Marcin Pruszyński: Przedsiębiorcy mogą pomóc Ukraińcom najbardziej
- Konflikt za naszą wschodnią granicą silnie wpływa na naszą gospodarkę, choćby na cenę paliw. Jako przedsiębiorcy musimy pamiętać o zasadzie: chcesz pomagać, pomóż najpierw sam sobie. Musimy wygenerować przychód, by móc płacić naszym pracownikom, mocno przecież doświadczonym przez inflację. Trzeba ograniczać koszty, odłożyć wydatki, które nie są strategiczne, i zwiększać przychody. Warto przyjrzeć się marketingowi, to przecież nie tylko reklamowanie naszej firmy. Dzięki spójnemu marketingowi mój biznes nie tylko przetrwał covid, ale nawet się rozwinął - przekonuje Marcin Pruszyński, trener biznesu i przedsiębiorca. - Zróbmy co możemy, zamiast myśleć o tym, na co i tak nie mamy wpływu. Pamiętajmy, że pracownicy to nie koszt, a podstawowa wartość firmy. Jesteśmy odpowiedzialni za tych ludzi.
- Obcokrajowców - głównie Ukraińców - zatrudniam od czterech lat. W branży restauracyjnej nie jest dziś łatwo o pracowników, zwłaszcza w covidzie, gdy postrzegana jest ona jako mało stabilna. Na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że to wspaniali ludzie, bardzo zmotywowani, lojalni, szybko się uczą, można na nich polegać. Są też problemy - bariera językowa i fakt, że ci ludzie przychodzą często z zupełnie innych branż. Jako kucharzy i kelnerów zatrudniałem np. nauczycieli. Trzeba więc poświęcić więcej energii na wdrożenie tych ludzi, pomóc im w znalezieniu się w nowej sytuacji. Ale sam się przekonałem, że w dłuższym czasie to procentuje - mówi Marcin Pruszyński.
- Przedsiębiorcy mają większe możliwości pomocy uchodźcom, bo dysponują siecią kontaktów. Najpierw oczywiście trzeba pomóc ludziom na granicy, jest wiele takich inicjatyw, można do nich dołączyć. Druga sprawa to pomoc w dłuższej perspektywie. Ukraińcy to dumny naród, nie chcą jałmużny, ale pracy - my, jako przedsiębiorcy możemy im ją dać, pomóc stanąć na nogi, znaleźć mieszkanie i miejsce w szkole dla dziecka czy załatwić sprawy urzędowe. Na tym drugim etapie powinniśmy się skupić szczególnie - przekonuje ekspert.
- Przyszła do mnie kobieta z dzieckiem na ręku i łzami w oczach, zastanawiamy się właśnie jak jej pomóc - czy przeszkolić ją w mojej firmie czy może skontaktować z innym przedsiębiorcą, który lepiej wykorzysta jej kwalifikacje. Większość uchodźców to właśnie kobiety, najczęściej z dziećmi - one nie podejmą raczej pracy w pełnym wymiarze godzin. Dotąd pracowników z Ukrainy można było znaleźć dzięki agencjom pośrednictwa pracy, ale działali też... kierowcy, którzy przewozili tych ludzi i kojarzyli Ukraińców ze sprawdzonymi pracodawcami w Polsce. Była też "poczta pantoflowa", jedna osoba z Ukrainy polecała pracodawcę kolejnym.
Dziś ten system nie działa, w dodatku uchodźcy nie byli przygotowani do wyjazdu, tak jak dotąd pracownicy z Ukrainy, często nie mają nawet dokumentów. Trzeba więc niestandardowego myślenia o sposobach pomocy tym ludziom, większej elastyczności. Nie wszystko jeszcze działa dobrze np. jeśli chodzi o kwestie administracyjne, ale nie ma na co czekać. Widać też ruch w drugą stronę - wielu mężczyzn z Ukrainy wraca do kraju, jedni żeby walczyć, inni - by zająć się bliskimi. Trzymamy za nich kciuki - dodaje.
Wojciech Szeląg