Windą do kopalni cyfrowej
Branża górnicza na całym świecie przeżywa trudne czasy. Kilka lat ceny surowców spadały, więc zmniejszał się dopływ gotówki. Kopalnie starzały się, a wydobywana ruda jest mniej zasobna i trzeba fedrować coraz głębiej.
Skutek jest taki, że branża jest o 28 proc. mniej wydajna niż 10 lat temu. Jest ratunek - zamienić zwykłe kopalnie w kopalnie cyfrowe.
Ponieważ z wydobycia coraz mniej gotówki płynęło do firm górniczych, te zmniejszały wydatki na nowe inwestycje, a jeśli już inwestowały, to szło to w ślimaczym tempie. Górnictwo koncentrowało się zatem na tym, żeby "wyżyłować" istniejące zasoby - eksploatowane już złoża, maszyny i - rzecz jasna - pracowników. Dalej się już tak nie da. Globalna firma doradcza McKinsey uważa, że w gruncie rzeczy w branży nic nie zmieniło się od dziesiątków lat. A to powoduje, że spada produktywność.
Do wytworzenia czegokolwiek zużywamy jakieś zasoby. Są to na przykład materiały (kawałek drewna, żeby zrobić z niego drewniany samochodzik), energia (robimy samochodzik w ogrzewanym pomieszczeniu, przy świetle, a więc zużywamy energię), kapitał (do zrobienia autka z drewna musimy kupić jakieś narzędzia, stół stolarski, a to wszystko to są nakłady kapitałowe) oraz praca. Jeśli samochodzik jest wart więcej niż zużyte do jego produkcji zasoby, to znaczy, że nasze przedsięwzięcie jest produktywne.
Gdy wartość produkowanych przez nas samochodzików powiększa się w porównaniu z wartością zużywanych zasobów. Kiedy maleje? Gdy jest odwrotnie - za zużyte zasoby płacimy coraz więcej, a kolejne samochodziki są warte coraz mniej.
Z produktywnością źle się dzieje w całej światowej gospodarce i to już od dawna. Ekonomiści dowodzą, że w krajach Zachodu w zasadzie zaczęła ona spadać już pod koniec lat 60. zeszłego stulecia, a na pewno - w latach 80.
Dlaczego? Nie ma na to jednej i jednoznacznej odpowiedzi, choć łamią sobie nad tym głowy najtęższe umysły na świecie. Podejrzeń jest przynajmniej kilka. Jedno z nich jest takie, że zbyt tani i zbyt łatwy pieniądz zniechęca do poważnego myślenia o biznesie. Tanie pieniądze ładuje się w nieefektywne przedsięwzięcia, a te, zamiast szybko paść, utrzymują głowę na powierzchnia dzięki kolejnym poduszkom wypchanym tanimi pieniędzmi. Dlaczego tak się dzieje? Bo niektórzy na tym zarabiają, choć traci cała gospodarka.
Inne hipotezy mówią o tym, że powodem jest spadek popytu, bo ludzie, którzy jeszcze jakiś czas temu zarabiali przyzwoicie, teraz zarabiają coraz mniej. Albo na przykład to, że w całej gospodarce spadł udział dochodów z pracy. Albo też, że inwestycje są za małe. Jednego dobrego wyjaśnienia nie ma.
Faktem jest natomiast, że w latach 2008-2016 wzrost produktywności w Unii Europejskiej wyniósł dokładnie zero. W Polsce produktywność rosła w latach 2008-9 o 1,6 proc., ale w latach 2010-16 już o zaledwie 0,2 proc. rocznie. Może więc tak dużych problemów, jak gospodarki Zachodu nie mamy, ale cieszyć się też nie ma z czego.
W światowym przemyśle wydobywczym z produktywnością w ciągu ostatnich lat było dużo gorzej niż w całej pozostałej gospodarce. Firma McKinsey obliczyła, że jej spadek wynosił aż 3,5 proc. rocznie przez ostatnich 10 lat i to bez względu na to, jakie surowce fedrowano i w jakim miejscu świata. Reguła ta dotyczyła większości firm wydobywczych na świecie.
W zasadzie tylko wydobycie ropy ma się jeszcze dobrze. McKinsey uważnie przeanalizowała, jak firmy wykorzystują maszyny i urządzenia, które mają do swej dyspozycji. Okazało się, że ogólna efektywność urządzeń w górnictwie podziemnym wynosi 27 proc., w kopalniach odkrywkowych - 39 proc., w produkcji kruszyw - 69 proc., a w wydobyciu ropy i gazu - aż 88 proc. Rafinerie ropy wykorzystują 92 proc. mocy swoich urządzeń.
W związku z tym właśnie branża ma za sobą chude lata. Firmy wydobywcze odkładają plany ekspansji, starają się poprawiać produktywność starymi metodami. Tu rzeczywiście w niektórych przedsiębiorstwach ustabilizowała się lub nawet poprawiła, ale na dłuższą metę "żyłowanie" istniejących zasobów nie przyniesie rezultatu. Dlatego przemysł wydobywczy znajduje się w punkcie zwrotnym.
Firmy wydobywcze zmieniają swoje strategie i przechodzą na nowe modele biznesowe znacznie częściej niż kiedykolwiek wcześniej - zauważa inna globalna firma doradcza Accenture. Czemu? Bo zmienia się rynek i globalny popyt, a poza tym zmienia się właściwie wszystko, co było wcześniej fundamentem działania branży wydobywczej. To jest po prostu jak trzęsienie ziemi.
Tak też uzasadnia ostatnią aktualizację swojej strategii KGHM Polska Miedź. Spółka zdaje sobie sprawę z tego, że zmiany w przemyśle wydobywczym i przetwórczym są bardzo szybkie. Globalny rozwój ewoluuje, na branżę wydobywczą silnie działają takie trendy jak zmiany demograficzne i społeczne, klimatyczne, układu sił w globalnej gospodarce, szybka urbanizacja, niedobór zasobów naturalnych, a także - technologiczny przełom.
Przemysł wydobywczy ma potencjał, żeby przełom technologiczny wykorzystać na swoja korzyść - twierdzą globalne firmy doradcze. To właśnie technologie cyfrowe dają szansę, żeby nie pogubić się w rozpoznawaniu zjawisk zachodzących w gospodarce i wyzwań z tym związanych, a także elastycznie na nie reagować. Ale dostarczają też narzędzi na każdym poziomie działalności wydobywczych gigantów i samych pojedynczych kopalni. KGHM odpowiada na to w swojej strategii, że będzie zwiększać efektywność poprzez stosowanie innowacji.
"Technologie cyfrowe umożliwiają dzisiejszym operacjom wydobywczym osiąganie nowych poziomów wydajności począwszy od kopalni do (całego) rynku, w całym łańcuchu wartości" - napisali w raporcie analitycy Accenture.
Zachęcają do budowania cyfrowych kopalni. Na czym to ma polegać? Na lepszym rozpoznawaniu zasobów tkwiących w ziemi, zasobów własnych, poprawie zaangażowania materiałów i sprzętu w wydobycie, lepszym przewidywaniu możliwości wystąpienia awarii, większej automatyzacji wydobycia i sprawdzaniu wydajności w czasie rzeczywistym. Trzeba bardziej inteligentnie planować i koordynować pracę. Unikać sytuacji, kiedy jej rytm zakłócany jest przez zmienność.
Z czego wynika ta zmienność? Na przykład z awarii. Maszyna zderza się ze zbyt twardą skałą, a potem na naprawę potrzeba wielu dni. Awarie można lepiej przewidywać. Firmy wydobywcze zazwyczaj zbierają ogromne ilości danych z wiertnic, ciężarówek, zakładów przetwórczych, transporterów, jednak wykorzystują zaledwie ok. 1 proc. tych informacji. Tymczasem można je znacznie lepiej wykorzystywać i analizować choćby po to, żeby przewidzieć przyszłość. Wstrząsy pod ziemią, uskoki skalne, czy awarie maszyn - twierdzi McKinsey. Można w ten sposób uniknąć bardzo wielu nieplanowanych przerw w pracy.
Najważniejsze pytanie, które zadają sobie górnicy jest takie: gdzie i co znajduje się w Ziemi. Dane, które zbierają rozmaite działy kopalni, a także naukowcy-geolodzy, trzeba po prostu pozbierać i stworzyć z nich spójne modele. Technologie już pozwalają na to, żeby rozmaite próbki z odwiertów analizować online, a dzięki temu w czasie rzeczywistym modyfikować plany odwiertów czy eksploatacji. Słowem, zbierane i analizowane dane pokazują najlepszą drogę jak dobra nawigacja samochodowa kierowcy.
Dane te są już teraz dostępne dzięki ogromnej liczbie czujników w rozmaitych obiektach, ale ich analiza a także wykorzystanie do komunikacji pomiędzy maszynami oraz pomiędzy ludźmi a maszynami jest jeszcze w tyle. Odpowiednio wyposażone zwykle smartfony oraz internet rzeczy, czyli np. komunikujące się ze sobą koparki, mogą je przekazywać i pozwalać na lepsza analizę. Przykład? Ubrania robocze, które zawierają czujniki przekazujące menedżerom informacje na temat tego, czy warunki pracy ludzi pod ziemią są bezpieczne, a nawet o kondycji fizycznej pracowników.
Bezpieczeństwo to jeden z najważniejszych obszarów w strategii KGHM. Przedstawiciele spółki twierdzą, że jeśli chodzi o technologie czuwające nad bezpieczeństwem ludzi, identyfikowanie zagrożeń pod ziemią oraz sterowanie procesami technologicznymi z ziemi - spółka jest jednym z liderów w branży.
Analiza danych zbieranych na ziemi i pod ziemią, przekazywanych przez pracowników i przesyłanych przez maszyny, odbywająca się w czasie rzeczywistym, pozwala także lepiej zarządzać wykorzystaniem energii oraz wszelkiego rodzaju sprzętu. Maszyny poruszają się tam, gdzie są potrzebne i gdzie ich praca jest efektywna.
Jaki wpływ mogą mieć technologie na produktywność? McKinsey twierdzi, że dzięki zastosowaniu nowych technik matematycznych, które szukają ukrytych związków między zmiennymi drugiego i trzeciego rzędu, wydajność w kilku kopalniach została poprawiona o 3-10 proc. w ciągu kilku miesięcy. To tylko niektóre z możliwych zmian.
Zxc