Marzena Rudnicka, prezes KIGS: Jesteśmy nieprzygotowani na starzenie się społeczeństwa

Pierwszym krokiem powinno być poprawienie poziomu aktywności zawodowej dojrzałych osób. Bez osiągnięcia tego celu nie uda się poprawić jakości opieki zdrowotnej, bo na to potrzebne są pieniądze z podatków, a te biorą się z pracy - mówi Interii Marzena Rudnicka, prezes Krajowego Instytutu Gospodarki Senioralnej.

Monika Krześniak-Sajewicz: Czy ogłoszona właśnie przez rząd strategia demograficzna ma propozycje rozwiązujące problem starzenia się społeczeństwa i polityki senioralnej?

Marzena Rudnicka, prezes Krajowego Instytutu Gospodarki Senioralnej: - Obecnie żyjemy średnio o 20 lat dłużej niż w latach 50 tych, jednocześnie dłużej trwa okres edukacji, później zakładane są rodziny, kobiety później rodzą dzieci, ale okres pracy trwa tak samo krótko jak wówczas.

Paradoks tej sytuacji polega na tym, że mimo tego, że żyjemy 20 lat dłużej, to wydłużamy tylko okres "bycia emerytem". Wpadamy zatem w poważną nierównowagę między aktywnością zawodową, a pozostałymi okresami życia.  Taka proporcja mocno uderza w finanse publiczne, w system emerytalny, system ochrony zdrowia. To niebezpieczna pułapka. W takich długoplanowych programach rządowych celem powinno być nie tylko skupienie się na seniorach, na osobach już będących na emeryturze i wymagających wsparcia, ale program powinien sięgać znacznie młodszych ludzi, aby dobrze przygotować ich do godnej i zdrowej starości. Zachowanie jak najdłużej samodzielności, zdrowia oraz aktywności zawodowej, która sprzyja aktywności społecznej,  wymaga świadomości jak się do tego przygotować i  wsparcia w programach rządowych. Dziś rynek pracy nie jest przyjazny już dla pięćdziesięciolatków. Jak zatem mają planować swoje wydłużanie aktywności zawodowej po nabyciu uprawnień do emerytury. Bez realnych zachęt i wytycznych dla pracodawców, nie ma szans na szybkie zmiany. W tym miejscu należy podkreślić, że Wskaźnik Aktywnego Starzenia (IAA) publikowany co roku przez Komisję Europejską plasuje Polskę na ostatniej pozycji w działaniach na rzecz aktywnego starzenia, gdzie jednym z czterech obszarów jest aktywność zawodowa osób 55+.

Reklama

- Taka sytuacja wymaga zmian na rynku pracy. Pracodawcy potrzebują realnych zachęt, aby zatrzymywać i zatrudniać dojrzałych pracowników, a ci drudzy powinni być niedyskryminowani z uwagi na wiek i umiejętnie motywowani do wydajnej pracy przed,  a może nawet i po nabyciu uprawnień emerytalnych.

- Wracając do strategii demograficznej, uważam, że pierwszym krokiem powinno być właśnie poprawienie poziomu aktywności zawodowej dojrzałych osób. Bez osiągnięcia tego celu nie uda się poprawić jakości opieki zdrowotnej, bo na to potrzebne są pieniądze z podatków, a te biorą się z pracy.

Tymczasem w rządowej strategii demograficznej w rozdziale dotyczącym zwiększania dzietności czytamy m.in., że ważną rolę w opiece nad dziećmi odgrywają dziadkowie i osoby starsze, które przez wspieranie rodziców w opiece nad dziećmi mają pozytywny wpływ na dzietność oraz przyczyniają się do łagodzenia konfliktu rodziców między obowiązkami domowymi a pracą zawodową ". Jak Pani podoba się takie podejście, żeby dziadkowie zamiast pracować jeśli im zdrowie na to pozwala, zajmowali się wnukami?

- To bardzo krótkowzroczne spojrzenie na problem i to z kilku powodów. Silne więzi rodzinne i babcia czy dziadek nie zastąpią systemu opieki żłobkowej i edukacyjnej. Wtłaczanie w rolę opiekuna do dzieci osoby, która przechodzi na emeryturę często odbywa się z braku wyboru. Kiedy żłobek jest za drogi albo za daleko, babcia okazuje się najlepszym rozwiązaniem. Nie ma w tym nic złego, gdyby nie skala, w jakiej to się odbywa. Czasem wydaje się, że do opieki nad dziećmi angażuje się dziadków tylko na chwilę, ale po roku wyjścia z rynku pracy, powrót do aktywności zawodowej w tym wieku jest niezwykle trudny.

Czy w Polsce jest w ogóle jest system opieki senioralnej?

- Polski system skupia się punktowo na pewnych problemach różnych grup osób starszych. Beneficjentami programów rządowych są osoby, które już są na emeryturze. Skoro starzenie się jest procesem, program lub system związany ze starzeniem się społeczeństwa również powinien zahaczać o młodsze pokolenia, które powinny umieć przygotowywać się do dobrej i aktywnej starości. Aby ludzie  jak najdłużej żyli w zdrowiu, mogli pracować i uczestniczyć w pełni w życiu społecznym, potrzebują się do tego znacznie wcześniej przygotować. Program rządowy powinien zatem dotyczyć aktywnego i zdrowego starzenia się, a nie tylko działań dla osób już będących w starszym wieku. Programy kierowane do osób w wieku około 40 lat powinny pomagać budować im zasoby, z którymi będą wchodziły w kolejne etapy starzenia się. Te zasoby to praca, czyli również finanse, zdrowie, relacje.

Czy my jesteśmy przygotowani na to, że dłuższą pracę po prostu wymuszą coraz niższe emerytury i spadająca stopa zastąpienia (relacja emerytury do zarobków)? Trzeba będzie pracować coraz dłużej i rodziny nie będą w stanie zapewnić całodziennej opieki ich starszym członkom.

- W związku z tym, że oczekiwana średnia wieku się tak bardzo wydłużyła, to obecnie sytuacja wygląda tak, że opiekę nad sędziwymi osobami sprawują ich dzieci, które również są w wieku emerytalnym.  Osoby około 60-letnie opiekują się 80-latkami i starszymi. Taki stan rzeczy powoduje, że osoby, które pełnią rolę opiekunów są bardziej narażone na pogorszenie zdrowia i znacznie szybciej same będą  potrzebować opieki. Mamy, zresztą nie tylko w Polsce, zbliżające się "tsunami niesamodzielności", które oznacza konieczność zapewnienia opieki długoterminowej coraz większej liczbie osób przy dynamicznie spadającym zasobie rąk do pracy i coraz krótszej kołderce finansów publicznych na ten cel. Obecnie największym wyzwaniem jest wydłużenie okresu życia w dobrym zdrowiu i w aktywności zawodowej. Profilaktyka i opieka zdrowotna powinna koncentrować się na jak wydłużeniu czasu w samodzielnym funkcjonowaniu jednostek przy jednoczesnym spadku odsetka osób wymagających codziennej opieki.

Które kraje sobie w miarę dobrze sobie radzą z tym problemem?

- Takim przykładem są Niemcy, gdzie funkcjonuje zupełnie inny model rodziny i relacji międzypokoleniowych. Tam senior czy seniorka sprawująca opiekę nad wnukami są rzadkością. Oni pozostają bardzo długo aktywni zawodowo, co też poprawia ich sytuację finansową i ten portfel emeryta jest grubszy. Ponadto funkcjonuje tam rozwinięty system wsparcia osób o różnych stopniach samodzielności,  zarówno w zróżnicowanych wypłatach świadczeń opiekuńczych, ale są też np. mieszkania z asystą dla osób, które mogą zamieszkiwać same, są we względnie dobrej kondycji, ale potrzebują już pewnej pomocy lub po prostu cierpią na samotność. Podobnie wygląda system francuski, gdzie poczynając od wspierania osób zamieszkujących u siebie w domu, ale włączanych do aktywizacji,  poprzez system mieszkalnictwa senioralnego do wsparcia opiekuńczego i medycznego w opiece długoterminowej.

W Polsce w ogóle pojawiały się choć pilotażowe programy?

- Jedyny taki program jaki pamiętam, to Senior Wigor sprzed kilku lat, obecnie prowadzony pod nazwą Senior Plus,  polegający na wsparciu samorządów przez rząd w otwieraniu i prowadzeniu placówek dziennego pobytu oraz klubów dla osób starszych. Samorządy dostają dopłaty do adaptacji i uruchomienia takiego ośrodka plus dopłaty do każdej osoby korzystającej z tej pomocy. Jednak wciąż za mało samorządów korzysta z tego rozwiązania, ponieważ boją się, że po okresie realizacji projektu, kiedy będą musiały utrzymywać taką placówkę jedynie z własnych środków, nie będzie ich na to stać. To duża bariera, a uważam, że takie placówki dziennej opieki są bardzo dobrym rozwiązaniem między opieką świadczoną w miejscu zamieszkania, a opieką całodobową. Osoba starsza przebywa wśród rówieśników, otrzymuje opiekę i najczęściej wyżywienia oraz jakieś formy zabiegów rehabilitacyjnych, co powoduje, że znaczniej później albo wcale będzie potrzebowała drogiej opieki całodobowej.

- Kilka domów dziennego pobytu powstało ze środków unijnych w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych. Nasza fundacja jest przykładem podmiotu realizującego taki program w Małopolsce, w Pieninach we współpracy z trzema gminami. Placówki dziennego pobytu powinny być w każdej gminie.

Monika Krześniak-Sajewicz

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »