Dolar dalej słabnie

Kurs dolara spadał wczoraj na międzybankowym rynku w Londynie. Spotkanie ministrów finansów G-7 nic zatem nie zmieniło w tym względzie i analitycy spodziewają się dalszego słabnięcia amerykańskiej waluty. Bardzo mało prawdopodobne jest, by w celu osłabienia euro interweniował Europejski Bank Centralny (EBC).

Kurs dolara spadał wczoraj na międzybankowym rynku w Londynie. Spotkanie ministrów finansów G-7 nic zatem nie zmieniło w tym względzie i analitycy spodziewają się dalszego słabnięcia amerykańskiej waluty. Bardzo mało prawdopodobne jest, by w celu osłabienia euro interweniował Europejski Bank Centralny (EBC).

O godz. 10.00 za euro płacono w Londynie 1,2750 USD, wobec 1,2706 w piątkowy wieczór w Nowym Jorku. Na rynku przeważało przekonanie, że stopy procentowe w USA przez dłuższy czas utrzymają się na niższym poziomie niż w strefie euro. Od czerwca ub.r. są dwukrotnie niższe. Ta różnica ceny pieniądza jest główną przyczyną słabnięcia dolara.

Amerykanie zadowoleni z obecnej sytuacji

Amerykański bank centralny nie ma powodów, by podnosić stopy, bo inflacja jest niska, a tempo wzrostu gospodarki na razie nie grozi jej przegrzaniem. Potwierdził to piątkowy raport o sytuacji na rynku pracy, która w styczniu okazała się gorsza niż przewidywali ekonomiści. Natomiast słaby dolar, zwiększając konkurencyjność amerykańskiego eksportu, może przysporzyć miejsc pracy, na czym prezydentowi Bushowi najbardziej zależy przed listopadowymi wyborami. W tym tygodniu Alan Greenspan przedstawi Kongresowi stan gospodarki i opinię Fed na temat stóp procentowych.

Reklama

Z drugiej strony, Europejski Bank Centralny nie obniża stóp, twierdząc, że inflacja, a zwłaszcza jej prognozy jeszcze na to nie pozwalają, a umacnianie się euro do dolara psuje wprawdzie interesy europejskich eksporterów, ale nie do tego stopnia, by zagrażało to wzrostowi gospodarczemu. Tani dolar to bowiem również relatywnie niższe ceny surowców, zwłaszcza ropy naftowej, a w rezultacie mniejsza presja inflacyjna. Słaby dolar zmniejsza też ogólne koszty importu, a to może przyczynić się do zwiększenia wydatków konsumpcyjnych Europejczyków, które w większym stopniu decydują o wzroście PKB niż eksport.

Niepożądane nadmierne wahania

Wobec tak sprzecznych interesów weekendowe spotkanie na Florydzie nie mogło podjąć decyzji wyraźnie określających relacje kursów walutowych. Ministrowie finansów i szefowie banków centralnych najbardziej uprzemysłowionych państw we wspólnym komunikacie ograniczyli się do stwierdzenia, że "nadmierne wahania i chaotyczne ruchy kursów walut są niepożądane dla wzrostu gospodarczego" i podkreślenia, że "większa elastyczność kursów jest wskazana dla większych krajów i stref ekonomicznych, którym jej brakuje".

Ową "większą elastyczność" zalecał już poprzedni szczyt G-7 z września ub.r. w Dubaju, co uczestnicy rynku odebrali jako przyzwolenie na osłabianie dolara. W oświadczeniu sprzed pół roku nie było natomiast zwrotu o szkodliwości "nadmiernych wahań". Japoński minister finansów Sadakazu Tanigaki powiedział po powrocie z Florydy, że apel szczytu o większą elastyczność jego kraju nie dotyczy, gdyż interweniuje on na rynku, gdy tylko jen umacnia się za bardzo.

Ostatnia fala zwyżki wspólnego pieniądza trwała dwa miesiące. Zakończyła się w pierwszej połowie stycznia. Zbiegło się to z pojawieniem się w świadomości inwestorów obaw związanych z możliwością podjęcia przez szczyt G-7 działań wspierających kurs dolara. W tle pozostawała też sprawa ewentualnych interwencji ze strony EBC. Poziom 1,3 USD za euro jest powszechnie uznawany za górną granicę tolerancji dla europejskich eksporterów. Przez kolejne tygodnie stopniowo malały nadzieje na to, że któraś z tych kwestii przyczyni się do osłabienia euro. Wypowiedzi przedstawicieli państw wchodzących w skład G-7 nie dawały szans na porozumienie, natomiast formalna procedura interwencji przez EBC jest skomplikowana.

Niełatwa interwencja

Przeciwnie niż w Japonii, gdzie wymagane jest jedynie nieformalne porozumienie pomiędzy premierem, ministrem finansów i szefem Banku Japonii, interwencja EBC wymaga porozumienia różnorakich instytucji. Ostateczną decyzję podejmuje Ecofin (Rada Unii Europejskiej ds. ekonomicznych i finansowych), składająca się z ministrów finansów państw członkowskich, konsultując ją z EBC. Ustalenie terminu i strategii interwencji leży w gestii EBC, który ostatecznie wprowadza decyzje w życie.

1,3 USD nie zatrzyma zwyżki

W takiej sytuacji jest mało prawdopodobne, by euro przestało zyskiwać na wartości. Wśród specjalistów walutowych przeważa opinia, że skoro dolar nie może słabnąć w stosunku do walut, do których powinien, to będzie tracił na wartości do tych, do których może. Wśród tych pierwszych mamy głównie waluty azjatyckie, wśród drugich - głównie euro.

Na taki scenariusz wskazuje analiza techniczna. Utworzona w ostatnich tygodniach na wykresie kursu euro w dolarach formacja chorągiewki każe spodziewać się w najbliższych tygodniach zwyżki przynajmniej do 1,36 USD za euro. To najbardziej ostrożne szacunki, oparte na założeniu, że ostatnia fala wzrostowa rozpoczęła się wraz z pokonaniem październikowych szczytów. W takim wypadku miała 9,1%. Chorągiewki są typowymi formacjami kontynuacji trendu. Tworzą się w połowie ruchu. Zatem po wybiciu z niej można się spodziewać wzrostu o takiej samej skali, jak ten poprzedzający jej utworzenie. Odmierzając 9,1% od punktu wybicia, czyli 1,25, otrzymujemy właśnie 1,36 USD za euro. Może się jednak okazać, że notowania wspólnego pieniądza wyniosą nawet ok. 1,45 USD. Taki poziom wynika z powstałej od czerwca do września ub.r. formacji flagi.

Kredyty w euro wciąż groźne

Wzrost wartości euro wobec dolara na świecie będzie się odbijał na notowaniach złotego. Najogólniej mówiąc - nasza waluta będzie wypadać słabiej w odniesieniu do wspólnego pieniądza niż do dolara. Przyjmując, że trwające od połowy 2001 r. tempo osłabiania złotego będzie utrzymane, oznacza to, że euro będzie nadal drożeć, a dolar stać w miejscu lub nieznacznie tanieć. W przypadku przyspieszenia deprecjacji złotego wspólna waluta będzie szła w górę szybciej niż amerykańska. Posiadaczom kredytów w euro znacząco nastroje mogłoby poprawić jedynie wzmocnienie notowań złotego. Rozumieć przez to należy obniżkę ceny koszyka walut. Na przykład, koszyk składający się po połowie z euro i dolara podrożał tylko w tym roku o 3,6%, natomiast przez ostatnie 12 miesięcy o ponad 9%.

Z ostatniej chwili: przecena euro

Wczoraj wieczorem euro straciło na wartości do dolara po opublikowaniu raportu, z którego wynika, że kraje UE będą omawiać "wszystkie możliwe sposoby", by powstrzymać zwyżkę kursu wspólnej waluty. Według dealerów, raport opublikowany przez agencję Dow Jones, która powołuje się na anonimowe źródła w UE, spowodował umiarkowaną przecenę euro. Grupa Ecofin miała się spotkać jeszcze wczoraj późnym wieczorem. O godz. 18.18 euro wyceniano na 1,2677, czyli około 0,3% niżej niż na piątkowym zamknięciu w Nowym Jorku.

Krzysztof Stępień, Jerzy Boćkowski

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: EBC | bank | waluty | ministrowie finansów | bank centralny | kurs dolara
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »