Dolar wciąż króluje

Dolar nie zniknie ze sceny, przynajmniej jeśli chodzi o naftowe rynki. Niektóre państwa - między innymi Iran, Francja i Rosja - przez pewien czas nosiły się z pomysłem wprowadzenia zmian na tychże rynkach poprzez zastąpienie dolara innymi walutami przy realizowaniu transakcji, których przedmiotem jest ropa. Jednak za każdym razem tego typu plany były szybko odrzucane ze względów technicznych i gospodarczych. Przekonanie, że na tym polu dolar jest walutą nie do zastąpienia, panuje również dzisiaj - i jest silniejsze niż kiedykolwiek.

- To kwestia, która odwraca naszą uwagę od spraw naprawdę ważnych - uważa Leo Drollas, główny ekonomista londyńskiego Centrum Globalnych Badan nad Energią. - Ten pomysł powinno się odłożyć na jakiś czas na półkę, zwłaszcza jeśli pomyślimy o całym tym zamieszaniu związanym z euro.

Na poparcie idei odejścia od dolara, który pozostaje główną walutą światowych rezerw, przywoływano już różne argumenty.

Zwolennicy zmian sugerują, że stoi za nimi ekonomiczna logika, jako że wiele państw już podjęło proces dywersyfikacji swoich zasobów walut obcych, podążając za trendem wyznaczonym przez wzrost liczby międzynarodowych transakcji dokonywanych walutami innymi niż dolar.

Reklama

Inni dowodzą, że uzasadnieniem dla takich działań - zwłaszcza w obliczu postawy Chin, Francji, a nawet ONZ, które apelują o rozważenie stworzenia globalnej waluty rezerwowej - jest tendencja spadkowa wartości dolara, na przemian nasilająca się i słabnąca już od lat 70. ubiegłego wieku.

Chińscy przywódcy coraz głośniej argumentują, że w wieku należącym do wschodzących potęg gospodarczych dolarowi przypisuje się nadmierną wartość. Państwo Środka, jako druga największa gospodarka świata (po USA) i posiadacz największych rezerw walutowych w skali globu, jest zainteresowane taką reorganizacją globalnej hierarchii gospodarczej, która w większym stopniu oddawałaby zależności panujące w post-zimnowojennym świecie.

Większość ekspertów nie potrafi jednak doszukać się nieodpartych argumentów przemawiających za odrzuceniem dolara przez rynki naftowe (albo inne rynki towarowe, skoro już o tym mowa). - To po prostu polityka - mówi Bahattin Buyuksahin, starszy analityk rynku naftowego w Międzynarodowej Agencji Energetycznej.

Pomysł wyceniania ropy w innych walutach po raz pierwszy pojawił się po tym, jak Richard Nixon zadecydował w 1971 r. o zniesieniu wymienialności dolara na złoto, dokonując jednocześnie dewaluacji amerykańskiej waluty. Późniejszy spadek jej wartości - który pogłębiło jeszcze obciążenie, jakim dla gospodarki USA stała się wojna w Wietnamie - w połączeniu z deficytem bilansu płatniczego i wysoką inflacją, zaniepokoił światowych producentów. Działo się to jeszcze przed kryzysem naftowym z 1973 r., wywołanym przez arabskie embargo na ropę.

Odejście od dolara i określanie wartości ropy przy wykorzystaniu koszyka walutowego było przedmiotem debaty we wczesnych latach 70. XX wieku, podczas kolejnych konferencji państw OPEC w Genewie, przypomina Leo Drollas. Ostatecznie koncepcja ta została zarzucona z uwagi na trudności techniczne - i fakt, że dolar odbudował swoją pozycję. Całkiem niedawno jednak znów wróciła na agendę.

W 2003 r. Unia Europejska i Moskwa omawiały projekt zakładający określanie wartości rosyjskich dostaw energii do Europy w euro. Plan ten zyskał nawet wstępne wsparcie Francji i Niemiec, a także ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina. Z punktu widzenia Europejczyków, kupowanie ropy wycenianej w euro oznaczałoby mniejsze ryzyko walutowe (innymi słowy, koszt energii w Europie nie wzrastałby wraz ze wzrostem wartości dolara w stosunku do euro). Gdyby prowadzone osiem lat temu rozmowy zakończyły się porozumieniem, euro - wówczas młoda waluta - zadebiutowałoby na scenie międzynarodowej. Tak się jednak nie stało.

W 2007 r. Iran przekonał część swoich azjatyckich klientów do dokonywania transakcji naftowych przy użyciu walut innych niż amerykańska. Obecnie jednak Teheran ustala eksportową cenę tego surowca w oparciu o benchmark ropy denominowany w dolarach.

Sprawdź notowania online pary dolar/złoty

Później, pod koniec 2009 r. dziennik "The Independent" informował, że część krajów arabskich, Chiny, Rosja, Japonia i Francja, prowadzą tajne rozmowy mające na celu zastąpienie dolara jako waluty rozliczeniowej dla ropy tzw. koszykiem. Doniesienia te nie doczekały się potwierdzenia, za to wiele z nich zostało zdementowanych. Od tego czasu w temacie detronizacji dolara panowała cisza.

Kraje, które najusilniej dążą do poluzowania wpływu dolara na rynki naftowe, mają po temu różne powody. Francja co jakiś czas stara się podważyć globalną hegemonię USA na polu gospodarki i polityki; Rosja jest coraz bardziej świadoma ogromnej roli, jaką odgrywa jako eksporter energii; Iran wreszcie, rozjuszony sankcjami, których prowodyrem są USA, nie kryje się z chęcią osłabienia pozycji Waszyngtonu ze względów geopolitycznych.

Ostatecznie jednak zawsze zwyciężała ekonomiczna logika.

Względy techniczne sugerują, że jakikolwiek odwrót od dolara skutkowałby sporym zamętem. Kontrakty na ropę, stanowiące benchmark dla rynków, zawierane są w dolarach - podobnie jak kontrakty dotyczące innych ważnych surowców: złota, miedzi czy pszenicy. (...) O ile z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że od mniej więcej 10 lat zmniejsza się udział amerykańskiej waluty w ogólnej kwocie globalnych rezerw finansowych zdeponowanych w bankach centralnych, to dolar wciąż jest wiodącą walutą rezerwową świata.

Kluczowe znaczenie ma tutaj również fakt, że dolar stanowi punkt odniesienie, w oparciu o który Arabia Saudyjska - największy na świecie producent ropy - ustala kurs swojej waluty. To samo dotyczy większości pozostałych potęg naftowych w Zatoce Perskiej.

Gdyby więc w transakcjach naftowych przyjęto system dualny lub koszyk walutowy, więcej inwestorów - rafinerii, zakładów chemicznych, firm kosmetycznych - zostałoby zmuszonych do podjęcia działań zabezpieczających ich przed ryzykiem walutowym, jak również przed ryzykiem cenowym.

Chińskie renminbi i waluty większości krajów Zatoki Perskiej nie są jeszcze w pełni wymienialne, pozycję euro zdyskredytował kryzys fiskalny na Starym Kontynencie, a kulejąca brytyjska gospodarka utrwala słabość funta.

Stworzenie koszyka walut do celów wyceny ropy byłoby również problematyczne z tego względu, że wartość jednostek składających się na ten koszyk podlegałaby wahaniom. Ustawiczną koniecznością stałoby się korygowanie ich kursów, co z kolei skutkowałoby "arbitrażem" i korzyściami dla handlarzy walutą, czerpiących profity z niewielkich rozbieżności w kursach.

- Rynek jest przyzwyczajony do transakcji w dolarach - mówi Harry Tchilinguirian, starszy analityk rynku ropy w londyńskiej filii BNP Paribas. - Owszem, to tylko jednostka księgowa, ale powszechnie używana i bardzo płynna.

Bahattin Buyuksahin z Międzynarodowej Agencji Energetycznej uważa jednak, że ucieczka rynków naftowych od dolara nie miałaby jednak większego znaczenia, jako że zabieg ten nie wpłynąłby na podstawową wartość ropy. - Ropę można wyceniać w każdej walucie. Przykładowo, wycena w euro nie wpłynęłaby na zasadnicze kwestie popytu i podaży - mówi.

Buyuksahin od jakiegoś czasu obserwuje zależności pomiędzy cenami ropy i kursami walut, pamiętając, że niedawny skok cen surowca wielu tłumaczy słabością dolara. Jest zdania, że cena ropy ma większy wpływ na kursy walut, niż odwrotnie: wartość surowca, wyjaśnia, na dłuższą metę ustala popyt i podaż, które z kolei wiążą się z wynikami gospodarczymi.

- Yuan może w przyszłości stać się jedną z kilku walut liczących się w międzynarodowych transakcjach surowcowych - podsumowuje Leo Drollas z Centrum Globalnych Badan nad Energią - ale nie nastąpi to szybko.

Matthew Saltmarsh

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times/©The International Herald Tribune
Dowiedz się więcej na temat: The New York Times | dolar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »