Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Brexit przechodzi do drugiej fazy

Postęp w pierwszej fazie rozmów na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z UE jest wystarczający, by zacząć kolejny etap negocjacji - zdecydowali w piątek na szczycie przywódcy 27 krajów UE. O decyzji poinformował na Twitterze szef Rady Europejskiej Donald Tusk.

"Rada Europejska z zadowoleniem odnotowuje postęp osiągnięty podczas pierwszej fazy negocjacji (...) i podejmuje decyzję, że jest to postęp wystarczający, by przejść do drugiej fazy, poświęconej okresowi przejściowemu i przyszłym stosunkom" - głosi komunikat Rady Europejskiej.

Rada podkreśla w nim, że postępy w drugiej fazie rozmów będą możliwe tylko wówczas, gdy zobowiązania podjęte podczas pierwszej fazy zostaną "w pełni spełnione" i "dokładnie przełożone na zapisy prawne tak szybko, jak to tylko możliwe".

Jednocześnie przypomniano, że wszystkie wytyczne w sprawie negocjacji, sformułowane przez szefów państw "27" 29 kwietnia 2017 roku, pozostają w mocy i muszą być przestrzegane.

Reklama

Rozmowy w sprawie Brexitu toczą się od początku czerwca. Zgodnie z wytycznymi z kwietnia ich pierwszy etap przewidywał, że W. Brytania i strona unijna porozumieją się w trzech podstawowych kwestiach: przyszłych praw obywateli Unii w Zjednoczonym Królestwie i brytyjskich w Unii, statusu granicy pomiędzy Irlandią i Irlandią Północną oraz rozliczeń finansowych.

Zespołom negocjacyjnym przewodzą dwaj doświadczeni politycy: ze strony unijnej Michel Barnier, były minister spraw zagranicznych Francji i były komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług, a ze strony brytyjskiej David Davis, były minister ds. europejskich i były przewodniczący Partii Konserwatywnej.

Przez większość czasu w rozmowach panował impas. Najpierw strony długo nie mogły się porozumieć w kwestii rozliczeń finansowych. UE naciskała, by Londyn uregulował wszystkie powinności, jakie wynikają z jego udziału w obecnym budżecie unijnym, obowiązującym do 2020 roku, włącznie z tymi, które realizowane są z opóźnieniem, a także by honorowała swój udział finansowy w wieloletnich unijnych programach pomocowych dla krajów Afryki czy Ukrainy.

Dla rządu Theresy May operowanie konkretnymi sumami było niewygodne. Zespół Davisa obawiał się, że podanie opinii publicznej kwot rzędu 50-60 mld euro, sugerowanych przez UE, może ośmielić zwolenników tzw. twardego Brexitu, czyli wyjścia z UE bez zawarcia umowy i doprowadzić do zerwania negocjacji.

Ostatecznie strony porozumiały się co do kwoty ok. 45 mld euro, którą Wielka Brytania w ramach obowiązującego budżetu będzie regulować tak, jakby była nadal członkiem Wspólnoty, a następnie wedle ustalanego, również rozłożonego na lata, harmonogramu.

Uzgodniono również zasadę, że z powodu Brexitu żaden z krajów pozostających w UE nie otrzyma mniej ani też nie zapłaci więcej w ramach UE.

Uregulowanie kwestii praw obywatelskich było początkowo najmniej problematycznym punktem negocjacji. Jednak w miarę precyzowania warunków gwarancji praw i sposobów ich egzekwowania zaczęły się zarysowywać różnice zdań, które doprowadziły do kolejnego impasu.

Wątpliwości co do brytyjskich propozycji wyrażał przede wszystkim Parlament Europejskiego, który wniósł do uzgodnień szereg zastrzeżeń.

Zdaniem europosłów prawa do przeniesienia uprawnień socjalnych i emerytalnych powinny objąć nie tylko obecnych, ale również przyszłych partnerów, a ciężar procedur administracyjnych przy ustalaniu statusu powinien spoczywać na brytyjskim resorcie spraw wewnętrznych. Kolejną ważną i długo dyskutowaną kwestią było poddanie spraw obywatelskich pod jurysdykcję Trybunału Sprawiedliwości UE, na co Londyn nie chciał się długo zgodzić.

Kwestia uregulowania lądowej granicy między Irlandią i Irlandią Północną była także początkowo uważana za stosunkowo łatwą do rozwiązania. Uznano, że porozumienie musi zachować postanowienia porozumienia wielkopiątkowego z 1998 roku, które przyczyniły się do wygaszenia kilkudziesięcioletniego, krwawego konfliktu pomiędzy zwolennikami zjednoczenia wyspy i ugrupowaniami dążącymi do utrzymania Irlandii Północnej w ramach Zjednoczonego Królestwa.

W założeniu granica ta miała być "niewidzialna" i z punktu widzenia praktycznego i administracyjnego prawie nieodczuwalna dla ludzi mieszkających po obu jej stronach. Negocjatorzy nie mogli się jednak zgodzić co do tego, jak konkretnie rozwiązać tę sprawę, jak technicznie miałyby wyglądać kontrole celne i kontrole przepływu osób.

Ostatecznie doszło w tej kwestii do porozumienia, ale wiele szczegółowych rozwiązań musi zostać dopracowanych.

Dodatkowo w pierwszym etapie rozmów ustalono, że w trakcie około dwuletniego okresu przejściowego, który ma pozwolić obywatelom i firmom dostosować się do nowych warunków, stronę brytyjską będą obowiązywały wszystkie regulacje unijne, chroniące wspólny rynek.

Uznanie przez szefów państw pozostających w UE "wystarczającego postępu" w trzech zasadniczych kwestiach otwiera drogę do rozmów na temat przyszłych stosunków, zwłaszcza handlowych, obu stron.

Zdaniem wielu komentatorów, jak i samych negocjatorów, rozmowy te mogą się okazać jeszcze trudniejsze niż w pierwszym etapie - tym bardziej, że klimat polityczny w Wielkiej Brytanii wobec Brexitu ulega zmianie. W środę brytyjski parlament przegłosował poprawkę do projektu ustawy o Brexicie, dającą mu prawo zatwierdzenia ostatecznego porozumienia wynegocjowanego przez rząd z KE. Wynik głosowania komentowany jest jako porażka premier May.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z UE 29 marca i zgodnie z ustaleniami ma opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku.

Z Brukseli Grzegorz Paluch (PAP)

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »