Dr inż. Paweł Gajda, AGH: Atom jest bezpieczny
Zbudowanie bloku jądrowego do 2033 r. jest jeszcze możliwe, ale trzeba się liczyć z opóźnieniami. Na pewno nie uda się wykonać prac w terminie, jeśli wybór dostawcy technologii nie nastąpi w przyszłym roku. Projekt jest duży i wiąże się z wieloma wyzwaniami. Jest też niezwykle kosztowny. Koszt budowy 1 GW mocy zainstalowanej może wynieść 5-6 mld dol. - mówi Interii dr inż. Paweł Gajda z Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej.
Monika Borkowska, Interia: Rząd założył oddanie pierwszego bloku jądrowego w 2033 roku. Czy to termin realny? Coraz więcej mówi się o opóźnieniu tej inwestycji.
Dr inż. Paweł Gajda, Akademia Górniczo-Hutnicza: Ten termin jest jeszcze możliwy, ale zadanie nie będzie łatwe. Żeby zdążyć z budową, na pewno konieczny byłby wybór dostawcy technologii i partnera do budowy w przyszłym roku, a także bardzo sprawna praca na wszystkich kolejnych etapach procesu inwestycyjnego. Założenie jest więc bardzo optymistyczne i można się spodziewać opóźnień. Oby tylko jak najmniejszych.
Wśród potencjalnych dostawców technologii są Amerykanie, Francuzi i Koreańczycy. Rząd skłania się ku partnerom z USA. Czy to oznacza, że pozostali gracze wypadli z gry?
- Opcje są trzy, amerykański Westinghouse z reaktorem AP1000, francuski Framatome należący do EdF z reaktorem EPR i Korea Electric Power Corporation z reaktorem APR1400. Na świecie elektrownie jądrowe oferują również Rosjanie i Chińczycy, ale z przyczyn geopolitycznych te opcje nie są u nas brane pod uwagę. Wydaje się, że faktycznie faworytami są Amerykanie, ale wszyscy zainteresowani tym projektem mają szansę złożyć ofertę a ich aktywność wskazuje, że z tej możliwości skorzystają. Jaka będzie ostateczna decyzja rządu - czas pokaże.
Rozwiązania technologiczne proponowane przez te firmy bardzo się różnią?
- W dużej mierze są one bardzo podobne. Wszystkie są reaktorami wodnymi ciśnieniowymi. Jest to najczęściej stosowany na świecie typ reaktora. Wszystkie należą do tak zwanej trzeciej generacji reaktorów, czyli to bardzo nowoczesne i bezpieczne rozwiązania. Różnią się szczegółowymi rozwiązaniami technicznymi oraz mocą. Największy jest reaktor francuski, a dalej kolejno koreański i amerykański. Choć we wszystkich przypadkach moc elektryczna bloku energetycznego przekracza 1000 MW.
Jako lokalizację pierwszego wyboru wskazano Lubiatowo. Co przesądza o wyborze miejsca pod taką inwestycję?
- Tu w grę wchodzi wiele kwestii. Konieczne jest wykonanie wstępnego raportu oddziaływania na środowisko oraz raportu lokalizacyjnego. W ich ramach bada się między innymi podłoże geologiczne, ryzyko występowania zjawisk takich jak trzęsienia ziemi czy powodzie, analizuje się ich siłę i częstotliwość. Bada się grunt pod kątem stabilności. Konieczne jest sprawdzenie jakie są zasoby wody do chłodzenia. Tutaj warto zauważyć, że one nie muszą być tak duże jak się nieraz wydaje - Amerykanom na przykład udało się postawić elektrownię atomową na pustyni. Ale te warunki wpływają na niektóre stosowane rozwiązania. W kontekście układów chłodzenia podejmuje się na tej podstawie decyzje o tym, czy zastosuje się otwarty układ chłodzenia, połączony bezpośrednio ze zbiornikiem wodnym, czy postawi się na budowę chłodni kominowych. Bada się też lokalne warunki meteorologiczne, dokonuje się inwentaryzacji przyrodniczej terenu, mierzy się istniejące tło promieniotwórcze. Kolejna grupa zagadnień to warunki związane z logistyką samej budowy. Należy sprawdzić, czy będzie możliwość transportu dużych elementów oraz zrobić plan inwestycji towarzyszących. Często zdarza się, że trzeba zbudować lub zmodernizować linię kolejową lub drogę.
Wspomniał pan o warunkach meteorologicznych. Czego inwestor w Polsce mógłby się obawiać?
- W Polsce raczej nie ma regionu, który ze względu na ten czynnik uniemożliwiałby budowę elektrowni. Ale właśnie to musi zostać potwierdzone danymi. Ponadto wyniki tych badań wpływają na sam projekt. Przykładowo trzeba wiedzieć, jaki jest poziom rocznych opadów, by zaprojektować odpowiednią liczbę odwodnień.
Jak poradzili sobie Amerykanie z budową elektrowni na pustyni?
- Elektrownia, o której wspominałem to Palo Verde w stanie Arizona. Jest ona chłodzona wodą z oczyszczalni ścieków doprowadzoną tam z pobliskiego miasta. Zastosowano w niej hybrydowe chłodnie kominowe, które potrzebują znacznie mniej wody niż te klasyczne. Teoretycznie można też do chłodzenia elektrowni zastosować chłodzenie powietrzne, w którym woda chłodząca skraplacz krąży w obiegu zamkniętym i oddaje swoje ciepło do powietrza w suchej chłodni kominowej. Ale to rozwiązanie jest droższe od klasycznej chłodni czy obiegu otwartego. Najczęściej prościej i taniej jest wybrać miejsce, gdzie wody jest pod dostatkiem. I właśnie określeniu między innymi tych warunków służą badania lokalizacyjne.
Bez taniej i czystej energii czeka nas katastrofa
Co z bezpieczeństwem elektrowni atomowych? Pokolenie Czarnobyla, obciążone ciężkimi doświadczeniami z przeszłości, wciąż obawia się tego typu rozwiązań. Słusznie?
- Najlepiej przytoczyć dane historyczne, wskazujące, ile wypadków o poważnych skutkach związanych było z różnymi źródłami energii w stosunku do wyprodukowanej. Wynika z nich, że energia jądrowa jest równie bezpieczna jak odnawialne źródła energii, dane liczbowe są tu bardzo zbliżone. Dominujące dziś w produkcji energii paliwa kopalne takie jak węgiel, ropa i gaz są zdecydowanie bardziej niebezpieczne. Ponadto dane te dotyczą przede wszystkim bloków, które często zbudowano już dość dawno i należą do tak zwanej drugiej generacji, tymczasem bloki trzeciej generacji, których budowę planuje się w Polsce, są jeszcze bezpieczniejsze. Atom jest jednym z najbezpieczniejszych źródeł energii, jakie są dostępne.
Mówi się o ograniczonej dostępności na rynku dużych elementów, jak zbiornik reaktora czy wytwornice pary. Część ekspertów obawia się, że m.in. ten czynnik może wpłynąć na harmonogram inwestycji. Rzeczywiście może być z tym aż taki kłopot?
- Faktycznie są to elementy, które wykonać może niewiele zakładów na świecie. Ponadto, przez to, że zamówień na poszczególne elementy nie było w ostatnich latach zbyt wiele, niektóre zakłady je produkujące przestawiały się na inny rodzaj asortymentu. Z tego powodu jest spore prawdopodobieństwo, że bez względu na to, którego dostawcę technologii Polska wybierze, pewne komponenty będą kupowane od tych samych poddostawców. Jest to czynnik, który trzeba brać pod uwagę, i składający swoje oferty dostawcy technologii z pewnością to zrobią, więc nie jest to problem zagrażający możliwości realizacji inwestycji.
Ile miejsc pracy może powstać w związku z budową elektrowni atomowej w Polsce?
- Na każdy już pracujący blok przypada "duże" kilkaset pracowników, a gdy do tego dołożyć miejsca pracy generowane pośrednio, czyli poprzez chociażby różnego rodzaju usługi dla tych pracowników, to tych miejsc pracy będzie trzy razy więcej. Z kolei na etapie budowy potrzebnych będzie być może nawet kilkanaście tysięcy pracowników.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Nie sposób uciec w kontekście atomu od kwestii finansowych. Jakie są koszty budowy elektrowni atomowych?
- Koszty w różnych krajach są bardzo różne. W przypadku pierwszych jednostek stawianych danego typu koszty, a także prawdopodobieństwo wystąpienia opóźnień, są większe. Tam, gdzie buduje się praktycznie bez przerwy, w Rosji czy Chinach, inwestycje są mniej kosztochłonne. Moim zdaniem w Polsce musimy się liczyć z wydatkami rzędu 5-6 mld dol. za 1 GW. Jeśli powstanie sześć bloków, bo tyle zakładają plany, być może uda się przy budowie kolejnych jednostek zejść nieco z kosztami.
Monika Borkowska