Włodzimierz Hutnikiewicz, Mentor: Ubezpieczenia nie uratują ukraińskich firm
- Niestety, wojna wyklucza możliwość dochodzenia odszkodowań z tytułu zawartych polis ubezpieczeniowych. Pierwszy raz klauzule wojenne, które wyłączają odpowiedzialność ubezpieczyciela, pojawiły się w Europie w roku 1938. 95 proc. poszkodowanych w Ukrainie firm i osób nie będzie więc mogła z tych pieniędzy odtworzyć swojego mienia. A straty materialne w Ukrainie już dziś szacuje się na 50-100 mld dol. - wyjaśnia Włodzimierz Hutnikiewicz, ekspert rynku ubezpieczeń z Mentor SA. - Niewielka liczba firm wykupiła ubezpieczenie od ryzyk wojennych. Trzeba dodać, że są one bardzo drogie i sprzedaje je niewiele firm ubezpieczeniowych. Kiedyś będzie można dochodzić odszkodowań przed sądami międzynarodowymi, są już portale gdzie poszkodowani mogą zgłaszać roszczenia, ale te procesy na pewno będą trwały długo - dodaje.
- Nadal działają polisy ubezpieczenia mienia w trakcie transportu. Dotyczy to towarów zablokowanych w ukraińskich portach, które były hubami przeładunkowymi na Afrykę Północną, to ogromne straty poniesione nie tylko przez przedsiębiorstwa z Ukrainy, ale także firmy z całego świata - zaznacza ekspert.
- Można też będzie dochodzić odszkodowań z tytułu strat, których nie spowodowały bezpośrednio działania wojenne. W Ukrainie są polskie inwestycje, zakłady warte dziesiątki milionów euro. Mamy już potwierdzenie od ukraińskich ubezpieczycieli, że ich polisy nie tracą ważności, ale na dochodzenie roszczeń czas będzie dopiero po zakończeniu konfliktu. Jeśli umowa się właśnie kończy, zawarcie nowej nie jest możliwe. Polskie firmy można podzielić w kontekście Ukrainy na dwie grupy - te które mają w niej moce produkcyjne i te, które z nią handlują. Od lat działa w Polsce Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Firmy, które ubezpieczyły w niej swoje wierzytelności od tzw. ryzyk politycznych, zarówno w Ukrainie, jak i w Rosji, gdzie możliwa jest np. nacjonalizacja ich majątku, mogą liczyć na pokrycie strat na poziomie nawet 80-90 proc. - podkreśla rozmówca Interii.
- Na wschodzie Ukrainy nie ma mowy o normalnej działalności gospodarczej, trudno nawet dotrzeć do wielu z tych miejsc. Firmy zajmują się pomocą armii i ludności. Tam gdzie nie ma walk wszystko działa normalnie, rząd próbuje zmotywować przedsiębiorców, by robili to co dotąd. Głównym problemem są dostawy z zagranicy, bo kierowcy - obywatele Ukrainy - nie mogą z niej wyjeżdżać - przekonuje Włodzimierz Hutnikiewicz. - Jeśli chodzi o ubezpieczenie osób, które przyjeżdżają do Ukrainy z pomocą - działa zielona karta i OC czyli polisy, gdzie ryzyko nie jest związane z działaniami wojennymi. Nie działa AC. Trudno też ubezpieczyć na życie osoby wjeżdżające na teren Ukrainy - dodaje.
Wojciech Szeląg