Jastrzębi FED
Mamy już za sobą najbardziej oczekiwane wydarzenie tego tygodnia - wtorkowe posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku i następujący po nim komunikat. Tak jak przypuszczaliśmy, FED podkreślił, że największym zagrożeniem dla gospodarki jest ryzyko, że inflacja nie ustabilizuje się na spodziewanym umiarkowanym poziomie.
Dlatego też nie należy oczekiwać cięcia stóp procentowych. Nastawienie Bernanke i jego współpracowników było, zatem, tak jak prognozowaliśmy bardziej jastrzębie niż podejrzewali inwestorzy. Trochę wyraźniej odniesiono się też do sytuacji na rynku mieszkaniowym. Uznano, że warunki w tej sferze ekonomii stały się trudniejsze, zaś korekta w deweloperce wciąż trwa. Tylko chwilowo przestraszyło to graczy na Wall Street, gdyż zdaniem FED solidny wzrost zatrudnienia i dochodów oraz silna gospodarka globalna przyczynią się do umiarkowanego wzrostu ekonomicznego USA.
W reakcji na taki komunikat dolar kontynuował rozpoczęte po południu umocnienie wobec większości walut, zaś główna para zniżkowała do 1,3640. W kontekście spadku szans na obniżki stóp, rosnących rentowności obligacji oraz, mimo wszystko, przyznania przez FED, że problemy w sektorze pożyczek hipotecznych zaciążą na kondycji gospodarczej USA dziwić może wyprowadzenie amerykańskich indeksów na plusy. Wiadomości te nie są, bowiem sprzyjające dla giełd. Być może za kilka dni inwestorzy zreflektują się, że komunikat można odczytać inaczej i giełdy powrócą do spadków. Inną, z pozoru mniej istotną informacją dnia wczorajszego jest kredyt konsumencki z USA. Szacowany na 6 mld USD czerwcowy przyrost okazał się ponad dwukrotnie większy (13,1 mld USD). Do tego dochodzi rewizja wyniku za maj (z 12,9 mld USD do 16 mld USD). Dane te potwierdzają słuszność postawy FED, który nie decyduje się na obniżki stóp i są nikłym światełkiem w tunelu na rynku kredytowym.
Dziś inwestorzy będą zawierali transakcja na bazie wiadomości, które otrzymali w ostatnich dniach oraz wieści korporacyjnych, ponieważ kalendarz makroekonomiczny jest dosyć ubogi. Spadające notowania GBP/USD oraz umacniający się do euro jen sugerują dalsze spadki na głównej parze walutowej. Także brak wyraźnej aprecjacji dolara australijskiego do swojego amerykańskiego poprzednika po podniesieniu przez bank centralny Australii stóp do 6,5% implikuje kontynuację umocnienia "zielonego". Słowa francuskiego ministra handlu, który stwierdził, że jego kraj boryka się z problemami w wymianie handlowej, także z powodu silnej waluty, powinny dodatkowo popsuć klimat wokół euro. Z technicznego punktu widzenia poziomami wsparcia nadal pozostają 1,3725 oraz 1,3710 USD.
W dzisiejszych notowaniach złotego dziwi fakt, że, mimo aprecjacji dolara na rynkach międzynarodowych, nasza waluta pozostaje dosyć silna i nawet zyskała w stosunku do ceny z wczorajszego popołudnia. Można przypisywać to poprawie nastrojów na giełdach i dobremu zakończeniu sesji na Wall Street, po którym apetyt na ryzyko wśród inwestorów zwiększył się. Rodzima waluta zdaje się być przy tym niemal całkowicie nieczuła na zawirowania polityczne w kraju. Spadki głównej pary walutowej oraz umocnienie jena wobec euro mogą jednak przełożyć się na słabość złotego. Euro powinno pozostawać w przedziale 3,7750 - 3,7950, dolar zaś umocnić się może do 2,7550 PLN.
Kamil Gaworecki
Makler Papierów Wartościowych
DM TMS Brokers S.A.