Telemedycyna to oszczędność czasu i pieniędzy klienta. Polacy wśród twórców pionierskich rozwiązań
Jeszcze nie doceniamy telemedycyny, ale to kwestia nawyków. Warto przekonywać pacjentów, że oszczędzamy w ten sposób ich pieniądze i czas, bo nie muszą nigdzie jechać ani czekać na wolny termin u lekarza - przekonuje Paweł Wiśniewski, prezes Healthnomic.
- Do 2027 r. rynek telemedycyny ma się rozwijać w tempie ponad 25 proc. rocznie i osiągnie wartość 400 mld USD
- Rynek sprzętu diagnostycznego będzie rósł o kilka procent rocznie do 60 mld USD w 2026 r.
- Na choroby cywilizacyjne umiera 40 mln osób rocznie (70 proc. wszystkich zgonów)
- Choroby cywilizacyjne to nowotwory, nadciśnienie, niedokrwienie serca, nadwaga i otyłość, cukrzyca, depresja, anoreksja i bulimia, schorzenia układu oddechowego i pokarmowego
- Telemedycyna już wkrótce pierwszym wyborem na terenach słabiej zaludnionych
- Telemedycyna trafiła na moment w którym może rozwijać się w sposób dotąd niespotykany - powodem była nie tylko pandemia, są nim także długie kolejki do lekarzy tak jak teraz, w sezonie grypowym, co oczywiście nie jest pożądane. Inflacja, zwłaszcza ceny energii, powoduje, że placówki medyczne szukają oszczędności. Z pomocą przychodzą nowoczesne technologie - telemedycyna to już nie tylko teleporada czyli rozmowa przez telefon z lekarzem czy filmy instruktażowe jak wykonywać ćwiczenia rehabilitacyjne, ale diagnostyka realizowana w domu pacjenta. Więcej pacjentów może być prawidłowo zdiagnozowanych w krótszym czasie. Pacjenci nie zawsze doceniają telemedycynę, dla wielu z nich cenniejsze jest realne spotkanie z lekarzem, ale to kwestia przyzwyczajenia. Trzeba przekonywać pacjentów, że telemedycyna oszczędza ich czas i ich pieniądze, a także usprawnia działanie całego systemu, co ostatecznie także im przynosi korzyści, bo np. nie muszą czekać na wolny termin u lekarza - przekonuje Paweł Wiśniewski.
- Healthnomic jest hubem technologii do diagnostyki chorób cywilizacyjnych, opartym o autorskie rozwiązania, wspierane algorytmami AI. Zaczęliśmy od zakupu gotowego rozwiązania złożonego z platformy telemedycznej oraz certyfikowanych urządzeń do diagnozy bezdechu sennego. Dziś diagnozujemy wiele chorób cywilizacyjnych, najlepiej jednocześnie, za pomocą jednego urządzenia, które pacjentowi dostarcza kurier. Badanie trwa 4 godziny i odbywa się podczas snu. Mówimy przede wszystkim o chorobach sercowo-naczyniowych i neurologicznych. Algorytmy sztucznej inteligencji pomagają potem lekarzowi wychwycić nieprawidłowości w zapisanych danych - EKG, saturacji krwi, ruchów klatki piersiowej czy przepływu powietrza przez układ oddechowy, a to bardzo przyspiesza diagnostykę. Oferujemy cały system do zarządzania placówką medyczną. Program jest w stanie umawiać pacjentów na badania, koordynuje wysyłkę i odbiór urządzeń medycznych, w czasie zbliżonym do rzeczywistego odbiera dane z urządzeń medycznych i jest w stanie na ich podstawie postawić wstępną diagnozę - mówi.
- Polskie firmy z branży MedTech zwykle rozwijają technologię do etapu komercjalizacji, a potem sprzedają ją lub licencjonują. Nie ponoszą wtedy kosztów marketingu, produkcji urządzeń, rejestracji lub uzyskiwania certyfikacji w poszczególnych krajach. Jedna z polskich firm sprzedała właśnie technologię za 170 mln USD, co pokazuje, że również nad Wisłą można dokonywać znaczących odkryć. Ze względu na regulacje prawne koncentrujemy się na Europie, ale te rozwiązania mają potencjał globalny. To jest w ogóle kierunek rozwoju medycyny - już dziś zdarza się nam słyszeć, że pacjent został zoperowany przy użyciu robota sterowanego przez wybitnego specjalistę z... innego kontynentu. Na razie to jeszcze ciekawostki, ale już wkrótce stanie się to codziennością. Telemedycyna ma przyszłość zwłaszcza na terenach o dużych odległościach i słabym zaludnieniu, w Kanadzie i Skandynawii. O wiele łatwiej wysłać urządzenie diagnostyczne i odebrać wyniki niż ściągać pacjenta do gabinetu lekarskiego, co najczęściej po prostu nie jest konieczne - podsumowuje Wiśniewski.
Rozmawiał Wojciech Szeląg