Ewa Łuniewska, wiceprezes ING Banku Śląskiego: To trwałe ożywienie gospodarki
- Płynność firm jest dosyć dobra. To zresztą widać po środkach, które są w bankach na rachunkach firm i osób fizycznych. Nie jest to ewenement tylko polskiej gospodarki, generalnie na świecie mamy zalew pieniądza - ocenia wiceprezes ING Banku Śląskiego Ewa Łuniewska. W rozmowie z Interią podczas XIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach komentowała również kwestie związane z inwestycjami firm, wsparciem dla przedsiębiorców podczas pandemii oraz rozwojem branży e-commerce z perspektywy sektora bankowego.
Paweł Czuryło, Interia: Jednym z tematów szeroko poruszanych podczas XIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach jest odbudowa gospodarki po pandemii. Wszyscy zastanawiają się, na ile trwałe będzie ożywienie, które widać w różnych wskaźnikach gospodarczych. Jak to ożywienie widać od strony ING Banku Śląskiego?
Ewa Łuniewska, wiceprezes ING Banku Śląskiego: ING Bank Śląski ma bardzo dobre wyniki, ale zakładam, że pyta pan o naszych klientów. To jest bardzo zróżnicowana grupa, bo mamy klientów indywidualnych, przedsiębiorców, a także mniejsze i większe korporacje. Jesteśmy bankiem w pełni uniwersalnym, który skupia wszystkie podmioty występujące na rynku i z naszego punktu widzenia sytuacja wygląda dosyć dobrze. Klienci indywidualni zaciągają kredyty hipoteczne, firmy w naszym banku zadłużają się w dosyć dużym tempie, co nie jest takie powszechne na rynku, na którym kredyty korporacyjne w tym roku raczej nie rosną. Prognozując i patrząc na naszą grupę klientów stawiam tezę, że obserwujemy raczej trwałe ożywienie gospodarki niż tylko odroczenie popytu, który nagromadził się w czasie pandemii.
Nowe zapotrzebowanie na kredyt ze strony firm to sygnał, że firmy zaczęły inwestować? Bo inwestycje były dużym znakiem zapytania - przez długi czas ekonomiści wskazywali, że to jeszcze nie jest ten moment, kiedy firmy zaczynają inwestować.
- Niestety inwestycje w Polsce nie rosną już od długiego czasu, mniej więcej od 2018 roku. Dlatego mimo większego zainteresowania kredytem jest jeszcze za wcześnie, żeby powiedzieć, czy mamy do czynienia z ożywieniem inwestycji. Jednak na pewno bardzo się z tego cieszymy, bo część tych wniosków kredytowych to są inwestycje. Myślę, że taka grupa produktowa jak leasing też jest dobrym prognostykiem. Widać, że nowe umowy leasingowe i ich wartość bardzo mocno rośnie na rynku i również w naszej grupie. Tutaj problemem jest dostępność dóbr inwestycyjnych, maszyn, urządzeń i linii produkcyjnych, które firmy chętnie zamawiają, ale terminy dostaw są dosyć długie. Myślę, że zbliżamy się do tego momentu, kiedy inwestycje nie mogą być już odkładane na później. Obecne wnioski kredytowe to zwiększenie zapotrzebowania na kapitały obrotowe, na drobne uzupełnienia maszyn i urządzeń czy środków transportu, ale również przygotowywanie do inwestycji.
Chciałbym wrócić do pierwszego momentu pandemii i zapytać, jak to wyglądało z punktu widzenia banku, jeżeli chodzi o wiarygodność klientów. Jakie były oczekiwania klientów i czy to był taki moment, że bank musiał wyjść do klientów, bo mieli oni problem na przykład ze spłatą swoich zobowiązań?
- Na pewno pierwszy okres pandemii to było wsparcie firm, jeżeli chodzi o płynność, bo wszyscy obawiali się tego, że nastąpią zatory płatnicze, firmy nie będą w stanie regulować kredytów i rat leasingowych. Dlatego branża finansowa jako pierwsza odpowiedziała na tę potrzebę, zawieszając spłaty kredytów, leasingu, factoringu. To była pierwsza bardzo ważna pomoc. Drugą było wsparcie od państwa, które zapewniło trwałą pomoc, w dużej mierze bezzwrotną.
Kondycja finansowa firm i ich płynność jest teraz dużo lepsza niż np. rok temu? Widać to przez pryzmat państwa klientów?
- Tak. Płynność firm jest dosyć dobra. To zresztą widać po środkach, które są w bankach na rachunkach firm i osób fizycznych. Nie jest to ewenement tylko polskiej gospodarki, generalnie na świecie mamy zalew pieniądza. Pieniądza taniego. W tej chwili nie cierpimy z powodu płynności. Raczej przygotowujemy się do inwestycji i konsolidujemy te środki.
Kiedy patrzy pani na brak albo powolne inwestycje, to co pani zdaniem blokuje szybsze uruchomienie procesu inwestycyjnego firm?
- Przede wszystkim firmy same muszą uwierzyć i na bazie własnych analiz poczuć, że popyt się odrodził, że to nie jest tymczasowe. Niektórzy uważają, że po pierwszym zaspokojeniu potrzeb odroczonych z czasów pandemii, popyt wróci do poziomu przed pandemii. My jednak stawiamy tezę, że popyt trwale się zwiększy i będzie po prostu wyższy.
Czy obserwacje dotyczące inwestycji są związane tylko z polskim rynkiem, czy widać to także w regionie, czy w całej Grupie? Patrząc na doświadczenia Grupy ING, to podobne pytania zadają sobie przedsiębiorcy w innych krajach?
- Tak. Myślę, że to jest dosyć podobne. Ten kryzys i zaburzenia wywołane pandemią uczą nas wszystkich, że to są zjawiska nie tylko lokalne, ale jak najbardziej globalne. Natomiast, jeśli patrzymy na Polskę, to musimy powiedzieć, że mamy kilka rodzimych komplikacji takich jak bardzo gruntowna reforma prawa podatkowego, która niebawem ma wejść w życie. To stwarza wiele znaków zapytania dla firm. I to na pewno nie pomaga w szybszym podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
Moje kolejne pytanie dotyczy podejścia banku do firm i tego, czego firmy oczekują ze strony banków. Czy w czasie pandemii były jakieś zmiany, jeżeli chodzi o weryfikację kondycji finansowej? Firmy były łagodniej traktowane? Jak pani to ocenia?
- My oczywiście analizujemy ryzyko kredytowe firm w oparciu o standardy, które nie zmieniają się z dnia na dzień. Jednak w czasie pandemii braliśmy pod uwagę - tak jak większość instytucji finansowych - to, że dwucyfrowe spadki sprzedaży, które w normalnym otoczeniu budziłyby bardzo duże zaniepokojenie, tutaj okazały się normalne. Nauczyliśmy się na nowo analizować sytuację firm i nie przerażać tym, co umieliśmy sobie wytłumaczyć sytuacją na rynku. W czasie pandemii firmy nie występowały o nowe kredyty dlatego, że nie miały takich potrzeb - wpłynęły do nich środki z tarcz. Naszą odpowiedzią na potrzeby firm w czasie pandemii było przede wszystkim wsparcie płynnościowe oraz pomoc w dostarczaniu nowych narzędzi związanych np. z handlem w internecie. Część firm musiało bardzo szybko stworzyć e-commerceowe modele sprzedaży.
Skoro wspomniała pani o branży e-commerce - to jest nowy klient banków, który może się szybko rozwijać i banki chcą towarzyszyć w tym szybkim rozwoju branży?
- Zdecydowanie tak. Jeszcze przed pandemią dużo mówiliśmy o branży e-commerce. Teraz musimy zmienić optykę, ponieważ właściwie każda firma trochę jest w tej branży. Nawet firmy tradycyjne, które nie miały nic wspólnego z e-commerce, odkryły dla siebie nowe możliwości. Tutaj przykładem jest branża gastronomiczna, która jest w pełni stacjonarnym biznesem, a również przestawiła się na nowe modele funkcjonowania.
Rozmawiał Paweł Czuryło