wojny warto przenieść ukraiński biznes do Polski

- Pod względem deficytu pracowników Polska jest na szóstym miejscu w Europie. Na pierwszym są oczywiście Niemcy i tam pojedzie większość uchodźców z Ukrainy. Z 2,3 mln Ukraińców, którzy dotarli już do Polski, 40 proc. to osoby do 18. roku życia, a 15 proc. - osoby starsze, a część pojedzie dalej. Pracy w Polsce szukać będzie zatem 600-700 tys. osób, w większości kobiet, a tyle miejsc pracy już dziś możemy zaoferować - mówi Interii Krzysztof Inglot, założyciel firmy Personnel Service.

- Wprawdzie urzędy pracy oficjalnie wykazują 140-150 tys. wakatów, ale większość pracodawców po prostu nie zgłasza wolnych miejsc do urzędów, bo te i tak nie znajdą im pracowników. Realnie wolnych miejsc jest ok. 250 tys., a ich liczba będzie rosła - uważa Inglot. - Pracowników będzie potrzebowała na pewno branża e-commerce, za chwilę rusza turystyka, a więc hotele i restauracje, po raz pierwszy od lat na brak pracowników nie będą też zapewne narzekać rolnicy i sadownicy. 35 proc. polskich firm już dziś zatrudnia pracowników z Ukrainy, a kolejne zamierzają to zrobić. Specustawa bardzo to ułatwia, zwłaszcza dla małych firm. Wystarczy w ciągu 7 dni wypełnić odpowiednie zgłoszenie na stronie internetowej - dodaje.

Reklama

- Trzeba zrobić dużo więcej by dobrze wykorzystać kompetencje gości z Ukrainy. Próbujemy tego choćby w branży medycznej: dopuszczamy do pracy lekarzy, pielęgniarki, techników, początkowo pod nadzorem, te osoby mają 5 lat by nostryfikować dokumenty zgodnie z polskim prawem. Gdyby udało się podobnie potraktować kompetencje Ukraińców w innych branżach np. technicznych byłby to bardzo ważny krok - przekonuje ekspert.

- Prosimy też rząd by wsparł starania o przeniesienie ukraińskich firm do Polski. Większość z nich nie może dziś działać w Ukrainie. Gdyby dostali szybką ścieżkę rozpoczęcia działalności u nas, to oni sami zatrudniliby bardzo wielu obywateli Ukrainy. A z rzeczy bardzo konkretnych: prosimy - razem z Pracodawcami RP - Ministerstwo Pracy by pieniądze z Krajowego Funduszu Szkoleniowego przeznaczyło na pomoc psychologiczną i szkolenia z języka polskiego - większość kobiet, które teraz przyjechały z Ukrainy, nie pracowała wcześniej w Polsce - podkreśla Inglot.

- Do Ukrainy w pierwszych tygodniach wojny wróciło z Polski ok. 150 tys. osób. Ubytek tych pracowników w niektórych branżach np. w budownictwie - wymusi podwyżki płac. Nie bardzo jest jak zapełnić te luki. Ale to się zmieni gdy zakończy się wojna - polskie firmy na pewno wezmą udział w odbudowie Ukrainy, a wtedy to nie ukraińscy pracownicy będą jechali do Polski, a polscy - do Ukrainy - przewiduje Krzysztof Inglot.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

- Niemcy płacą pracownikom z Ukrainy trzy razy więcej niż my, pozostaną dla nich numerem 1, ale Polska jest zdecydowanie numerem 2. Za nami są USA, Kanada i wiele innych krajów, gdzie za godzinę pracy płaci się znacznie więcej niż u nas. Tak było jeszcze przed wojną. Przez lata budowaliśmy wzajemne zaufanie. Dziś 80 proc. polskich pracowników deklaruje że nie ma problemów w pracy razem z Ukraińcami. To od nas zależy czy napływ uchodźców z Ukrainy będzie dla nas problemem czy bodźcem dla rozwoju. W dodatku światowa gospodarka, a szczególnie nasza, ma przed sobą dobre perspektywy. Po doświadczeniach pandemii wiele firm postanowiło skrócić łańcuchy dostaw i przenieść produkcję podzespołów z Chin gdzieś bliżej. To wielka szansa dla Polski - mówi prezes Personnel Service.

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »