Coraz droższy dolar odstrasza zagranicę

Inwestorzy zagraniczni, którzy kupili polskie akcje na początku roku i trzymali je do wczorajszej sesji, stracili na większości akcji nie tylko w złotych, ale także w ujęciu dolarowym. Zarobek w USD dały jedynie nieliczne akcje spółek IT.

Inwestorzy zagraniczni, którzy kupili polskie akcje na początku roku i trzymali je do wczorajszej sesji, stracili na większości akcji nie tylko w złotych, ale także w ujęciu dolarowym. Zarobek w USD dały jedynie nieliczne akcje spółek IT.

3 stycznia 2000 r., na pierwszej sesji giełdowej, WIG20 osiągnął na fixingu poziom 1862,9 pkt. Na wczorajszym fixingu WIG20 był o 4,1 pkt., czyli o 0,2%, wyższy (1867 pkt.) niż na początku roku. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa, jeśli poziom WIG20 jako wielkość bazową, przeliczyć na dolary po cenie z początku roku i obecnej.

Na fixingu NBP 3 stycznia dolar kosztował 4,11 zł. Wczoraj rano za amerykańską walutę płacono już 4,45 zł. Jeśli wartość WIG20 z 3 stycznia przeliczyć na dolary po ówczesnym kursie, okaże się, iż wartość tego instrumentu wyniosła 453,26 USD. Wczorajszy WIG20 przeliczony na dolary po wczorajszym kursie daje już tylko 419,23 USD. Przeliczana na dolary inwestycja w hipotetyczny WIG20, z punktu widzenia zagranicy przyniosła więc od początku roku 7,5% straty.

Reklama

Przeliczania opłacalności inwestycji na dolary nie zmieniła dotąd rosnąca pozycja euro, z którym - ze względu na powiązania gospodarcze - już teraz silniej związany jest złoty. - Poza przyzwyczajeniami i uwarunkowaniami historycznymi nie widzę powodów, dla których zagranica przelicza swoje inwestycje na dolary - mówi Włodzimierz Giller, analityk Erste Securities. Podkreśla on, że duża część obcych inwestorów w Warszawie pochodzi z USA, jednak nawet ci z Eurolandu także preferują przelicznik dolarowy.

- Nie spotkałem się dotąd z zagraniczną inwestycją portfelową, która byłaby przeliczana na euro - mówi Giller.

Przyzwyczajenie zagranicznych inwestorów do dolara, a nie np. do euro, jest w dużej mierze podyktowane rolą amerykańskich obligacji skarbowych, najbezpieczniejszego, a przy tym najbardziej płynnego, instrumentu finansowego na świecie. To właśnie z tymi papierami inwestorzy porównują opłacalność lokat w inne instrumenty.

Okazuje się, że z punktu widzenia zagranicy, tegoroczne inwestycje na polskiej giełdzie są - poza nielicznymi przypadkami spółek z branży teleinformatycznej - niemal zupełnie nieopłacalne. Zawiodły największe lokomotywy GPW. Akcje Telekomunikacji Polskiej, w przeliczeniu na dolary, kosztowały 3 stycznia 6,81 USD, zaś wczoraj już tylko 5,83 USD. Oznacza to 14,39-proc. stratę liczoną w dolarach (strata w złotych wyniosła jedynie 7,14%). Minorowe miny muszą mieć obecnie właściciele PKN Orlen, którzy od początku roku stracili na tej inwestycji w dolarach aż 31,68%. Jeszcze więcej w dolarach stracili zagraniczni akcjonariusze rekomendowanych do niedawna często Kęt - aż 37,8%.

Kilka warszawskich lokomotyw dało od początku roku niewielki zarobek w złotych, jednak - ze względu na odniesienie do dolara i rentowności amerykańskich obligacji - wypadły blado. Dobrym przykładem jest tu Elektrim, który w przeliczeniu na złote dał wprawdzie 9,1% zysku, ale w przeliczeniu na dolary już tylko 0,7%, a więc znacznie mniej niż obligacje rządu USA, których rentowność dochodzi do 6%. Jeszcze ciekawiej wygląda KGHM Polska Miedź. Posiadacze walorów tej spółki zyskali w złotych 7,2%, jednak w ujęciu dolarowym stracili 1,04%. Jedynie 3,6% zysku dała dolarowa inwestycja w akcje Mostostalu Export.

Ponieważ zagranica inwestuje jedynie w duże i najbardziej płynne spółki, można się domyśleć, że cygarem zaciągają się obecnie z przyjemnością jedynie właściciele akcji kilku polskich firm teleinformatycznych. Przykładowo, inwestycja w Prokom w przeliczeniu na dolary dała do wczoraj 41,7%, w Agorę 58,7%, a w Optimusa aż 89,5%. Znacznie gorzej wygląda na tym tle Softbank, który dał w dolarach od początku 2000 r. 1,49% straty.

Zdaniem W. Gillera, zagraniczni inwestorzy bardzo poważnie biorą pod uwagę niebezpieczeństwa wynikające z niestabilności waluty danego kraju. - Osłabienie złotego wynika obecnie bardziej ze słabości euro - twierdzi analityk Erste Securities. Przyznaje, że gdyby doszło do poważnej deprecjacji złotego - na co jednak, jego zdaniem, się nie zanosi - zostałoby to odebrane jako kolejny sygnał do opuszczenia polskiej giełdy. - Z drugiej strony, zagranicy jest tu już tak mało, że zastanawiam się, kto mógłby sprzedawać - mówi W. Giller.

W porównaniu z zagranicznymi, polscy inwestorzy mają bardzo ograniczone możliwości obrony przed niekorzystnymi relacjami złotego do dolara. Kontrakty terminowe na dolary, poza tym że należą do jednych z najmniej płynnych instrumentów na giełdzie, dostępne są jedynie dla największych. Bezpieczniejsza i prostsza jest inwestycja w fundusz inwestujący w amerykańskie akcje. Na polskim rynku działają, jak dotąd, dwa otwarte fundusze tego typu - Top Ameryka i Pioneer Akcje Amerykańskie.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: dolar | WIG20 | inwestorzy zagraniczni | akcje spółek | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »