Robert Chojnacki, tabelaofert.pl: Państwo nie zbuduje mieszkań na wynajem
Rynek mieszkaniowy przypomina boksera wagi ciężkiej, który zainkasował sporo ciosów od KNF i rynku kredytowego, ale nie został znokautowany, trzyma się na nogach i walczy.
- Spadki sprzedaży mieszkań w maju były spore, w czerwcu wyhamowały. 8800 sprzedanych mieszkań to wciąż dużo więcej niż 7700 w najgorszym okresie covidowym, ale czekają nas bardzo trudne wakacje i III kwartał może być równie słaby jak drugi. Mamy szczyt inflacji i pewnie szczyt stóp procentowych, z drugiej strony to pierwsze wakacje bez żadnych ograniczeń covidowych, więc ludzie nie będą myśleć o kupowaniu nieruchomości - mówi Interii Robert Chojnacki, założyciel serwisu tabelaofert.pl.
- Wzrost cen na rynku się zakończył. Jeśli go gdzieś widzimy to z incydentalnych przyczyn. Przeciwnie, pojawiają się rabaty, lokalnie można nawet spodziewać się spadków cen. Kłopot w tym że przy tak słabej sprzedaży deweloperzy wprowadzają na rynek mniej lokali, nawet o 50-70 proc., coraz mniejszy jest więc także wybór. Może się wręcz okazać że za półtora roku na rynku nie będzie na rynku gotowych mieszkań, a zapewne wtedy będziemy już mieli lepszą koniunkturę i spadające stopy procentowe. Jeśli ktoś ma mocne nerwy to właśnie w te wakacje może próbować twardo negocjować z deweloperem cenę kupowanego mieszkania - dodaje Chojnacki.
- Pozwolenie na budowę ważne jest 2 lata, ale to łatwo ominąć - wystarczy jednak wpis do dziennika budowy "porządkowanie terenu" i formalnie jest ona rozpoczęta. Wysokie stopy procentowe czy szacowanie zdolności kredytowej dotykają nie tylko kredytobiorców, ale i deweloperów. Deweloper buduje przecież za pieniądze z kredytu. Niektórzy budują mimo wszystko, wierząc że za kilka miesięcy sytuacja się poprawi, inni - jest ich więcej - wolą poczekać - tłumaczy rozmówca Interii.
- Na podaż gruntów deweloperzy narzekali zawsze i będą to robić do końca świata. Jak jest klient - tak jak w zeszłym roku - deweloperzy są w stanie, mimo wszelkich problemów, dostarczyć rekordowej liczby mieszkań - zauważa.
- Banki mają w ofercie kredyty o stałym oprocentowaniu, ale kiedy mieliśmy niskie stopy procentowe, nie były one promowane. Dziś banki bardzo do nich zachęcają, ale jeśli ktoś je teraz weźmie, to za 2 lata, gdy będziemy mieć niższe stopy procentowe, nadal będzie płacił wysokie raty. Trzeba myśleć o sytuacji nie teraz, gdy inwestycja jest de facto dziurą w ziemi, ale później - ostrzega Chojnacki.
- Przed wybuchem wojny rynek mieszkań na wynajem był zrównoważony. Budowali je prywatni właściciele, budowały fundusze. Sytuację zmieniło przybycie wielu Ukraińców, dziś bardzo ich brakuje. Z doświadczenia wiemy że nie zbuduje ich państwo, żadna rządząca opcja. Fundusze kupują w tej chwili mieszkania, skala tych działań jest wciąż stosunkowo niewielka, ale i tak kilkanaście razy większa niż jeszcze 3 lata temu. Przewiduję że za rok rok-półtora ceny wynajmu pójdą ostro w górę. Wtedy okaże się czy lepiej kupować czy wynajmować. Co do zasady: przy wysokich stopach procentowych opłaca się mieszkanie wynajmować, przy niskich - kupić. Żadne programy społeczne nie zwiększą liczby mieszkań na wynajem - do tego potrzeba obniżki stóp procentowych - mówi Interii ekspert.
- Analitycy przekonują że podczas stagflacji w USA w latach siedemdziesiątych nieruchomości i tak drożały najbardziej. Polacy też uciekają przed inflacją w zakup mieszkań. Ceny nieruchomości realnie będą spadać. Jeśli inwestycja wyjdzie na zero to przy inflacji rzędu 15 proc. taki właśnie jest realny spadek ceny. Nieruchomości ostatnio drożały szybciej niż rosła inflacja, miejsce na taką korektę zatem jest, zwłaszcza że można też spodziewać się spadku kosztu materiałów budowlanych. Ale jeśli duża inflacja zostanie z nami dłużej, to ceny nieruchomości także wzrosną - prognozuje Chojnacki.
Rozmawiał Wojciech Szeląg