Dziadkowy sad szuka pomocy. Na zbiór jabłek zostały tylko trzy dni
Idzie zimno, a w sadach owoce wciąż są na drzewach. Nie wynika to z opieszałości sadowników, tylko z braku chętnych do pracy. Aby zebrać jabłka, na które czekał siedem lat, sadownik spod Płocka opublikował w internecie apel. Prosi o pomoc w zbiorach i określa za jakie stawki.
“Bardzo, bardzo ważne!” - tak zaczyna się apel zamieszczony przez sadownika w mediach społecznościowych. Wyjaśnia w nim, że jabłka wytrzymują do minus pięciu stopni. "Mogę stracić Ligola. Moja wizytówka – smak dzieciństwa. Czekałem siedem lat na owoc - uzasadnia prośbę o pomoc". Podkreśla też, że na zbiór pozostały trzy dni. Zgodnie z prognozą, w czwartek może dojść do załamania pogody. "W piątek już zimno" - argumentuje. A w "Dziadkowym sadzie" nie ma chłodni ani przechowalni. Na drzewach czeka na zerwanie 20 ton owoców. – Chcę uratować chociaż połowę – informuje mężczyzna.
Chętnym do zbiorów oferuje 70 zł od skrzyniopalety. W jednej mieści się 300 kg jabłek. Zdaniem komentujących zapłatę, to nie jest wygórowana suma. Mężczyzna uzasadnia jednak, że zwykle cena za skrzyniopaletę wynosi ok. 35 zł. - Ja zawsze płacę razy dwa, ponad – odpowiada. Z sadu położonego między Sochaczewem a Płockiem po chętnych do pomocy jest gotów jechać nawet do Warszawy.
Szukający pomocy sadownik ujawnił, jakie ma przychody. – Robiąc średnio około 7 tys. km miesięcznie, wracając często do domu około 1.30 w nocy, pracując często siedem dni w tygodniu, zarabiam dziennie ok. 200 zł na czysto - informuje. Sam dostarcza owoce, nawet jeśli ma je wnieść na czwarte piętro. - Zarabiam tak mało, bo nie pryskam. Mam ok. 10 ton jabłek z hektara, a nie 100 ton jak inni – uzasadnia. I zapewnia, że jego owoce nie mają żadnej chemii.
Szanse na uratowanie zbioru rosną. Post sadownika udostępniło już ponad 450 internautów. W komentarzach zamieszczonych pod apelem zgłosili się pierwsi chętni. “Będziemy jutro, zbieram ekipę i dam znać” - zapewnia jedna z nich. “Mogę przyjechać w środę, oczywiście non profit, odezwij się” - zachęca inny. Kilkoro internautów, nawet z dalekich miast, wyraziło też chęć kupna owoców.
Problem z brakiem pracowników podczas zbiorów nie jest nowy. Od ponad roku wskazuje na niego Związek Sadowników RP. Organizacja zwracała się z wnioskiem o zmianę lub złagodzenie przepisów do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Chciała, aby wjazd do Polski był możliwy w ruchu bezwizowym. Ponieważ przez brak siły roboczej coraz częściej owoce pozostają na drzewach Związek Sadowników RP próbuje pozyskać chętnych w innych krajach, m.in. w Uzbekistanie, Indiach i Nepalu.
ew