Huśtawka nastrojów na złotym

Kurs złotego w końcówce sesji to prawdziwa huśtawka nastrojów. Około godziny 16.20 za euro płacono 3,9220 zł wobec 3,92 zł rano i w porównaniu do 3,9050 zł we wtorek po południu. Dolara wyceniano na 2,97 zł względem 2,9750 zł i 2,9530 zł. Jednak już o 16.40 kurs euro-złotego wynosił 3,9120 zł, zaś dolara wyceniano na 2,9630 zł.

 Kurs złotego w końcówce sesji to prawdziwa huśtawka nastrojów.  Około godziny 16.20 za euro płacono 3,9220 zł wobec 3,92 zł rano i  w porównaniu do 3,9050 zł we wtorek po południu. Dolara wyceniano  na 2,97 zł względem 2,9750 zł i 2,9530 zł. Jednak już o 16.40 kurs  euro-złotego wynosił 3,9120 zł, zaś dolara wyceniano na 2,9630 zł.

Inwestorzy zaczęli zachowywać się nerwowo pod koniec stosunkowo stabilnej środowej sesji. Polskiej walucie nie pomogły dane z USA, które wskazują na pogorszenie sytuacji gospodarczej oraz "gołębi" w wymowie komunikat Rady Polityki Pieniężnej, jednak z drugiej strony wsparł ją droższy węgierski forint i gra spekulacyjna obliczona na dobre zamknięcie pozycji pod koniec notowań. Analitycy spodziewają się jednak dalszego osłabienia w kierunku 3,95 zł za euro w ciągu najbliższych dni.

Kurs złotego w końcówce sesji to prawdziwa huśtawka nastrojów. Około godziny 16.20 za euro płacono 3,9220 zł wobec 3,92 zł rano i w porównaniu do 3,9050 zł we wtorek po południu. Dolara wyceniano na 2,97 zł względem 2,9750 zł i 2,9530 zł. Jednak już o 16.40 kurs euro-złotego wynosił 3,9120 zł, zaś dolara wyceniano na 2,9630 zł.

Reklama

"Do połowy dnia na rynku nie było źle, jednak pod koniec sesji znowu mamy gorszą sytuację. To ma związek z rynkami kapitałowymi, przede wszystkim z giełdą. Do tego dołożył się +gołębi+ komunikat RPP" - powiedział PAP Marek Wołos z TMS.

WIG 20 na zamknięciu sesji w środę spadł o 2,51 proc. i wyniósł 3.241,99 pkt.

"Rynek jest nerwowy, być może to umocnienie z końca dnia to gra dużych inwestorów, której celem jest korzystne zamknięcie pozycji na jakichś opcjach. Poza tym zaczął umacniać się forint, to też mogło być wsparcie. Generalnie jednak najbliższym poziomem oporu dla euro-złotego jest 3,9250, w kolejnych dniach możemy zaś testować 3,95 zł" - dodał.

Wsparciem dla złotego nie był komunikat po posiedzeniu RPP. Rynek odebrał go jako "gołębi". RPP oceniła m.in., że inflacja i inflacja netto w krótkim okresie będą wyraźnie niższe niż zakłada projekcja styczniowa. Rada uznała też, że obecny poziom stóp umożliwia utrzymanie inflacji w średnim okresie w pobliżu celu.

Z takich sygnałów z banku centralnego ucieszyli się inwestujący w obligacje. Środa była dobrym dniem dla rynku długu, rentowności spadły na całej długości krzywej.

Około godziny 16.20 rentowność obligacji dwuletnich (OK1208) wynosiła 4,58 proc. wobec 4,64 proc. rano i w porównaniu z 4,56 proc. we wtorek wieczorem. Rentowność papierów pięcioletnich (PS0511) wynosiła 4,99 proc. vs 5,06 proc. i vs 5,02 proc., natomiast dochodowość papierów dziesięcioletnich ukształtowała się na poziomie 5,22 proc. wobec 5,27 proc. i wobec 5,25.

"Po ostatnich spadkach obligacje odrobiły straty, ceny wzrosły. Główny powód to kwestie techniczne, rynek był wyprzedany i nie było miejsca na większą podaż. Poza tym pomogła mu stabilizacja na zagranicznych rynkach długu, no i komunikat RPP" - ocenia Marek Kaczor z PKO BP.

"Dla dalszego rozwoju sytuacji kluczowe będzie nastawienie dużych, globalnych inwestorów do rynków Europy Środkowowschodniej. Jak dotąd inwestorzy ci nie lokują tutaj kapitału, tak było nawet zanim nastąpiło zamieszanie z ostatnich dni. Napływu nowego kapitału na razie brak i jeśli się to utrzyma to czeka nas jednak stopniowy spadek cen papierów" - dodaje Kaczor.

Kolejną falę niepokoju mogły wywołać w środę dane z USA. Co prawda PKB USA wzrósł w IV kwartale 2006 roku o 2,2 proc. wobec wzrostu o 2,0 proc. w III kwartale (analitycy spodziewali się 2,3- proc. wzrostu), jednak dane o sprzedaży domów pogorszyły nastroje.

Departament Handlu poinformował w środę, że sprzedaż nowych domów w USA spadła w styczniu aż o 16,6 proc., do 0,937 mln w ujęciu rocznym. To największy spadek od 13 lat. Analitycy spodziewali się, że sprzedaż nowych domów wyniesie w styczniu 1,08 mln i spadnie o 3,6 proc.

Nastroje próbował łagodzić szef Fed Ben S.Bernanke. Powiedział on, że w połowie tego roku można spodziewać się, że gospodarka USA będzie silniejsza. Szef Fed dodał, że spodziewa się umiarkowanego wzrostu gospodarczego.

Odnosząc się do zawirowań na rynkach giełdowych w tym tygodniu Bernanke powiedział, że Fed uważnie monitoruje rozwój wydarzeń na rynkach, a rynki, jego zdaniem dobrze funkcjonują.

Marek Chądzyński

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »