Polska firma chce leczyć choroby serca prościej i taniej
Powołaliśmy spółkę, kiedy pewna amerykańska firma podkradła pomysł jednego z nas - uznaliśmy, że pora zabezpieczyć naszą własność intelektualną. Chcemy, by zabiegi kardiologiczne można było wykonywać prościej i taniej, a więc także w uboższych krajach - wyjaśnia Sanjeev Choudhary, prezes Medinice.
- Małe firmy sektora MedTech biorą na siebie ryzyko innowacji
- Giganci na rynku odkupują i wdrażają rozwiązania
- Polska jest zbyt małym rynkiem do komercjalizacji produktów medycznych
- Rzeczywiście Polska nie kojarzy się z innowacjami w medycynie, jednak firmę Medinice stworzyli polscy lekarze, którzy mieli wiele pomysłów na nowe metody leczenia w obszarze kardiologii. Kiedy jednemu z założycieli Medinice pewna amerykańska firma podkradła jego pomysł, uznaliśmy, że czas zabezpieczyć naszą własność intelektualną, a także pomóc lekarzom, którzy chcieliby wdrażać swoje pomysły w życie. Pierwszy - z tych na których obecnie się koncentrujemy - to MiniMax, pierwsza na świecie elastyczna elektroda z mapowaniem 3D, służąca do małoinwazyjnych zabiegów ablacji serca. Pozwala wykonywać je u kobiet w ciąży i dzieci, ale co ważniejsze, nawet na salach operacyjnych z podstawowym wyposażeniem, można więc leczyć pacjentów także w uboższych krajach. Drugi projekt to CoolCryo, czyli system do krioablacji serca przy pomocy ciekłego azotu. Ablacja polega na wypalaniu lub wymrażaniu uszkodzonej tkanki serca powodującej arytmię.
- Firma istnieje oczywiście po to, by zarabiać pieniądze, ale chcemy też po prostu pomagać pacjentom. Projekty są innowacyjne, bo dzięki temu zabiegi są nie tylko skuteczne i bezpieczne, ale też dużo tańsze w stosowaniu. Badania naukowe są oczywiście bardzo kosztowne. W polskich warunkach doprowadzenie do etapu wprowadzenia na rynek kosztuje minimum 10 mln zł, na świecie mówimy o dziesiątkach milionów dolarów. Naszą działalność finansowaliśmy początkowo ze środków własnych, potem skorzystaliśmy z pomocy funduszy unijnych, aby następnie zacząć finansować się z emisji akcji. Obecność Medinice S.A. na rynku kapitałowym rozpoczęła się w 2018 roku, kiedy to dołączyliśmy do grona spółek notowanych na NewConnect, dwa lata później weszliśmy na główny parkiet GPW w Warszawie.
- Polska, jak już wcześniej wspominałem, do rozwijania produktu jest miejscem idealnym, natomiast jest zbyt małym rynkiem, by opłacało się tu komercjalizować produkt medyczny. Liczba wykonanych tu zabiegów nie jest w stanie zwrócić poniesionych nakładów. Wszystkie firmy z naszej branży w naturalny sposób myślą więc o całej Europie, USA i Azji. Od roku w UE obowiązują nowe regulacje, które rozszerzają wymogi do uzyskania niezbędnych certyfikatów, dlatego rynek amerykański staje się jeszcze bardziej atrakcyjny, także dla nas - dyskutujemy o tym, czy w przypadku niektórych projektów właśnie od niego nie zacząć. Co z jednej strony zmieniałoby nasze założenia, a z drugiej pokazywało elastyczność, na jaką stać tylko mniejsze spółki.
- Zwłaszcza w naszej branży pracownicy są bardzo istotnym zasobem każdej firmy. Staramy się ich motywować godnymi pensjami i programami motywacyjnymi - najprawdopodobniej jako jedyni w tej branży w Polsce obejmujemy nimi każdego pracownika. Nasze projekty są też bardzo rozwojowe, pracownicy mogą więc wiele się nauczyć, zwłaszcza że współpracujemy ze specjalistami uznanymi na całym świecie. To małe firmy kreują dziś globalne rozwiązania, giganci wcale nie mają rozbudowanych działów R&D, wolą przyglądać się małym podmiotom, które biorą na siebie ryzyko badań nad nowymi rozwiązaniami. Potem przejmują pomysły lub wykupują całe firmy, by wdrożyć nowe rozwiązania - firmy takie jak Medinice są za małe, by to zrobić na dużą skalę. Nie zamierzamy z nimi konkurować - ostatecznie ważne jest to, by nasze rozwiązania służyły pacjentom i były ogólnodostępne.
Rozmawiał Wojciech Szeląg