Morskie farmy wiatrowe: Jedna koncesja na Bałtyku to dla BP za mało
Koncern BP jest zainteresowany wielkoskalowymi inwestycjami, jeśli chodzi o budowę morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Nie interesują go pojedyncze mniejsze projekty. Bierze pod uwagę realizację inwestycji z jedną z polskich grup. Niezbędna jest jednak otwartość rynku i sprzyjające środowisko regulacyjne – mówi w wywiadzie dla Interii Michał Obiegała, dyrektor ds. korporacyjnych i komunikacji w BP.
Monika Borkowska, Interia: Czy BP zamierza startować w drugiej rundzie koncesyjnej dla wiatraków na Morzu Bałtyckim?
Michał Obiegała, BP: Jesteśmy zainteresowani postępowaniami rozstrzygającymi na budowę morskich farm wiatrowych na Bałtyku pod warunkiem jednak, że będziemy mogli liczyć na sprzyjające środowisko regulacyjne, które zapewni nam stabilność tej inwestycji w perspektywie 25-30 lat. Ostateczna decyzja będzie też zależała od otwartości rynku. W innym przypadku trudno będzie podjąć taką decyzję, wiąże się to przecież z ogromnymi nakładami w długim okresie. Cały czas przygotowujemy się i sprawdzamy możliwości biznesowe.
Mówiąc o otwartości rynku ma pan na myśli jednakowe traktowanie wszystkich oferentów?
- Tak, mam na myśli jednakowe traktowanie wszystkich starających się o pozwolenie na budowę wiatraków. Konkurencja dla rynku jest dobra. Im więcej podmiotów będzie się starać o pozwolenia, tym większa szansa na terminowe zakończenie większej części projektów.
Jakiego rzędu moce interesowałyby BP?
- Koncern jest zainteresowany wielkoskalowymi inwestycjami. Nie interesują nas pojedyncze mniejsze projekty. Na tym etapie jest jednak za wcześnie, by deklarować konkretne wielkości.
Czy należy rozumieć, że jedna koncesja to dla spółki za mało?
- Jedna to dla nas faktycznie byłoby za mało. Nie interesują nas pojedyncze mniejsze projekty.
BP planuje występować po koncesje w pojedynkę, czy w partnerstwie?
- Rozważamy wszystkie opcje biznesowe. Dużo będzie zależało od ostatecznego rozporządzenia dotyczącego kryteriów oceny wniosków. Na podstawie tych kryteriów każdy będzie mógł sobie odpowiedzieć na pytanie, ile jest wart jego udział osobiście, a ile z partnerem.
Polskie grupy energetyczne mają duży apetyt, jeśli chodzi o drugą falę inwestycji na Bałtyku. BP dopuszcza możliwość współpracy z którąś z polskich firm?
- Nie wykluczamy żadnej możliwości. Taki scenariusz również jest przez nas rozważany.
Jakie projekty w zakresie offshore wind prowadzi koncern na świecie?
- Obecnie w fazie rozwoju znajdują się projekty o mocy zainstalowanej 7,4 GW: 4 GW w USA i 3,4 GW na Morzu Irlandzkim. Amerykańską inwestycję prowadzimy z koncernem Equinor, na Morzu Irlandzkim współpracujemy z partnerem niemieckim, spółką EnBV. Dodatkowo współpracujemy ze spółką Aker na norweskim szelfie kontynentalnym. Dla nas jest naturalne, by tego typu duże inwestycje realizować z partnerami strategicznymi.
BP interesują tylko polskie wody terytorialne, czy inwestycje na całym Bałtyku?
- Bierzemy pod uwagę Polskę, która jest wysoko na liście naszych priorytetów.
Dlaczego akurat Polska?
- Bo prowadzimy tu zintegrowany biznes od trzydziestu lat. Koncern BP jest liczącym się graczem w Polsce. Zatrudniamy w kraju około pięciu tysięcy osób. Naszym flagowym biznesem są stacje benzynowe, posiadamy około 570 obiektów pod marką BP. Do tego dochodzi biznes olejowy, biznes paliw lotniczych, inwestycje spółki Lightsource BP, w której mamy 50 proc. udziałów. Spółka ta zrealizuje projekty fotowoltaiczne o mocy zainstalowanej ok. 760 MW i myśli o dalszym długofalowym rozwoju.
Jak ocenia pan przygotowanie infrastruktury pod przyszłe projekty wiatrowe na morzu? Czy Polska zdąży przystosować do potrzeb inwestorów port instalacyjny?
- Porty odegrają kluczową rolę przy budowie farm na morzu. Konieczne jest ich udostępnienie, jeśli faktycznie wartość lokalnego łańcucha ma być jak największa. Jeśli porty nie będą gotowe, inwestycje mogą zostać opóźnione w czasie.
Niewykluczone, że inwestorzy skorzystają w takiej sytuacji z portów zagranicznych...
- Mamy nadzieję, że porty będą gotowe przed drugą falą inwestycyjną. Jeśli będziemy mieli możliwość inwestowania w Polce, będziemy chcieli maksymalizować lokalne zasoby. Bez portów ten polski wkład byłby dużo niższy. Podpisaliśmy niedawno umowę sektorową na rzecz rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce, co jest potwierdzeniem naszej polityki w tym zakresie. Pokazujemy to zresztą od lat w innych sektorach naszej działalności. Biznes BP w Polsce w dużej mierze oparty jest o lokalny łańcuch dostaw, współpracujemy tu na miejscu z bardzo wieloma przedsiębiorcami.
Czy spiętrzenie projektów offshorowych nie tylko w Polsce, ale i na świecie, nie rodzi ryzyka, że zabraknie mocy, by obsłużyć proces inwestycyjny? Myślę tu zarówno o specjalistycznych statkach jak i dostawcach elementów do farm itd.
- Jeśli rynek będzie otwarty i konkurencyjny, inwestycje będą prowadzone przez różnych graczy. Każdy z nich będzie szukał swoich ścieżek dostępu do produktów, materiałów, usług. To bezpieczniejsze dla rynku. Wręcz zmniejsza się wtedy ryzyko niedotrzymania harmonogramów. A to z punktu widzenia polityki klimatycznej Polski i transformacji energetyki jest kluczową kwestią.
Drożeje energia, surowce, praca. Czy to wpływa na koszty realizacji inwestycji i opłacalność projektów?
- Mówimy o inwestycjach długoterminowych. Ceny w tak długim czasie mogą się wielokrotnie zmieniać. Inwestor, który ma doświadczenie i wiedzę, uwzględnia to w swoich planach. Myślę, że zjawiska, które obserwujemy w tej chwili, nie są aż takim problemem.
Jakie w takim razie ryzyka BP uznaje za największe?
- Z naszej perspektywy to ewentualny brak otwartości polskiego rynku. Gdyby okazało się, że projekty zostaną skumulowane w ręku pojedynczych inwestorów, ryzyko ich zakolejkowania i opóźnienia harmonogramów znacząco wzrośnie. Im mamy więcej inwestorów, tym większa szansa, że duża część projektów powstanie o czasie.
A wykwalifikowana kadra? Czy na rynku jest wystarczająca liczba specjalistów?
- To faktycznie spore wyzwanie, kluczowe jest zapewnienie odpowiedniego poziomu zatrudnienia przy tak skomplikowanych inwestycjach. Firma BP prowadzi już rekrutację specjalistów w obszarze morskiej energetyki wiatrowej, zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. Koncern działa przecież od dziesiątek lat w offshorze związanym z wydobyciem ropy i gazu. Mamy już wypracowane kompetencje w tym zakresie, co daje nam pewne przewagi.
Finansowanie inwestycji w morską energetykę wiatrową nie przysparza większych problemów? Jak zapatrują się banki na takie projekty?
- Widzimy dużą otwartość ze strony banków, jeśli chodzi o finansowanie inwestycji związanych z zieloną transformacją, zbieżnych ze strategią Unii Europejskiej. To nie jest aż tak skomplikowany proces, szczególnie dla takiego gracza jak koncern BP, który ma doświadczenie w realizacji złożonych projektów i w przeszłości udowodnił wielokrotnie, że jest w stanie wykonać prace na czas i w założonym budżecie.
Monika Borkowska