Brak transformacji byłby droższy niż sama transformacja
Polityka energetyczna Polski do 2040 roku jest dość zachowawcza, jeśli chodzi o udział odnawialnych źródeł energii, ale może zostać zaktualizowana na przykład za pięć lat - mówił podczas konferencji EEC Trends Ireneusz Zyska, pełnomocnik rządu ds. odnawialnych źródeł energii. Podkreślał, że transformacja jest nieodzowna. Jej koszty będą mniejsze niż pozostanie przy węglu.
- Polityka energetyczna Polski do 2040 to dokument, który był wypracowywany przez wiele lat, zbyt długo. Z mojego punktu widzenia, jako pełnomocnika rządu ds. OZE, w obszarze odnawialnych źródeł jest on zachowawczy. Zakontraktowane w ramach aukcji OZE w ostatnich trzech latach moce wytwórcze w wietrze czy słońcu pokazują, że poziomy zapisane w programie będą osiągnięte wcześniej - powiedział.
Dodał, że jak każdy dokument przyjęty przez rząd, również ten jest zamknięty, nie podlega negocjacjom. Ale możliwe jest w przyszłości, na przykład za pięć lat, jego aktualizowanie.
Przyjęta przez rząd na początku lutego Polityka energetyczna Polski do 2040 r. zakłada, że w 2030 r. udział odnawialnych źródeł energii w końcowym zużyciu energii wyniesie co najmniej 23 proc. Moc zainstalowana morskich farm wiatrowych osiągnie w 2030 r. ok. 5,9 GW, a dekadę później ok. 11 GW. W 2033 r. miałby zostać uruchomiony pierwszy blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW, a kolejnych pięć ma być stawiane co 2-3 lata.
Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii, podkreślała, że przyjęcie PEP2040 jest krokiem do przodu, definiuje pewne priorytety, ale dokument nie odpowiada na wyzwania stojące przed Polską. - Mówi się tu o energetyce jądrowej, która być może jest Polsce potrzebna, ale o energii z atomu rozmawiamy od 10-15 lat i nie robimy kroku do przodu. Odchodzenie od węgla przyspiesza, już w 2030 roku staniemy przed wyzwaniem, jak wypełnić lukę po węglu. Tu polityka nie spełnia swojej roli - poinformowała. - Musimy realnie patrzeć na sytuację sektora - dodała.
Szczególnie ogólnikowo potraktowany jest rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. - Położony jest akcent na morską energetykę wiatrową i fotowoltaikę, tymczasem do kwestii energii pozyskiwanej z wiatraków na lądzie odniesiono się jednym zdaniem - że segment ten będzie się rozwijać. Nie wiadomo tylko, jak ten rozwój miałby wyglądać, bo w obecnym otoczeniu regulacyjnym jest niemożliwy ze względu na zasadę 10H - mówiła Agnieszka Kulińska z kancelarii Dentons.
Zyska przyznał, że aktualizacji będzie też wymagał inny ważny dokument, Krajowy plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030. Został on pod koniec grudnia 2019 r. przekazany do Komisji Europejskiej, tak jak tego wymagały przepisy.
Pełnomocnik rządu ds. OZE podkreślał, że kluczowa jest zgoda na poziomie koalicji co do kierunku rozwoju polskiej energetyki. - Narażenie na destabilizację układu politycznego byłoby niecelowe i szkodliwe dla Polski. (..) Koszty transformacji będą mniejsze niż pozostanie przy węglu, to kosztowałoby nas zdecydowanie więcej - powiedział. - Węgiel będzie potrzebny w karbochemii, w medycynie. To cenny surowiec, ale jego spalanie dla celów energetycznych nie jest najlepszym pomysłem - dodał.
Część polityków oraz górnicze związki zawodowe sygnalizują potrzebę wyhamowania transformacji. Jednak, jak podkreśla Zyska, gra toczy się o konkurencyjność całej krajowej gospodarki. Firmy działające w oparciu o brudną energię wkrótce będą miały problemy z lokowaniem swoich produktów. Oczywiście transformacja powinna zostać przeprowadzona tak, by osłonić regiony górnicze. - To są setki tysięcy ludzi włącznie z rodzinami. Nie można tej kwestii bagatelizować. Musimy dokonać zmian w pokoju społecznym, przeprowadzić transformację razem z nimi, a nie przeciwko nim - powiedział pełnomocnik ds. OZE.
Wskazywał też na korzyści płynące z rozwoju odnawialnych źródeł. Szacunki mówią, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej wygeneruje ponad 70 tys. nowych miejsc pracy. Będę się z nim wiązały wielomiliardowe inwestycje, które są szansą dla polskich przedsiębiorstw. Celem jest, by jak największą część łańcucha dostaw tworzyły firmy krajowe. Zyska szacuje, że na początku ich udział wyniósłby 20-25 proc., ale już za 5-7 lat mógłby wzrosnąć do 45-50 proc., a później nawet powyżej 60 proc.
- Nie możemy zastanawiać się, czy się modernizować, tylko jak najszybciej zacząć się modernizować - mówiła prezes Forum Energii. - Górnicy to niejedyna strona społeczna w Polsce. Zawłaszczyła to pojęcie jedna grupa zawodowa, tymczasem jest wiele innych grup, choćby młodzież organizująca młodzieżowe strajki klimatyczne, mieszkańcy kraju cierpiący z powodu zanieczyszczenia powietrza, czy przemysł i przedsiębiorcy. Trzeba podejmować decyzje postępowe, a nie próbować za wszelką cenę zatrzymać czas i tkwić w miejscu zachowując status quo - informowała.
W dyskusji poruszono również kwestię cen energii - obecnych i przyszłych. Zwracano uwagę, że obecnie Polska ma jedne z wyższych cen hurtowych, a to ze względu na cenę węgla i drożejące prawa do emisji CO2. To uderza głównie w przemysł energochłonny, który staje się coraz mniej konkurencyjny.
Maćkowiak-Pandera zwróciła jednak uwagę, że gospodarstwa domowe w porównaniu do dochodów płacą za energię mniej niż jeszcze jakiś czas temu. - To kwestia sztucznego utrzymywania poziomu cen i przerzucania kosztów na inne grupy odbiorców. (...) Ceny od lat utrzymują na stałym poziomie i jest to element polityczny - powiedziała.
Dodała, że dotychczasowe niskie ceny energii wynikały też w dużej mierze z faktu, że Polska energetyka funkcjonowała w oparciu o infrastrukturę energetyczną powstałą w latach 60.,70.,80., minionego wieku. - Jej żywotność już się kończy, musimy budować nową - mówiła.
Monika Borkowska