Transformacja energetyki: Proszę zapiąć pasy, startujemy
"Czysta energia, czyste powietrze" - taki ma być jeden z elementów prezentowanego dziś przez rządzącą koalicję Polskiego Ładu. Od dawna już wiadomo, że transformacja energetyczna będzie dla Polski wielkim wyzwaniem. Zaprojektowanie procesu, jego finasowanie i organizacja prac nie będzie łatwe. Trzeba ograniczać emisje i rezygnować z energetyki węglowej, ale w taki sposób, by zapewnić ciągłość dostaw prądu. Są też obawy, że nie nadążymy z budową nowych źródeł i będziemy zdani w coraz większym stopniu na import energii. Konieczne jest przyspieszenie działań.
Bank Pekao w ostatnim raporcie dotyczącym OZE szacuje, że przez najbliższych dwadzieścia lat w Polsce trzeba będzie wydać na transformację energetyczną ok. 1,6 bln zł. Polski Instytut Ekonomiczny podkreśla, że inwestycje w istniejącą infrastrukturę energetyczną przy zachowaniu obecnego miksu w energetyce, pomijając nawet rosnące ceny emisji CO2, oznaczałyby wydatki wyższe o 20 proc. niż w przypadku scenariusza, w którym Polska decyduje się na transformację.
Polski system energetyczny jest uzależniony od węgla. Surowiec ten odpowiadał on za około 70 proc. miksu energetycznego w 2020 roku. Wyzwania stoją też przed polskim ciepłownictwem, które uzależnione jest od tego surowca w jeszcze większym stopniu. Odejście od węgla jest przesądzone. Poziom wydobycia spada niezależnie od transformacji. Produkcja zmniejsza się m.in. ze względu na warunki geologiczne i idące za tym wysokie koszty produkcji. Średnia głębokość zalegania złóż w Polsce wynosi 700 metrów, a zdarza się, że dochodzi do 1200 metrów.
Bloki węglowe mają być wygaszane stopniowo do 2050 roku (termin zamknięcia ostatniej kopalni węgla kamiennego upływa w 2049 r.). W pierwszym etapie likwidowane będą najbardziej emisyjne, najstarsze jednostki, w tym klasy 200 MW. Proces przyspieszy po 2025 roku, gdy przestanie działać rynek mocy dla starych źródeł węglowych.
Przyjęta przez rząd "Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku" zakłada, że w 2030 r. udział odnawialnych źródeł energii w końcowym zużyciu energii brutto wyniesie co najmniej 23 proc. Dla porównania, w 2019 r. było to 12,2 proc. Wzrost będzie możliwy głównie dzięki morskiej energetyce wiatrowej.
Warunki na Bałtyku są bardzo dobre, wody są stosunkowo płytkie, jednocześnie panuje tu bardzo dobra wietrzność. Zgodnie z oficjalnymi założeniami, moc zainstalowana energetyki wiatrowej na morzu osiągnie ok. 5,9 GW w 2030 r. i ok. 11 GW w 2040 r. Jednak mówi się, że to bardzo zachowawcze założenia.
Inwestycje offshorowe są bardzo kosztowne. Szacuje się, że dojście do 11 GW mocy kosztować będzie ok. 130 mld zł. Założeniem jest, by jak największa część tych pieniędzy trafiła do polskich firm, producentów i usługodawców. Dlatego ich udział w łańcuchu dostaw ma być jak największy. Mówi się o 50 proc. na koniec bieżącej dekady, plan ten jednak wydaje się zbyt ambitny. Z rynku płyną sygnały, że obecnie możemy liczyć co najwyżej na 10-12 proc.
Rozwijać się będzie również fotowoltaika. Dotychczasowy boom był zasługą głównie gospodarstw domowych. Moc zainstalowana fotowoltaiki w Polsce wyniosła na koniec marca br. blisko 4,5 GW. Tymczasem na koniec grudnia zeszłego roku było to ponad 3,9 GW, a w końcu 2019 r. - ok. 900 MW. Teraz przyszedł czas na rozwój dużych instalacji budowanych przez firmy. Stawiane są one przez koncerny energetyczne, ale również przez spółki przemysłowe, które chcą zwiększyć ilość zużywanej zielonej energii. Przemysł, zwłaszcza energochłonny, odczuwa bardzo mocno wzrost kosztów emisji CO2, które wynoszą już ponad 50 euro za tonę.
Ale nie da się zrealizować założeń związanych ze wzrostem udziału OZE w miksie bez budowy wiatraków na lądzie. Tymczasem inwestycje w tego typu projekty praktycznie wstrzymała ustawa 10H nakazująca lokalizowanie turbin w odległości nie mniejszej niż 10-krotność ich wysokości od zabudowań. Powstał projekt nowelizacji ustawy łagodzący te obostrzenia. Do końca czerwca może on być przyjęty przez rząd. W propozycji utrzymana została wyjściowa zasada 10H, z zastrzeżeniem jednak, że gminy w porozumieniu z mieszkańcami będą mogły przyjąć inną odległość, z zachowaniem bezwzględnej minimalnej strefy ochronnej 500 metrów. To powinno uwolnić inwestycje wiatrowe na lądzie.
Polska nie wyobraża sobie transformacji bez gazu, który ma być stabilizatorem rynku OZE. Jednak błękitne paliwo również znajduje się na cenzurowanym. Choć mniej emisyjne, nie jest jednak zielone. Na razie gaz zyskał status paliwa przejściowego, które będzie pomostem między węglem a OZE czy wodorem. W kraju powstają bloki gazowe, w planach są kolejne. Na gaz przechodzić ma również ciepłownictwo.
Polityka Energetyczna Polski 2040 przewiduje, że w 2033 r. uruchomiony zostanie pierwszy blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW, a kolejne będą stawiane co 2-3 lata. Cały program jądrowy zakłada budowę w Polsce sześciu bloków. Eksperci uważają, że trzeba liczyć się z opóźnieniami. Takie sygnały płyną już nawet ze źródeł rządowych. Mówi się, że blok może powstać w perspektywie 15 lat.
Kluczowe w procesie transformacji mają być technologie wodorowe, oparte docelowo na zielonym wodorze, pozyskiwanym przy pomocy odnawialnej energii elektrycznej z wody lub biometanu, bez emisji CO2. Również w Polsce opracowana została "Polska strategia wodorowa", która nakreśla zakres planowanych w tym obszarze działań i inicjatyw. Dokument jest po konsultacjach publicznych.
Transformacja ma być sprawiedliwa, ma więc zapewnić nowe możliwości rozwoju regionom i społecznościom, które zostały najbardziej dotknięte skutkami zmian. Celem jest zapewnienie nowych miejsc pracy pracownikom kopalń i sektora energetyki węglowej oraz rozwijanie nowych gałęzi przemysłu. Szacuje się, że dzięki transformacji może powstać ok. 300 tys. nowych miejsc pracy w branżach związanych z OZE, energetyką jądrową, elektromobilnością, infrastrukturą sieciową, cyfryzacją czy termomodernizacją budynków.
Monika Borkowska
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami