Polska jest zdana na gaz
Bez uznania gazu jako paliwa przejściowego w procesie transformacji energetyki i wsparcia projektów gazowych przez Unię Polska nie będzie w stanie wypełnić zobowiązań - ostrzegają przedstawiciele polskich firm energetycznych. I zapewniają, że nie możemy doprowadzić do wzrostu ubóstwa energetycznego w kraju.
- Zwiększenie celu redukcyjnego do 55 proc. to cel ambitny, ale czy realny? Mamy tu sporo wątpliwości. Trzeba działać ostrożnie, by plan nie okazał się przeciwskuteczny. By nie doprowadzić do sytuacji, w której nasza gospodarka będzie niekonkurencyjna. By nie zwiększyć ubóstwa energetycznego - mówił prezes PGE Wojciech Dąbrowski podczas XIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
- Problem polega na rugowaniu ze wsparcia gazu. Celem energetyki, szczególnie ciepłownictwa, jest przejście w pierwszej fazie z węgla na gaz. Tymczasem fundusz modernizacyjny wyklucza finansowanie źródeł gazowych - dodał. I przekonywał, że to poważny problem, szczególnie w przypadku Polski, w której miksie energetycznym wciąż przeważa gaz (ok. 70 proc. w 2020 r.). Polska dysponuje też jedną z największych sieci ciepłowniczych w Europie, która w tej chwili również opiera się na węglu. - Widzimy realne zagrożenie. Całą ta sytuacja pokazuje niezrozumienie sytuacji panującej w Polsce - podkreślał.
Także Dominik Wadecki, wiceprezes Energi, apelował o realistyczne podejście do kwestii transformacji. - Między 2025 a 2035 rokiem zostanie wyłączona większość bloków węglowych. Pozostanie jedynie kilka najnowocześniejszych elektrowni. W to miejsce muszą wejść projekty gazowe - mówił. - Nie ma alternatywy dla paliwa gazowego, jeśli mówimy o transformacji energetyki w Polsce. To paliwo będzie musiało funkcjonować - dodał.
Artur Michałowski pełniący obowiązki prezesa Tauronu zaznaczał, że w wytyczaniu celów konieczne jest uwzględnienie specyfiki konkretnych regionów. - Nie można Polski porównywać do Hiszpanii czy Włoch - mówił. Polska potrzebuje dłuższego okresu przejściowego choćby dla ciepłownictwa. - Nasze aktywa węglowe na początek chcemy zastąpić instalacjami gazowymi. Zostało już niedużo czasu - informował.
Zaznaczał, że potrzebujemy stabilizatorów odnawialnych źródeł energii, które uniezależniałyby krajowy system energetyczny od warunków pogodowych. Dąbrowski wskazywał na ostatnie bezwietrzne okresy w Europie, które spowodowały wzrost zapotrzebowania na energię na Zachodzie. W efekcie Polska po raz pierwszy od lat stała się eksporterem energii, mimo że ta wytwarzana jest u nas przecież głównie z węgla.
Artur Michałowski podkreślał, że energia musi być dostępna i w miarę tania. Kolejne nakładane na Polskę niezwykle ambitne cele i obowiązki grożą dramatycznymi podwyżkami. Do tego dochodzą drożejące w nieprawdopodobnie szybkim tempie prawa do emisji CO2, za które w tej chwili trzeba już płacić ponad 60 euro za tonę.
Zdaniem Michałowskiego ETS nie powinien być opłatą giełdową, a środowiskową, której wysokość byłaby kontrolowana. Tak drastyczne podwyżki jakie obserwujemy w ostatnim czasie sprawiają, że kwoty, które mogłyby być kierowane na inwestycje, są przeznaczane na zakup uprawnień. - W mniejszych firmach, w miastach do 100 tys. mieszkańców, opłaty te doprowadziły do sytuacji, w której podmioty ciepłownicze nie mają środków na inwestycje w nowoczesne źródła energii - mówił.
Także PGE narzekała na wysoki poziom opłat. - Samo PGE płaci 10 proc. kwoty przychodów w ramach systemu ETS. Musimy walczyć o reformę ETS, by przydział bezpłatnych jednostek był większy - podkreślał Dąbrowski.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Wszyscy zgodnie podkreślali, że konieczne jest odpowiedniej wysokości wsparcie dla realizowanych w Polsce inwestycji. Koszty transformacji są bowiem ogromne. Zdzisław Krasnodębski, poseł do Parlamentu Europejskiego, wiceprzewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, przytaczał raport McKinseya, który wskazywał, że koszt transformacji samych Niemiec wyniesie 6 bln euro. - To 240 mld euro rocznie. Oczywiście mówimy o danych dla największej i najbardziej zaawansowanej technologicznie gospodarki. Jednak na tym tle fundusz modernizacyjny na poziomie 14 mld euro czy klimatyczny, 13 mld euro, to kwoty zupełnie innego rzędu - informował.
- Panowie w Brukseli muszą zdać sobie sprawę, że startujemy z innego poziomu. Musi pojawić się szeroka pomoc. Każdy kraj powinien być oddzielnie oceniany. W regionach wygląda to naprawdę różnie - mówił Michałowski z Taurona.
Paweł Szczeszek, prezes Enei, wskazywał też na szybkie tempo zmian, jakie zachodzą na rynku. - Enea w końcu 2019 r. ogłosiła nowa strategię, jednak w 2020 r. wszystko stało się nieaktualne. Te zmiany będą postępować dalej. Zaostrzanie kursu się nie kończy. Nigdy energetyka nie była pod taką presją, nigdy sytuacja nie zmieniał się tak drastycznie w takim tempie - informował.
Pozostaje mało czasu na działania dostosowawcze, jednocześnie trzeba pracować nad nowymi technologiami. Spółki się nie poddają. Enea testuje pięć różnych technologii magazynowania energii w pięciu różnych miejscach w kraju. Prezes spółki podkreśla, że inaczej podchodzi się do magazynowania energii ze słońca, inaczej do testowania energii z wiatru. Badania nowych rozwiązań muszą toczyć się już teraz, mimo ogromu bieżących prac dostosowawczych systemu do nowych warunków. W przeciwnym razie firmy pozostaną w tyle. Z nowymi technologiami nie ma co czekać.
Michał Kurtyka, minister klimatu i środowiska, podkreślał, że zmiany w sektorze energetycznym nie mogą uderzyć w najbiedniejszą część społeczeństwa. Transformacja nie może pogarszać sytuacji regionów czy poszczególnych warstw społecznych. Dlatego zmiany należy wprowadzać ostrożnie, by nie dokonywały się kosztem najsłabszych.
Monika Borkowska