"Polska poza strefą euro to coraz większe koszty"
Pozostawanie przez Polskę poza strefą euro będzie pociągało za sobą coraz więcej kosztów - przekonywali w środę podczas Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie eksperci będący zwolennikami przyjęcia wspólnej unijnej waluty. Jak mówili, te koszty to głównie niezrealizowane korzyści.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Uczestnicy panelu "Kurs na euro - polską walutę przyszłości?" zwracali uwagę na potrzebę silniejszej integracji, także walutowej. Przypominali, że wspólna waluta obowiązuje już w 19 państwach Europy, a do tego grona aspirują kolejne.
Ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej dr Ludwik Kotecki podkreślił, że poza od dawna znanymi korzyściami - takimi jak kwestie ryzyka kursowego czy niższych stóp procentowych - kolejną korzyścią jest właśnie silniejsza integracja.
- Dlatego, że ja twierdzę, iż ze strefy euro nie da się wyjść. Jest to właściwie jednorazowa decyzja i w kontekście tych wszystkich dyskusji o polexicie uważam, że to jest też argument bardzo ważny, ponieważ strefa euro cementowałaby naszą integrację - zauważył ekspert.
Jego zdaniem, korzyści ze wspólnej waluty należy traktować jako szanse, bo to, czy się one zrealizują zależy od tego, jak dobrze będziemy przygotowani przed wejściem do strefy euro. Przypomniał, że Polska ma na to "dobrych kilka lat", bo aby wejść do strefy euro, trzeba by zmienić konstytucję, co w obecnej sytuacji politycznej uznał za mało realne.
- Pozostawanie poza strefą euro będzie pociągało za sobą coraz więcej kosztów, bo te niezrealizowane korzyści, są w pewnym sensie kosztami. Im dłużej będziemy pozostawać poza strefą auro, a ona będzie coraz bardziej się integrować, tym większe będą koszty wynikające z tego, że nas tam nie ma będą - podkreślił Kotecki.
Również profesor nauk ekonomicznych Joanna Tyrowicz zaznaczyła, że trzeba uświadomić sobie koszty odkładania w czasie wchodzenia do strefy euro. Jak zauważyła, wprowadzenie wspólnej waluty jest naturalną ewolucją tego, czym jest projekt europejski, a następnym krokiem jest integracja fiskalna.
- To nie jest tak, że projekt euro to jest jakiś ratunek dla krajów, które sobie nie umieją poradzić. To jest naturalny rozwój projektu Europa, którego - jak rozumiem - wszyscy chcemy być częścią, bo byłoby absurdalne w nim nie być - mówiła.
Prof. Tyrowicz zaznaczyła, że nie ma "programowego podejścia" do sprawy wspólnej waluty, a jej opinia wynika z naukowego podejścia. Jak dodała, od 2008 r. analizuje koszty i korzyści wejścia Polski do strefy euro i wnioski są jednoznaczne: korzyści są wielokrotnie większe. Jej zdaniem, na podstawie naukowej literatury nie można wyciągnąć wniosku, że są jakiekolwiek poważne argumenty przeciwko euro.
Prawnik i ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej prof. Artur Nowak-Far zwracał natomiast uwagę, że w przypadku euro jest znacznie więcej reguł zabezpieczenia tego pieniądza, niż w przypadku złotego.
- One dotyczą samej wartości tego pieniądza, czyli polityki pieniężnej, a również tych reguł, które są skierowane nie do bankierów centralnych, tylko do osób, które są zobowiązane do tego, żeby prawidłowo zarządzać gospodarką. Wybór pomiędzy euro a złotym w naszym państwie oznacza wybór pomiędzy jakimiś bliżej nieznanymi, nadużywanymi i łamanymi regułami, a takimi regułami, których jest dużo więcej i są lepiej pilnowane. Gwarantują, że to euro będzie w przyszłości więcej warte niż złoty, z tego powodu, że złoty jest po prostu psuty - powiedział Nowak-Far.
Przyznał, że to podstawowa przyczyna, dla której popiera wprowadzenie euro w Polsce. Jak dodał, nie widzi żadnych strategicznych zagrożeń z tym związanych, a pewne zagrożenie polega jedynie na tym, że trzeba wynegocjować dobry kurs, żebyśmy na tej operacji nie stracili.
- To, że jest więcej reguł, to jest bardzo dobrze dla tego pieniądza, daje nam większe gwarancje wartości. Daje również większe gwarancje tego, że możemy patrzeć politykom, decydentom na ręce, jak tym euro zarządzają - przekonywał ekspert.
Jego zdaniem gra idzie głównie o to, że są tacy politycy w państwach członkowskich, które nie maja euro, którzy bardzo nie chcą, żeby im patrzeć na ręce. - Oni po prostu nie chcą, żeby ludzie znali jakieś reguły, nie chcą, żeby w ogóle te reguły były i nie chcą przez to tego pieniądza - ocenił Nowak-Far.
Jak zauważył, wejście do strefy euro nie będzie szybkim procesem. - Dlatego, że musimy odbudować finanse publiczne, które są w rozsypce, zebrać te wszystkie fundusze z powrotem do budżetu, które są gdzieś ulokowane poza budżetem. Musimy doprowadzić do tego, żeby inflacja spadła, żeby koszt obsługi długu, stopy procentowe, spadły. Musimy doprowadzić do porządku dług publiczny - wyliczał.
Nie wszystkim uczestnikom Campusu spodobało się to, że do udziału w panelu zaproszono wyłącznie ekspertów będących zwolennikami przyjęcia wspólnej waluty. Jeden z młodych ludzi, którzy zadawali pytania, zarzucił organizatorom, że stworzyli w ten sposób "fajne kółko wzajemnej adoracji", a w debacie było "zero konkretów".
Prowadzący ten panel Marek Tatała tłumaczył, że Polska zobowiązała się do wejścia do strefy euro, wstępując do Unii Europejskiej. Dlatego - w jego ocenie - nie ma po co dyskutować, czy wejść do strefy euro, tylko należy rozmawiać, jak zrobić to najlepiej. (...)
Zobacz również: