Koronawirus: Linie lotnicze chcą mniejszych restrykcji w samolotach
Sytuacja branży lotniczej w naszym kraju - biorąc pod uwagę dzisiejsze statystyki - odpowiada kryzysowi w sektorze światowym. Większość krajów, w tym również Polska, zamknęło swoje granice. Ruch lotniczy zmniejszył się więc aż o 80 proc. Wszystkie analizy pokazują, że jego odbudowa potrwa nie krócej niż dwa-trzy lata.
Będzie to następowało stopniowo - zaczynając od połączeń krajowych, przez regionalne, aż obejmie także loty międzykontynentalne. Dzisiaj jednak największym znakiem zapytania jest otwarcie granic. Bardzo wiele zależy od sytuacji w poszczególnych regionach i państwach.
Loty z Unii Europejskiej blokują Stany Zjednoczone, które dla Polski są dużym i ważnym rynkiem. Tymczasem Polskie Linie Lotnicze LOT oczekują na wsparcie ze strony rządu. Dotychczas, przez długi okres, radziły sobie bez pomocy państwowej. Obecnie trwa jeszcze dyskusja, w jakiej formie zostanie ona przekazana - być może będzie to gotówka, kredyty z banków państwowych, czy też inny wariant. Nie można na razie wykluczyć żadnego scenariusza.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
- Nie wiadomo też, jak będzie to wyglądało między, chociażby, naszymi sąsiednimi krajami - powiedział serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, prezes zespołu doradców gospodarczych TOR.
- Dziś LOT realizuje już połączenia krajowe, które z założenia były deficytowe, chyba że dotyczyły pasażerów tranzytowych. Obecnie opcja ta odpadła, dlatego linie lotnicze muszą dopłacać do wykonywania operacji. To rodzi pytanie o słuszność i przesłanki do podjęcia decyzji o zakazie zajmowania wszystkich miejsc w samolocie. Wprowadzono przecież możliwość korzystania ze wszystkich miejsc siedzących w pociągach. Nie stanowi to problemu, dopóki obłożenie nie jest pełne - nawet po uwzględnieniu limitów. Sytuacja zmieni się jednak po wznowieniu lotów zagranicznych - dodał.
- Utrzymanie 50-procentowego rygoru dostępnych miejsc jest niemożliwe. Wtedy rejs jest nieopłacalny. Zwrot kosztów lotu wymaga obłożenia na poziomie 77 proc., a nawet 80 proc. w przypadku lotów kontynentalnych. Takie restrykcje nie są spotykane w innych miejscach na świecie. Decyzja ta budzi jeszcze więcej wątpliwości - biorąc pod uwagę warunki panujące w samolotach. Powietrze jest tam stale filtrowane, a zarazki zabijane. Lotnictwo z takimi ograniczeniami nie może funkcjonować, a linie obecne w Polsce poza LOT-em zrezygnują z uruchamiania komunikacji, jeśli takie warunki zostaną utrzymane dłużej. Przynosiłaby wtedy zbyt duże straty - wskazał Furgalski.