Rolnicy zbuntowali się przeciwko UE. "O Zielonym Ładzie w większości niewiele wiedzą"

- Przez ostatnie lata nie było żadnego dialogu z rolnikami. To był po prostu jednostronny przekaz ze strony polityków: "Załatwimy wszystko, nic wam się nie stanie, jesteśmy najlepsi", a później rolnicy zostali skonfrontowani z rzeczywistością - mówi Interii dr Jerzy Plewa, ekspert Team Europe ds. rolnictwa, działającego przy Komisji Europejskiej. Podkreśla, że protesty rolnicze w Polsce są postrzegane przez pryzmat Zielonego Ładu, choć jego zdaniem organizowane są przez środowiska polityczne nieprzychylne UE. Wskazuje na szanse polskich rolników w dążeniu do konkurencyjności oraz na wyzwania dla władz.

Paulina Błaziak, Interia: Od miesięcy w Europie odbywają się protesty rolników. Chodzi tu wyłącznie o Europejski Zielony Ład?

Dr Jerzy Plewa, wieloletni dyrektor generalny w Dyrekcji ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich KE, ekspert Team Europe ds. rolnictwa: - Wszystkie protesty wrzuciliśmy do jednego worka, ale one rozpoczęły się z różnych powodów w różnych krajach. Na przykład w Rumunii była susza i nie wypłacono rolnikom obiecanych rekompensat. W Niemczech zaczęło się od tego, że rząd chciał ograniczyć dotacje do paliwa rolniczego, które są dotowane z środków krajowych. Tych przyczyn było wiele. Protesty były nawet w niektórych regionach Wielkiej Brytanii, ale tam protestowano przeciwko nowym rozwiązaniom polityki rolnej, która zastąpiła wspólną politykę rolną.

Reklama

A w Polsce?

- Protesty w pewnym momencie dostały pewnej wykładni, że są przeciwko Zielonemu Ładowi, chociaż potencjalne ograniczenia z nim związane nie weszły u nas w życie. Zaniepokojenie rolników ma zwykle podłoże ekonomiczne i wynika z obaw o utratę dochodów. Spotykam wielu rolników, którzy nie protestowali i mówią, że to nie jest dobra droga do osiągnięcia celów. To nie oznacza, że w Zielonym Ładzie nie ma takich elementów, które powinny być inaczej zaadresowane. W moim przekonaniu protesty organizowane są z inspiracji politycznej przez środowiska eurosceptyczne i antyeuropejskie.

Widzieliśmy banery "Żądamy wyjścia z UE!".

- Byłem tym oburzony i wielu rolników również. Rolnicy bez UE nie pobieraliby setek tysięcy, a niektórzy nawet milionów złotych dopłat bezpośrednich i nie korzystaliby z jednolitego rynku UE. W Polsce organizatorem głównym protestów w Warszawie jest NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", a przewodniczący jest rolnikiem ekologicznym, czyli spełnia wymogi o wiele wyższe od tych wynikających z Zielonego Ładu. Wielu protestujących otrzymuje duże dopłaty i organizuje protesty przeciwko Unii, z której czerpią korzyści. To jest po prostu hipokryzja służąca walce politycznej. Jakby było tak fatalnie, to dlaczego są tak wysokie ceny ziemi w Polsce?

Czego obawiają się polscy rolnicy?

- Pogorszenia się sytuacji ekonomicznej wynikającej z relacji cen do kosztów produkcji. Ceny żywności w Polsce i w Europie rosły w czasie pandemii. Rolnicy na tym zyskiwali, szczególnie w Polsce, na Węgrzech. To trwało również w 2022 roku, kiedy wybuchła wojna. Choć ceny środków ochrony roślin wzrosły, to światowy indeks cen żywności wzrósł do 160 proc. Potem ceny żywności zaczęły spadać, a ceny środków produkcji utrzymują się na wysokim poziomie. To jest realna przyczyna niezadowolenia rolników. Winą obarczono Zielony Ład, o którym nasi rolnicy w większości niewiele wiedzą.

- Przez ostatnie lata nie było żadnego dialogu z rolnikami. To był po prostu jednostronny przekaz ze strony polityków: "Załatwimy wszystko, nic wam się nie stanie, jesteśmy najlepsi", a później rolnicy zostali skonfrontowani z rzeczywistością. 

Głos rolników w kontekście tworzenia prawa unijnego, jeśli chodzi o rolnictwo, jest pomijany? Czy rolnicy po prostu nie są zainteresowani aby brać w tym czynny udział?

- Od 2019 roku w UE były konsultacje społeczne, ale wtedy w Polsce się o tym nie dyskutowało. A jeśli się pojawiały jakieś głosy, to politycy uspokajali, że oni to wszystko zatrzymają. Był nawet list byłych 10 ministrów rolnictwa z różnych opcji politycznych, którzy nawoływali do tego, żeby Zielony Ład zawiesić i zmodyfikować. Jako powód wskazywano wojnę w Ukrainie i konieczność zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego. Ale nie było w Polsce rzetelnej debaty, nie pokazano rolnikom wszystkich wyzwań i korzyści, które są dla nich możliwe.

Czyli jakich?

- Po pierwsze, że będą oni mogli w sposób bardziej zrównoważony wykorzystywać zasoby, które mają i to na dłuższą metę będzie podnosiło ich konkurencyjność i poprawiało wizerunek polskiej żywności. Z drugiej strony - to różnego rodzaju wsparcie finansowe, które można uzyskać wpisując się w wymagania Zielonego Ładu. Nie było też w Polsce działań na przykład dotyczących rolnictwa ekologicznego. Nie mamy tu zorganizowanego rynku. Importujemy coraz więcej żywności ekologicznej, nie tylko z innych stref klimatycznych. Nawet marchew ekologiczną importujemy chociażby z Holandii.

W czym więc leży problem?

- Jest bardzo dużo rolników, którzy mogliby "wejść" w rolnictwo ekologiczne, ale nie stworzono do tego warunków, zachęt. Np. w Danii zakłady pracy otrzymają dofinansowanie, jeśli w stołówkach wykorzystują przynajmniej 60 proc. produktów ekologicznych i w ten sposób jest na nie większy popyt. Generalnie nie wyjaśniono precyzyjnie rolnikom wymogów i korzyści płynących ze strategii "Od pola do stołu". Za to głosy przeciw zmianom prośrodowiskowym były bardzo głośne i zdominowały przekaz skierowany do rolników. Za każdym razem, gdy wprowadzana jest reforma polityki rolnej w UE zmiany wywołują niepokój i protesty, bo zwykle nie są dobrze wytłumaczone. Niemniej jednak pewne elementy Zielonego Ładu powinny być lepiej opracowane.

To co by pan zmienił?

- Obecny kierunek zmian uważam za właściwy. Żywność powinna być produkowana w sposób zrównoważony a rolnictwo powinno wnieść wkład w osiąganie neutralności klimatycznej. Niektórzy tłumaczą, że rolnictwo odpowiada tylko za 8-10 proc. emisję gazów cieplarnianych w Europie, więc niech emisje CO2 zredukują inne sektory gospodarki. I znów - nie wytłumaczono, że bez rolnictwa nie da się osiągnąć celów Zielonego Ładu, bo tylko rolnictwo i leśnictwo są w stanie pochłaniać dwutlenek węgla do gleby. Poprzedni, eurosceptyczny rząd nie informował obiektywnie, lecz uprawiał propagandę skierowaną przeciwko "biurokratom unijnym", mimo że strategie związane z Zielonym Ładem były przyjęte za jego zgodą.

Realne problemy Zielonego Ładu wynikają z faktu, że wskaźniki do osiągnięcia zostały zaprojektowane jednolicie dla wszystkich państw, a rolnictwo w UE jest mocno zróżnicowane.  

Podajmy przykład.

- W rolnictwie Zielony Ład wprowadza strategia "Od pola do stołu", która do 2030 roku zakłada redukcję pestycydów o 50 proc., użycie nawozów sztucznych o 20 proc., zużycie antybiotyków w hodowli zwierzęcej o 50 proc. i wzrost powierzchni ekologicznej do 25 proc. Obecny poziom tych wskaźników jest bardzo zróżnicowany w krajach UE. Przykładowo pestycydy - w Polsce zużywamy średnio 2,1 kg substancji aktywnej na hektar, ale w Holandii aż 8. Politycy więc mówią, że skoro mamy o połowę zmniejszyć, to będziemy mieć około 1 kg/ha, a Holendrzy - 4 kg/ha, czyli więcej niż my teraz, więc jest to niesprawiedliwe. Ale z drugiej strony Polska zużywa o więcej antybiotyków niż inne kraje, ponad dwukrotnie więcej na kilogram masy produkcji zwierzęcej niż we Francji i ponad cztery razy więcej niż w Danii. Jeśli w Polsce zmniejszymy o połowę, to i tak będziemy mieć większe zużycie niż w Danii czy Francji obecnie, ale o tym politycy nie mówią. Uważam, że redukcja tych wskaźników w strategii "Od pola do stołu" powinna być zaprojekowana w sposób bardziej dostosowany do realiów rolnictwa poszczególnych państw UE.

Rolnicy są wykorzystywani politycznie?

- Wiele organizacji rolniczych nie broni interesów rolników i często są wykorzystywane politycznie. To powoduje, że bardzo jest trudno prowadzić dialog z rolnikami. W zreformowanej wspólnej polityce rolnej przekazano dużo kompetencji państwom członkowskim, a te niekoniecznie wybierały rozwiązania, które są najlepsze. Np. Polska przesunęła 30 proc. środków z drugiego filaru, czyli Rozwoju Obszarów Wiejskich, gdzie jest rolnictwo ekologiczne na dopłaty bezpośrednie, bo takie było polityczne zapotrzebowanie.

- Mimo 180 różnych liczby organizacji polscy rolnicy są słabo zorganizowani dla ochrony własnych interesów. Dyskutują głównie we własnym środowisku i są przekonani, że są nie równo traktowani. Nie ma dialogu między nimi a środowiskami ekologicznymi. Często prezentowane podejście roszczeniowe nieuwzględniające interesów innych grup społecznych może być wykorzystywane politycznie.

Co więc należałoby zrobić?

- Praca do wykonania jest ogromna. Poczynając od dialogu i rzetelnej informacji po racjonalne wspieranie aktywnych rolników inwestujących w modernizację gospodarstw, nowe technologie jak np. rolnictwo precyzyjne, rolnictwo węglowe czy bardziej efektywne i długofalowe wparcie rolnictwa ekologicznego.

- W Polsce mamy dużo małych gospodarstw, które posiadają ziemię, ale nie produkują, albo bardzo produkują niewiele. Mamy też dużą liczbę nierejestrowanych dzierżaw. Ci którzy uprawiają, ziemię na podstawie nierejestrowanych dzierżaw nie mogą na tych uprawach korzystać z programów rolno-środowiskowych, ekoschematów i innych rodzajów wsparcia. Uregulowanie kwestii dzierżaw i definicji aktywnego rolnika to decyzje krajowe, jak na razie odkładane na później przez kolejne rządy. I to wpływa na pogarszanie konkurencyjności polskiego rolnictwa.

Pana zdaniem polskie rolnictwo jest obecnie konkurencyjne?

- Polskie rolnictwo to nie monolit. Mamy producentów zbóż, owoców, warzyw, mięsa wołowego, drobiu itd. Uproszczonym miernikiem konkurencyjności jest eksport i tutaj osiągnięcia są imponujące. Od 2004 roku polski eksport żywności wzrósł 11-krotnie. Mamy dodatnie saldo eksportu na poziomie około 18,6 mld euro, a przed akcesją to UE saldo było ujemne. W niektórych sektorach osiągnęliśmy spektakularne rezultaty, staliśmy się pierwszym producentem i eksporterem drobiu w Europie. Zwiększył się eksport zbóż. Dobrze sobie radzimy w sektorze mleka, który jest jedynym sektorem dobrze zorganizowanym dzięki spółdzielczości mleczarskiej. To jest jedyny sektor, który protestował przeciwko blokadzie granicy z Ukrainą, który dobrze współpracuje z partnerami z Ukrainy

- Mamy natomiast duże problemy na rynku owoców miękkich czy jabłek, na co wpływa między innymi susza czy przymrozki. Jest też branża, która świetnie prosperowała, a teraz jest w zapaści. To produkcja mięsa wieprzowego. Obecnie połowa konsumowanej wieprzowiny w Polsce pochodzi z importu, bo nie radzimy sobie z afrykańskim pomorem świń.

Opłaca się być w Polsce rolnikiem?

- Jak patrzymy na ceny ziemi w Polsce, to one cały czas rosną. To jest w dużym stopniu efekt członkostwa w UE, korzyści z jednolitego rynku (75 proc. polskiego eksportu żywności trafia na rynki UE) i dopłat bezpośrednich. Rolnictwo w Polsce ma przed sobą duże szanse, należy natomiast poprawić politykę rolną w Polsce, wspierać aktywnych rolników i to wszystko leży w rękach rządu. Biorąc pod uwagę bezpieczeństwo żywnościowe sektor rolny jest sektorem strategicznym i na pewno jest tu szansa na sukces.

Czym konkurują polscy rolnicy?

- Głównie cenami, ale widząc np. Ukrainę, gdzie mamy produkcję zbóż i roślin oleistych o wiele bardziej rentowną, trzeba konkurować jakością. Tutaj już dawno trzeba było myśleć o tym, żeby z Ukrainą współpracować. Ale konkurencyjność to też ograniczanie kosztów. Widzieliśmy na ulicach traktory, których godzina wykorzystywania jest warta średnio około 430 zł. Pytanie, czy są one optymalnie wykorzystywane? U nas nie ma rozpowszechnionego wspólnego wykorzystywania maszyn czy usług, aby te koszty obniżać.

- Niektóre gospodarstwa już obecnie mają problemy z konkurencyjnością. A chodzi mi głównie o producentów zbóż, którzy gospodarują na słabszych ziemiach nawet jeśli ich areał dochodzi do 100 hektarów.

Polskie rolnictwo od momentu, kiedy znaleźliśmy się w UE, dostało 78 miliardów euro, z czego samych dopłat było 50 mld. Czy rolnicy dobrze je wykorzystali i pomogli rolnictwu się odbić?  

- Jeśli patrzymy na handel rolno-spożywczy, to wydaje się, że tak. Jakby patrzeć na gospodarstwa, na sprzęt, to też. Wiele z nich się zmodernizowało, może to trochę niepokoić, że rolnik chce mieć to samo, co ma sąsiad i że dochodzi do przeinwestowania, a potencjał maszynowy nie jest w pełni wykorzystywany. Naszym atutem jest to, że mamy najnowocześniejsze przetwórstwo spożywcze w Europie, które ma niewykorzystane moce przerobowe i można byłoby przetwarzać żywność z Ukrainy i to mogłoby służyć polskiej konkurencyjności. Musimy też rozwijać marki, które nie są dobrze znane na rynkach zewnętrznych.

Czy wobec tego Polska jest obecnie bezpieczna żywnościowo?

- Definicja bezpieczeństwa żywnościowego FAO mówi o tym, że to jest nie jest tylko fizyczna, ale również ekonomiczna dostępność żywności, czyli że każdy może sobie tą żywność kupić. Do tego dochodzi kwestia żywności bezpiecznej, dobrej jakości. Jeśli chodzi o tą fizyczną dostępność, to nie mamy wątpliwości - Polska jest bezpieczna żywnościowo. Z punktu widzenia ekonomicznego również w Polsce mamy grupy osób o bardzo niskich dochodach. Rozwój gospodarczy i różnego rodzaju programy socjalne spowodowały zmniejszenie, ale niecałkowitą eliminacje marginesu ubóstwa. Przy rosnących cenach mogą być pewne wyzwania dla tych, którzy mają niskie dochody, np. emerytów o bardzo niskich dochodach. Dlatego w tym szerokim kontekście nie powinniśmy być tacy spokojni. Ponadto dużo żywności się w Polsce marnuje.

Jaka to jest skala?

- W Polsce marnujemy ok. 4,8 mln ton żywności rocznie. Marnowana żywność w UE - 88 mln ton rocznie - kosztuje 143 mld euro, a więc ponad 2,5 razy więcej niż środki przeznaczane na całą wspólną politykę rolną. Wiemy więc gdzie należy szukać oszczędności. Wysokie ceny wypływają na pewną racjonalizację zakupów, ale konsumenci mogą zrobić znacznie więcej, aby ograniczyć marnotrawstwo. Jeden z celów Zielonego Ładu to ograniczenie marnotrawstwa żywności o połowę do roku 2030 i nikt nie powinien przeciw temu protestować.

Dr Jerzy Plewa - ekspert Team Europe ds. wspólnej polityki rolnej, zrównoważonego rozwoju rolnictwa, Europejskiego Zielonego Ładu.Do stycznia 2020 Dyrektor Generalny w KE - Dyrekcja ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich. Wcześniej wiceminister rolnictwa odpowiedzialny za negocjacje o członkostwo Polski w UE w obszarze rolnictwa i dostosowania do Wspólnej Polityki Rolnej oraz wielostronne i bilateralne negocjacje handlowe. Długoletni pracownik naukowy, adiunkt w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ekspert FAO i Banku Światowego. 

Rozmawiała Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rolnicy | zielony ład | protesty rolników
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »