Chińska gorączka kupowania złota właśnie się rozpoczyna. Inne banki centralne też powiększają rezerwy
Ludowy Bank Chin do swoich rezerw dodał w czerwcu 21 ton złota, a nasz NBP - 13,7 tony. Banki centralne stawiają na kruszec, bo jest on bezpieczną przystanią na wypadek wstrząsów na rynkach finansowych i spadku wartości dolara. Ostatnie wydarzenia bardzo to potwierdzają - gdy amerykańska waluta gwałtownie potaniała, to uncja złota w ciągu kilku godzin podrożała z 1940 do 1960 dolarów.
- Chiny kupują bardzo dużo złota, by zwiększyć międzynarodową wiarygodności juana. Pekin ma jednak prawie 4 razy mniejsze rezerwy kruszcu niż USA
- Niektórzy eksperci są zdania, że zmierzamy ku dedolaryzacji gospodarki światowej, czyli do zmniejszenia roli dolara amerykańskiego w rozliczeniach międzynarodowych
- Projekt wspólnej waluty krajów grupy BRICS jest forsowany przez Rosję, ale napotyka na opór ze strony Indii, które obawiają się chińskiej dominacji gospodarczej
W minionym roku banki centralne dokonały największych zakupów złota od przynajmniej 55 lat - zwiększyły swoje rezerwy o prawie 1136 ton. Trend utrzymuje się także w pierwszych miesiącach 2023 roku. Na rynku kruszcu szczególnie aktywne są banki krajów spoza zachodniego kręgu cywilizacyjnego, takich jak: Chiny, Indie, Singapur, Turcja i Egipt.
Z badania przeprowadzonego przez Invesco Global Sovereign Asset Management Study wynika, że prawie 60 proc. spośród ankietowanych 57 banków centralnych i 85 państwowych funduszy majątkowych postrzega złoto jako w tej chwili bardzo atrakcyjne. Rośnie odsetek krajów, które trzymają je u siebie (68 proc. w porównaniu z 50 proc. rok wcześniej). Historyczne rekordy bije także wydobycie złota.
Ludowy Bank Chin kupował złoto regularnie przez ostatnich 8 miesięcy. W tym czasie podniósł swoje rezerwy o 165 ton. Tylko w czerwcu zwiększył stan posiadania o 21 ton. Całkowite rezerwy złota Chin wynoszą w tej chwili 2113 ton.
Krishan Gopaul, analityk Światowej Rady Złota, podkreśla, że Chiny charakteryzują się stałym i rosnącym zapotrzebowaniem na "królewski metal". Interpretuje to jako strategiczny ruch mający na celu zwiększenie międzynarodowej wiarygodności juana. W ten sposób Pekin próbuje rozwinąć proces dedolaryzacji gospodarki światowej, czyli zmniejszenia roli dolara amerykańskiego w rozliczeniach międzynarodowych. Złoto jest bowiem powszechnie uznawane za bezpieczną przystań na wypadek wstrząsów na rynkach finansowych i spadku wartości dolara.
Ralph Aldis, menedżer portfela złota w U.S. Global Investor, twierdzi, że nowa gorączka zakupu złota przez Chiny dopiero się zaczyna. Sugeruje, że ostateczny stan posiadania Chin powinien być porównywalny z zasobami USA. Bank centralny Stanów Zjednoczonych ma w tej chwili ponad 8133 ton złota. Ralph Aldis jest zdania, że Chiny nie będą mogły uczynić z juana waluty rezerwowej, jeśli co najmniej nie podwoją swoich obecnych zasobów złota.
Pomysł promowania waluty opartej na złocie nie jest nowy. Rynki mają doświadczenia z funkcjonowaniem systemu z Breton Woods, który związał dolara z kruszcem. Mechanizm powstał w 1944 roku i funkcjonował do 1973 roku. Założeniem systemu była stabilizacja kursów i wymienność na złoto walut państw należących do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Fred Hickey, twórca newslettera High-Tech Strategist, uważa, że banki centralne prawdopodobnie nadal będą dywersyfikować swoje portfele z dala od dolara amerykańskiego, ponieważ dług narodowy USA niebezpiecznie rośnie.
"Dług publiczny Stanów Zjednoczonych osiągnął już 32,4 biliona dolarów, co oznacza wzrost o bilion dolarów od momentu zniesienia limitu zadłużenia, zaledwie kilka tygodni temu. Wydatki rządu USA wymykają się spod kontroli, co bez wątpienia stanowi główny katalizator dla zakupów złota przez zagraniczne banki centralne" - napisał Fred Hickey.
Polski bank centralny też ostatnio jest aktywny na rynku "żółtego metalu". Czerwiec był trzecim miesiącem z rzędu, w którym Narodowy Bank Polski zwiększał swoje rezerwy złota. W minionym miesiącu kupił 13,7 tony kruszcu. Tym samym polskie rezerwy zostały powiększone z 263,4 tony do 277,1 tony.
Zakwestionowanie supremacji dolara amerykańskiego mają w planach kraje grupy BRICS, w której skład wchodzą: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki. Jak donoszą rosyjskie media, państwa członkowskie chcą wprowadzić nową walutę handlową opartą na złocie. Miałaby ona zostać zaprezentowana już w przyszłym miesiącu w trakcie 15. szczytu BRICS w RPA.
Najbardziej zainteresowana wspólną walutą wydaje się być Rosja. Realizacja tego pomysłu pomogłaby będącej w tarapatach gospodarce opartej na słabym rublu. Kilka tygodni temu Kreml sugerował, że około 20 krajów ustawia się w kolejce, aby dołączyć do walutowego projektu BRICS.
Jednak rosyjska propaganda przegrywa starcie z faktami. Na początku lipca członek rządu Indii S. Jaishankar oświadczył, że jego kraj nie planuje wziąć udziału w tworzeniu waluty BRICS. Jak uzasadniał, Indie to jedyne państwo należące do grupy, które utrzymuje dobre stosunki dyplomatyczne i ekonomiczne ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską.
Zdaniem polityka, także sytuacja gospodarcza Indii jest dużo lepsza niż w pozostałych państwach BRICS. Minister oświadczył również, że jego kraj zamierza wspierać przede wszystkim własną walutę - rupię. Hindusi obawiają się, że nowa waluta stałaby się instrumentem chińskiej dominacji i wzmocniła siłę autorytarnego i komunistycznego państwa. Do dominacji Państwa Środka sceptycznie podchodzą także politycy w Brazylii i Republice Południowej Afryki.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że kluczową rolę w procesie tworzenia nowej waluty miałyby odegrać Chiny, zapewniające płynność na rynku złota poprzez Shanghai Gold Exchange. Tymczasem na świecie spada wiara w chiński cud gospodarczy, o czym świadczą odpowiedzi w ankiecie Invesco Global Sovereign Asset Management Study. Juan jest w tej chwili postrzegany jako potencjalny konkurent dla dolara przez 18 proc. spośród 145 instytucji finansowych z całego świata. Rok wcześniej chińska waluta miała 29-procentowe poparcie.
Jacek Brzeski