Michał Kędzierski, OSW: Niemcom może zabraknąć własnej energii

Zmiana źródeł energii i wygaszanie atomu oraz bloków węglowych sprawi, że Niemcy z eksportera mogą stać się importerem energii. Gospodarstwa domowe w Niemczech płacą za energię elektryczną najwięcej w UE ze względu na znaczącą opłatę OZE. Mimo to sam kierunek, w jakim idzie transformacja, konsumenci oceniają dobrze. Krytykują natomiast sposób wdrażania Energiewende przez kolejne rządy - mówi Interii Michał Kędzierski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

Monika Borkowska, Interia: Jak wygląda sytuacja na rynku energetycznym w Niemczech?

Michał Kędzierski, analityk OSW: - Niemcy od dwudziestu lat intensywnie wspierają rozwój OZE, zwłaszcza energetyki wiatrowej i fotowoltaicznej. W 2020 r. odpowiadały one już za 46 proc. zużycia energii elektrycznej. Szczególnie w ostatniej dekadzie przyrost źródeł odnawialnych był tak duży, że w połączeniu z licznymi elektrowniami węglowymi, gazowymi i jądrowymi dał dużą nadwyżkę energii, która była eksportowana do innych krajów. W połowie dekady saldo wynosiło nawet 50 terawatogodzin rocznie. Ale to się już zmienia wraz z wygaszaniem elektrowni jądrowych (z końcem tego roku zostaną zamknięte trzy bloki jądrowe, a z końcem 2022 r. ostatnie trzy) oraz opalanych węglem kamiennym i brunatnym. W ciągu dwóch lat z rynku ubędzie nawet 18 GW mocy. Wielu ekspertów spodziewa się, że w połowie lat 20., w przypadku zbyt wolnego przyrostu mocy odnawialnych i gazowych, Niemcy staną się importerem energii netto.

Reklama

Czy ten potencjalny deficyt nie budzi obaw niemieckich władz?

- Oczywiście, trwają dyskusje na ten temat. Federalny Trybunał Obrachunkowy, który jest odpowiednikiem naszego NIK-u, opublikował właśnie raport dotyczący wdrażania niemieckiej transformacji energetycznej. Dwie największe wątpliwości, jakie wskazano w dokumencie, to wysokie ceny energii dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich firm (bo duże, najbardziej energochłonne, cieszą się pewnymi przywilejami, np. mają obniżoną stawkę opłaty OZE), a także bezpieczeństwo dostaw energii w kontekście spodziewanej luki produkcyjnej. Przy czym - zdaniem władz i większości ekspertów - nie ma tu ryzyka załamania się systemu i groźby blackoutu. Ten niepokojący scenariusz polega na tym, że Niemcy będą musieli wspierać się importem. Dlatego duży nacisk kładziony jest na rozbudowę połączeń energetycznych z innymi krajami. Choćby kilka dni temu oddano do użytku interkonektor z Norwegią o mocy 1400 MW, a w zeszłym roku z Belgią - o mocy 1000 MW.

Węgiel na razie stanowi jeszcze dość istotną część niemieckiego systemu energetycznego.

- W 2020 r. z węgla kamiennego pochodziło niecałe 8 proc. wyprodukowanej w Niemczech energii elektrycznej, a z węgla brunatnego - 16 proc.. Moc zainstalowana elektrowni na węgiel kamienny wynosi 24 GW, a tych na węgiel brunatny - 20 GW, przy czym części z nich znajduje się w rezerwie. To się jednak z roku na rok zmienia wskutek przyjętej w ubiegłym roku ustawy regulującej proces odejścia od węgla. Do 2038 r. wygaszone mają zostać wszystkie elektrownie węglowe. Przewidziano możliwość przyspieszenia tego procesu o 3 lata. Węgla kamiennego Niemcy nie wydobywają już od końca 2018 r., wydobywają jednak węgiel brunatny. W 2018 r. byli wciąż pierwszym producentem i konsumentem tego surowca na świecie (przed Chinami, z rocznym wolumenem 166 mln ton). Sytuacja w tym obszarze będzie się zmieniać wskutek rosnących cen uprawnień do emisji. W latach 2019-2020 obserwowano wyraźny spadek wydobycia wraz ze spadającym wykorzystaniem węgla brunatnego. Wskutek wygaszenia elektrowni jądrowych Niemcy spodziewają się jednak okresowego wzrostu generacji z węgla w połowie lat 20., podobnie jak to było dekadę temu po wygaszeniu elektrowni jądrowych w 2011 r.

Ceny energii płacone przez odbiorców indywidualnych są w Niemczech najwyższe w UE. Czy to nie budzi niezadowolenia tamtejszych konsumentów?

- Wzrost generacji z OZE w Niemczech przekłada się na spadek cen energii na rynku hurtowym, prowadząc przy tym coraz częściej do negatywnych cen. Niemiecki system zakłada jednak, że każdy konsument energii składa się na wsparcie rozwoju instalacji odnawialnych za pośrednictwem opłaty OZE. Na przestrzeni ostatniej dekady jej stawka wzrosła ponad trzykrotnie. To ona przede wszystkim odpowiada za znaczący wzrost cen energii dla gospodarstw domowych. Obecnie to jedna piąta rachunku za prąd. Jeszcze większą składową rachunku jest opłata sieciowa. Z niej finansuje się rozbudowę sieci, by można było przesyłać energię z północy kraju na południe. Budowa idzie wolno, są duże opóźnienia w harmonogramie. Gdy pojawia się nadmiar energii wiatrowej, która ze względu na ograniczenia systemowe nie może być przesyłana na południe, wiatraki są wyłączane, a operatorzy dostają rekompensatę, która pochodzi również z opłaty sieciowej. To system naczyń połączonych. Wysokość tych opłat budzi niezadowolenie ludzi, ale nie wpływa na poparcie dla idei transformacji energetycznej, czyli Energiewende. Kierunek działań popiera aż 80 proc. społeczeństwa. Niemcy regularnie krytycznie oceniają natomiast sposób wdrażania tej strategii przez kolejne rządy, a ceny energii należą tu do głównych powodów niezadowolenia. Najbardziej ten problem dotyka gorzej sytuowanych Niemców.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Jakie są plany rozwoju OZE w Niemczech na najbliższe lata? Czy ambitna polityka klimatyczna UE jest dla tego kraju wyzwaniem?

- Rządowe plany zakładają, że moc zainstalowana wiatraków na lądzie ma wzrosnąć do 2030 r. z 55 do 71 GW, fotowoltaiki z 54 do 100 GW, a morskich farm wiatrowych z 8 do 20 GW (a w perspektywie 2040 r. do 40 GW). Na koniec dekady z OZE powinno pochodzić 65 proc. zużywanej w Niemczech energii elektrycznej. Przy czym założenia te nie uwzględniają jeszcze podwyższonego celu redukcji emisji w UE na 2030 r. (z 40 proc. do 55 proc.). Berlin zakłada, że będą musiały zostać skorygowane w górę. Duże nadzieje Niemcy pokładają w fotowoltaice i offshore, ponieważ w przypadku lądowych farm wiatrowych pojawił się duży problem z akceptacją społeczną dla nowych projektów. Mieszkańcy regionów, w których budowane są wiatraki, sprzeciwiają się inwestycjom ze względu na kwestie krajobrazowe czy obawy zdrowotne. Skargi płyną także od organizacji środowiskowych, lotnictwa, wojska. To poważne wyzwanie dla realizacji celów Energiewende.

Jak blisko zabudowań mogą być tam stawiane wiatraki na lądzie? Jak wyglądają przepisy w tym zakresie?

- To wygląda różnie w różnych landach. W Bawarii jest ograniczenie podobnie jak u nas, turbiny muszą być zlokalizowane w odległości nie mniejszej niż 10-krotność ich wysokości od zabudowań mieszkalnych. W Brandenburgii i Nadrenii Północnej-Westfalii jest to np. odległość 1 km, którą zresztą rekomenduje rząd federalny. Każdy kraj związkowy ma prawo regulować tę kwestię na własną rękę.

Co w przyszłości ma być stabilizatorem niemieckiego systemu energetycznego?

- Przejściowo, do połowy lat 30., będzie rosła rola gazu ziemnego. Szacunki mówią, że generacja energii elektrycznej z tego źródła może wzrosnąć dwukrotnie, do około 25 proc. Niemcy chcą jednak, by w drugiej połowie lat 40. ich system był w pełni neutralny emisyjnie, a to oznacza, że będą musieli zrezygnować również z gazu ziemnego. Wówczas elektrownie gazowe, pełniące rolę back-upu, miałyby być opalane już nie gazem ziemnym, a zielonym wodorem lub gazami syntetycznymi pozyskiwanymi z OZE. Ważną rolę odgrywać mają ponadto m.in. wspomniane rozbudowa systemu przesyłowego i interkonektorów, rozwój magazynów energii, a także zarządzanie popytem.

Niemcy mocno stawiają na rozwój technologii wodorowych, zamierzają odegrać istotną rolę w tym sektorze. Mają szansę stać się liderem europejskim?

- Chcą zostać globalnym liderem w kwestiach technologicznych, tzn. w produkcji i eksporcie technologii wodorowych, które niemiecki biznes uważa za przyszłościowe. Niemcy są przy tym świadomi, że nie będą w stanie produkować tyle wodoru, aby pokryć bardzo duże zapotrzebowanie własnej gospodarki. Będą uzależnieni od importu, podobnie jak obecnie np. w przypadku gazu ziemnego. Natomiast ze względu na swoje centralne położenie w Europie chcą stać się hubem wodorowym i czerpać z tego korzyści, gdy powstanie już ogólnoeuropejska sieć wodorowa.

Monika Borkowska

Darmowy program - rozlicz PIT 2020

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: energia | odnawialne źródła energii | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »