Paweł Kisiel, prezes Grupy Atlas: Inflacja jest coraz większym problemem
Branża budowalna III kwartał zaliczy do udanych, jeśli chodzi o kwestie przychodowe. Natomiast to koszty stały się największym wyzwaniem, tak samo jak dostępność pracy i surowców - ocenił w rozmowie z Interią prezes Grupy Atlas Paweł Kisiel. Skomentował on także rozwiązania zaproponowane w Polskim Ładzie, wskazując, że za mało odpowiadają one na problem związany z podażą pracy i nie wspierają prywatnych inwestycji przedsiębiorstw.
- W III kw. i w całym tym roku doświadczamy zupełnie nowych zjawisk: brakuje wszystkiego i rosną praktycznie wszystkie koszty. To jest coś z czym nie mieliśmy do czynienia od początku istnienia grupy - mówił Kisiel.
Pytany o przyczyny wzrostu cen, wskazuje on na liczne czynniki. - Dużym problemem są porwane łańcuchy dostaw, w szczególności na linii Chiny-reszta świata. One nie funkcjonują i jest to bardzo duży problem - podkreślił. Dodaje także, że na skutek różnego rodzaju decyzji ekonomicznych, ale też tych dotyczących dekarbonizacji Europy, wiele biznesów zostało przeniesionych do Azji i efekty tego jako społeczeństwo nie tylko polskie, ale europejskie dzisiaj odczuwamy. Kolejną rzeczą - wskazał - jest brak pracowników. - To problem, który narasta od wielu lat. Do tego dochodzą problemy transportowe - zauważył Kisiel.
W rozmowie z Interią prezes Grupy Atalas przyznał też, że w przypadku chemii budowlanej cały rynek spektakularnie dzisiaj nie rośnie. - Nie ma mowy o boomie, bo maksymalnie to jest 3 proc., myślę że jest to bliżej 2-proc. wzrostu, jeśli chodzi o ilości. Głównie rosną koszty i ceny - dodał.
Branża chemii budowlanej jest jedną z najbardziej energochłonnych na rynku. W związku z wzrostem cen surowców energetycznych i energii, wzrost kosztów jest także prognozowany na kolejny rok.
- W sposób istotny to wpływa na koszty i będzie wpływać w przyszłym roku. Musimy pamiętać o tym, że największe podwyżki zarówno energii z gazu czy z węgla są ciągle przed nami. Dopiero firmy produkujące energię wystąpiły do URE o podwyżki dla klientów indywidualnych, dla biznesu to już się zadziało. Ale końca nie widać. Te wszystkie czynniki kosztowe powodują, że trudno nawet mówić, ile te koszty wzrosły, ale są to wzrosty kilkudziesięcioprocentowe. Mamy tak dynamiczną sytuację, że praktycznie codziennie można sprawdzać, co zdrożało i o ile proc. Ostatnio ceny energii, ceny pary wzrosły nam bagatela, praktycznie z dnia na dzień o 80 proc. - powiedział Interii Kisiel.
Przekłada się to już na ceny produktów. Najpewniej kolejne podwyżki są tylko kwestią czasu. - Na podstawie naszych doświadczeń z Grupy Atlas, ale też raportów giełdowych spółek tj. Selena czy Śnieżka, możemy powiedzieć, że to przełożenie jeszcze nie zrekompensowało wzrostu kosztów. Widzimy tutaj jeszcze dziurę pomiędzy przychodami i wzrostem cen, a wzrostem kosztów. Niedawno został opublikowany nowy raport GUS na temat inflacji producenckiej - ona jest na poziomie 10 proc. Biznes co do zasady jest racjonalny, a więc jak dzisiaj mamy inflację konsumencką na poziomie 5 proc., to widzimy, że kolejne 5 proc. jest jeszcze między nami a konsumentami. Przykre, ale prawdziwe, taniej nie będzie - prognozował Kisiel.
Rozmówca Interii pytany o to, czy dalszy wzrost kosztów będzie wstrzymywać inwestycje, zauważył, że w pewnym stopniu tak, ale raczej te prywatne, mniej publiczne. - W przypadku inwestycji publicznych tutaj trzeba liczyć się z tym, że będą one znacznie droższe, mogą być problemy związane z płynnością w szczególności firm wykonawczych - podkreślił.
W rozmowie prezes Grupy Atlas odniósł się także do coraz trudniejszej sytuacji na rynku pracy. - Jesteśmy firmą mocno zautomatyzowaną, ale są takie zawody, w których nie ma pracowników na rynku i na ogłoszenie o prace po prostu nikt się nie zgłasza. I tak jako producent chemii budowlanej jesteśmy w trochę lepszej sytuacji niż usługi czy branża transportowa - u nas możemy część procesów zautomatyzować, co staramy się od wielu lat robić - mówił Kisiel. Zwrócił także uwagę, że na budowach, gdzie nie da się człowieka zastąpić, sytuacja jest o wiele trudniejsza. - Brakuje kierowców na rynku. Przed nami, nie tylko w Polsce, ale Europie i całym świecie, duże inwestycje infrastrukturalne, ponieważ politycy w ten sposób chcą stymulować rozwój gospodarczy i powrót do tendencji wzrostowych sprzed pandemii, a to również pochłonie dużą cześć transportu. Będzie to bardzo dużym wyzwaniem. Transport w Polsce w stosunku do zeszłego roku to jest wzrost kosztów o ok. 20 proc. - przypomniał.
Prezes Grupy Atlas zauważył także, że polityka podatkowa zaproponowana w Polskim Ładzie "nie do końca wspiera komponent prorozwojowy". - Nie ma tam zachęt do pracy, żeby osoby, które są aktywne zawodowo, chciały się jeszcze bardziej angażować - dodał.
- To czego doświadczamy to bardziej stwierdzeń, że mi się nie opłaca pracować dzisiaj. To jest problemem. Bo o ile podatki płacić trzeba i ten komponent podatkowy, by pozyskiwać środki na infrastrukturę czy służbę zdrowia - jak najbardziej jest konieczny, o tyle - podatki powinny też stymulować rozwój. Niestety tego w Polskim Ładzie zabrakło, są pewne elementy tj. ulgi na automatyzację czy robotyzację, ale mamy problem w kraju z podażą pracy - wyjaśnił.
Pytany o koszty Polskiego Ładu na działalność grupy, Kisiel mówił, że w przypadku największej spółki Atlas to "grube miliony w skali roku". - Musimy je dołożyć do budżetu wynagrodzeń i nasi pracownicy tego raczej nie odczują - mówi Kisiel.
Rozmówca Interii podkreślił także, że "inflacja jest coraz większym problemem, odczuwanym na co dzień". - Musimy zareagować na to, co się dzieje z cenami. To jest bardzo duże wyzwanie dla nas wszystkich, dla całej gospodarki. Niestety to jest smutna wiadomość dla konsumentów, ale ktoś te koszty na końcu łańcucha musi pokryć. Biznes się prowadzi po to, żeby zarabiać pieniądze. Prowadzimy wiele działalności charytatywnych i prospołecznych, natomiast musimy te pieniądze zarabiać, żeby płacić pracownikom. Oni też chodzą do sklepu, robią zakupy. Ktoś musi za to wszystko zapłacić - powiedział Kisiel i podkreślił, że presja płacowa jest odczuwalna już w firmie. - Odczuwamy to coraz mocniej. Musimy zareagować. Skoncentrowaliśmy się do tej pory na walce z rosnącymi cenami surowców i kosztami pracy. Teraz musimy przełożyć to też na pracowników. Musimy zwiększyć budżet wynagrodzeń. Podejrzewam, że nie do końca będziemy w stanie zareagować zgodnie z oczekiwaniami wszystkimi, ale będziemy się starali, żeby to być może rozłożyć w czasie, zarysować jakąś mapę dojścia - podkreśla Kisiel.
Biznes "zielonym" planom UE nie mówi nie, ale wskazuje, że szeroko rozumiana transformacja energetyczna i droga w kierunku neutralności klimatycznej będzie bolesna. - Nie mówimy nie. To jest ważne, powinniśmy nad tym pracować, ale robić to w sposób zrównoważony - powiedział Interii Kisiel.
Czy jednak rosnące ceny energii będą przekładać się na kolejne etapy transformacji energetycznej? Kisiel zwrócił uwagę, że "sama idea jest słuszna, pytanie dotyczy tu samej strategii". - Czasami słuchając niektórych polityków mam wrażenie, że to projekt ideologiczny. To co obserwuję, przemysł i energetyka w UE, bardzo mocno ograniczyły na przestrzeni lat emisyjność, natomiast transport nie. Relokacja produkcji tej wysokoenergetycznej do krajów, które nie podlegają regulacjom, powoduje, że UE podejmując takie decyzje przyczynia się do groblanego zwiększenia emisji CO2 - tłumaczył Kisiel. Z kolei, graniczny podatek, obecnie dyskutowany w UE - dodał - jest tylko po części odpowiedzią na te problemy. - To też jest kolejny przyczynek do wzrostu kosztów. Nie jest też tak, że nagle po tym jak straciliśmy w europejskiej gospodarce kompetencje, transformując przemysł do krajów azjatyckich, odbudujemy je w krótkim okresie. Te technologie się zmieniają. Nie mamy odpowiednich kadr. To nie jest tylko kwestia inwestycji w infrastrukturę, ale też wiedzy i zarządzania nią. Ale jest to w pewnym sensie krok w dobrą stronę - mówi Kisiel.
Rozmawiał Bartosz Bednarz