Eurooczekiwanie

Od stycznia 1999 roku 11 krajów Unii Europejskiej posiada nową walutę - euro. Za 2 lata państwa te będą musiały zrezygnować z narodowych pieniędzy. Jedną walutę nosić będzie w portfelu prawie 300 milionów osób. Prędzej czy później czeka to także Polskę.

Od stycznia 1999 roku 11 krajów Unii Europejskiej posiada nową walutę -
euro. Za 2 lata państwa te będą musiały zrezygnować z narodowych pieniędzy.
Jedną walutę nosić będzie w  portfelu prawie 300 milionów osób. Prędzej
czy później czeka to także Polskę.

Euro - wspólna waluta państw należących do Europejskiej

Unii Walutowej EMU (Economic and Monetary Union) do roku 2002 funkcjonuje

jedynie w obrocie bezgotówkowym - posługują się nim bankierzy i wielki

biznes. Do kieszeni obywateli nowe banknoty i monety trafią na początku

roku 2002. Sześć miesięcy później euro wyprze z portfeli marki, franki,

guldeny, pesety. Pieniądze te przejdą do historii Europy. Symbolem euro

jest grecka litera epsilon przekreślona dwoma równoległymi

liniami; symbolem ISO jest EUR. 1 euro dzieli się na 100 eurocentów.

Reklama

Jak wygląda euro?

Gdy 16.06.1997 r. Rada Europejska przyjęła w Amsterdamie

projekt awersu monet przyszłej wspólnej waluty, przewidziano emisję 8 nominałów: 1, 2, 5, 10, 20, 50 eurocentów i 1 oraz 2 euro, z których każdy będzie miał jednakowy awers i odrębny dla każdego z państw "15" rewers. Na awersie - zaprojektowanym przez belgijskiego informatyka Luica Louisa - przedstawiony

jest motyw jednoczących się 15 krajów i 12 gwiazd Unii Europejskiej. Natomiast

banknoty z euro przedstawiają stylizowane budowle, nie wzorując się przy

tym na żadnej istniejącej w rzeczywistości. Nie ma więc żadnej symboliki

narodowej lub postaci znanej osoby, żadnego znaku, który mógłby być przypisany

do konkretnego kraju. Jest za to mapa Europy, która przecięta jest linią

ciągnącą się od półwyspu Kola po Cypr - Ukraina i Turcja przecięte są na

pół, a Polska mieści się na mapie w całości.

We wszystkich krajach Eurolandu wybito już 40% monet euro i eurocentów

z 50,3 miliardów monet, które będą potrzebne na 1 stycznia 2002 roku. Produkcja

banknotów rozpoczęła się w lipcu 1999, a do końca roku 2001 wyprodukowanych

zostanie 14,5 miliarda banknotów.

Korzyści

Euro ma zapobiec dewaluacji i graniu kursami, doprowadzić do globalizacji

europejskiej gospodarki. Ma stworzyć - obok dolara - czołową walutę rezerwową

świata. Dzięki euro rynek europejski będzie mógł konkurować z rynkami

Stanów Zjednoczonych i Japonii. Gdy wspólny pieniądz wejdzie w życie,

Europa będzie największą na świecie przestrzenią gospodarczą, większą niż

USA czy Japonia. Wygrają na tym przedsiębiorcy i konsumenci.

Do podstawowych korzyści, jakie niesie ze sobą wprowadzenie euro ekonomiści

zaliczają:

1. perspektywę obniżenia inflacji;

2. dostęp do obszaru o jednolitej sile nabywczej pieniądza;

3. odgradzanie polityki kursowej od politycznego nacisku na dewaluację

waluty krajowej;

4. lepszy dostęp do europejskich centrów finansowych;

5. wzmocnienie bloku gospodarczego, który będzie miał wiele do powiedzenia

w handlu międzynarodowym.

Oczywiście nie brakuje ocen sceptycznych. Na przykład eksperci angielscy

utrzymują, że euro będzie miało bardziej zmienny kurs wymienny wobec dolara

niż miała marka niemiecka. Może to doprowadzić do zaburzeń w gospodarce

krajów eurostruktury. Poza tym krytycy wprowadzenia euro podkreślają, że

inwestorzy instytucjonalni z krajów Azji i Europy Środkowo-Wschodniej,

producenci ropy naftowej czy banki centralne nie zmienią przyzwyczajeń

i nie będą utrzymywać rezerw dewizowych w euro.

Jedna waluta - odrobina historii

Pomysł wspólnej waluty jest tak stary jak Unia. Już Jean Monnet - twórca

integracji europejskiej po II wojnie światowej - przekonywał, że wspólny

pieniądz będzie ukoronowaniem zjednoczonego kontynentu. Oficjalnie jednak

z inicjatywą wprowadzenia wspólnej waluty wystąpił po raz pierwszy w 1969

r. Willy Brandt. Na życzenie przywódców EWG były luksemburski minister

Pierre Werner przygotował raport, który stawiał cel wprowadzenia europieniądza

w ciągu 10 lat. Jego plan odłożono na półkę ze względu na kryzys wywołany

szokiem naftowym po podwyżce cen ropy w 1974 r. Projekt odżył 5 lat później,

gdy EWG utworzyła Europejski System Monetarny, stabilizujący waluty. Musiał

jednak czekać aż do końca lat 80-tych, aż zgodzono się na utworzenie jednolitego

rynku europejskiego. Po upadku komunizmu i zjednoczeniu Niemiec szef Komisji

Europejskiej Jacques Delors, prezydent Francji Francois Mitterrand i kanclerz

Helmut Kohl nie mieli już wątpliwości: Unii potrzeba jednego pieniądza,

bo tego wymaga jednolity rynek.

Plan uświęcono w Maastricht w 1991 r. Najważniejszą

decyzją było utworzenie unii walutowej i w efekcie wprowadzenie wspólnego

pieniądza ECU. Ujednolicono przepisy socjalne i wprowadzono europejski

kodeks pracy. Zniesiono na obszarze Wspólnoty wszelkie ograniczenia w podejmowaniu

pracy i osiedlaniu się. Nad wspólną polityką imigracyjną ma czuwać Europol,

czyli Europejska Agencja Policyjna. Podjęto też decyzję o dokładniejszej

koordynacji polityki zagranicznej, m.in. przez podejmowanie niektórych

decyzji większością głosów, a nie jak dotychczas jednomyślnie. Odrzucono

koncepcję utworzenia federacji europejskiej. Idei Maastricht niekiedy zarzuca

się pozbawianie państw części suwerenności na rzecz aparatu biurokratycznego

Wspólnoty z siedzibą w Brukseli.

Francuzów, obawy Niemców

Sceptycy boją się jednak, że w Unii Walutowej słabsi pociągną w dół mocniejszych.

Brak dyscypliny finansowej w biedniejszych krajach wynika z przeszkód politycznych,

np. silnych związków zawodowych. Od pewnego czasu podnoszą się głosy,

szczególnie lewicy, że narzucona przez Niemcy dyscyplina finansowa jest

społecznie zbyt wysoką ceną za euro. Kłopotom ostatnich lat: 18-milionowemu

bezrobociu w UE, stałym cięciom w wydatkach socjalnych - ma być winna właśnie

polityka oszczędności prowadząca do euro. Taka retoryka przyczyniła się

do zwycięstwa socjalistów we Francji. Jednak punkt siedzenia zmienia punkt

widzenia i nowy rząd w Paryżu dołączył do entuzjastów euro.

Niemcy boją się euro, ale słabego - ze względu na pamięć powojennej galopującej

inflacji, która zaowocowała niemalże religijnym stosunkiem do stabilnej

waluty. Wspólnego pieniądza obawiają się najbardziej małe i średnie firmy.

- To strach przed restrukturyzacją i wzrostem konkurencji na rynku wewnętrznym

ze strony np. Portugalczyków czy Greków, którzy są w stanie produkować

taniej.

Rynki tego chcą

Euro "wyrzeźbione na modłę niemieckiej marki" ma położyć kres sytuacji,

w której najsłabsi w Unii skazani są na wysokie oprocentowanie kredytów

w swych walutach, hamujące ich wzrost gospodarczy. Już samo oczekiwanie

rynków finansowych, że Hiszpania czy Włochy wejdą do Unii Walutowej, pozwoliło

tym krajom na obniżenie stóp procentowych i zbliżenie ich do poziomu Niemiec.

Podobnie rynki zareagowały na przecieki z prasy, że Wielka Brytania nie

wyklucza członkostwa w Unii Walutowej w r. 2000, czyli już rok po jej starcie.

Akcje na londyńskim City w jeden dzień dokonały nie notowanego po wojnie

skoku. Najbardziej przekonującym argumentem za euro jest to, że jednolity

rynek będzie sprawniej funkcjonował, że handel pomiędzy państwami Unii

będzie odbywał się tak łatwo jak wewnątrz jednego kraju. Europa stanie

się największą na świecie przestrzenią gospodarczą, większą niż USA czy

Japonia. Małe i średnie firmy, dotąd niechętnie wychylające się na zagraniczne

rynki w obawie przed ryzykiem i operacjami w obcej walucie, w końcu zyskają

teren ekspansji. Opłaci się to także wielkim przedsiębiorstwom. - Zaoszczędzą

na wymianie walut i kosztach administracyjnych.

Polskie wejście w euro

Członkostwo Polski w unii walutowej formalnie może

nastąpić najwcześniej 2 lata - po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Kraj

aspirujący do eurolandu musi bowiem przynajmniej przez 2 lata utrzymywać

swoją walutą w ramach tzw. europejskiego mechanizmu kursowego, co oznacza

usztywnienie kursu złotego wobec euro. Polska w strefie euro znajdzie się

pod koniec przyszłej dekady. Dla nas, podobnie jak dla innych uboższych

członków Unii, wspólna waluta będzie cieszyć się większym zaufaniem niż

waluta krajowa. Płacąc banknotem euro za obiad w kawiarni krakowskiej

czy warszawskiej i porównując ceny w niej z cenami paryskiej knajpki,

poczujemy się prawdziwymi Europejczykami. Wprowadzenie euro w Polsce oznaczać

będzie koniec zmory inflacji i wysokich stóp procentowych. Zmniejszy się

pole manewru przy tworzeniu budżetu. Poziom deficytu będzie trzymany pod

ścisłą kontrolą. Szokiem negatywnym będzie porównanie wynagrodzeń w Polsce

i w Europie Zachodniej, pozytywnym - porównanie cen. Polskie produkty,

wyceniane w euro, często będą tańsze niż w innych krajach.

Najpierw jednak musimy uzyskać pełne członkostwo w Unii Europejskiej i

spełnić główne kryteria traktatu z Maastricht. Najmniejszy problem będziemy

mieli z wielkością długu publicznego. Najgorzej będzie z inflacją. Członkowie

unii monetarnej nie mogą mieć inflacji wyższej niż średnia trzech najlepszych

pod tym względem krajów plus 1,5 punktu. Krótko mówiąc, inflacja nie może

być wyższa niż 2,5-3% Jeżeli ten warunek spełnimy gdzieś około roku 2007,

zamienimy banknoty z wizerunkami polskich królów na euro.

Analitycy ostrzegają

Analitycy przestrzegają przed zbyt szybkim przystąpieniem Polski do strefy

euro. Uważają, że włączenie złotego do Europejskiego Mechanizmu Walutowego

ERM II od 2004 roku jest nierealne. Zdaniem Janusza Krzyżewskiego z Rady

Polityki Pieniężnej zbyt szybkie wejście w sferę silnej waluty byłoby ogromnym

wstrząsem dla rynku i mogłoby spowodować liczne upadłości polskich przedsiębiorstw.

Obawy o kryteria z Maastricht

Aby wejść do strefy euro, Polska musi w roku poprzedzającym ograniczyć

deficyt budżetowy poniżej 3% PKB. Dług publiczny nie może przekraczać 60%

PKB. Polska spełnia obydwa kryteria fiskalne.

Traktat z Maastricht wymaga ponadto, żeby inflacja w roku poprzedzającym

wejście do strefy euro była nie wyższa niż 1,5 punktu procentowego od wskaźnika w trzech najlepszych państwach UE, a średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa nie wyższa niż 2 punkty od stóp w trzech państwach UE o najniższych

stopach. Polska nie spełnia kryteriów monetarnych. Możliwe jest jednak

ich spełnienie zgodnie ze średniookresowym celem inflacyjnym Rady Polityki

Pieniężnej, który przewiduje spadek inflacji poniżej 4% w 2003 roku.

Radzie Polityki Pieniężnej należy życzyć sukcesu.

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: strefy | waluta | wejście | monet | banknoty | waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »