Krach na rynku kryptowalut. Ostatnie tygodnie wyjątkowo bolesne
Straty, jakie ponoszą inwestorzy na rynku kryptowalut, dla wielu z nich są trudne do zaakceptowania. To już nie jest głęboka korekt wpisana w inwestycyjną strategię - to raczej prawdziwy "koniec świata" dla cyfrowych aktywów, w które tak chętnie lokowano. Nad przyczynami krachu zastanawiają się Eryk Szmyd i Mateusz Czyżkowski z Działu Analiz XTB.
- Słabe nastroje utrzymują się nie tylko wśród inwestorów skupionych na rynku kryptowalut, lecz również na indeksach giełdowych
- Teoria, mówiąca o bitcoinie chroniącym przed inflacją, do tej pory okazuje się nie mieć uzasadnienia
- Bitcoin jest bardzo zmiennym aktywem, lecz w ciągu ostatnich 12 lat dał inwestorom znacznie większe zwroty od indeksu S&P500
Kryptowaluty od listopada 2021 roku znajdują się w trendzie spadkowym, jednak ostatnie tygodnie są dla cyfrowych aktywów wyjątkowo bolesne. Słabe nastroje utrzymują się nie tylko wśród inwestorów skupionych na rynku kryptowalut, lecz również na indeksach giełdowych, które mają za sobą jedno z najsłabszych półroczy w historii giełdy. W piątek wyprzedaż rynku kryptowalut przyspieszyła.
Piątkowy, niepokojący odczyt danych z gospodarki USA, który w połączeniu z i tak nadszarpniętymi już sentymentami na rynku, spowodował lawinową wyprzedaż na indeksach , które pociągnęły za sobą kryptowaluty. Rekordowo niski sentyment konsumentów oraz zaskakujący wyższy odczyt inflacji z amerykańskiej gospodarki rodzi obawy wokół agresywnego cyklu zacieśniania polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną. Wzrosty kryptowalut zbiegły się w czasie z okresem bezprecedensowo luźnej polityki pieniężnej i nie ma w tym przypadku. Beneficjentem takiego otoczenia ekonomicznego był m.in. bitcoin oraz inne mniejsze kryptowaluty, które dziś potężnie tracą w obliczu zmiany polityki banków centralnych i awersji do ryzyka wśród inwestorów.
Teoria, mówiąca o bitcoinie chroniącym przed inflacją, którą starali się promować fani cyfrowych aktywów, do tej pory okazuje się nie mieć uzasadnienia, a ograniczona podaż bitcoina okazała się niewystarczającym argumentem za wzrostami. Kryptowaluty jako ryzykowne aktywa podobnie do akcji spółek technologicznych tracą zwykle w pierwszej kolejności gdy sentyment inwestorów słabnie. Jednocześnie jednak potrafią potężnie zyskiwać gdy apetyt na ryzyko rośnie, a nastroje poprawiają się. Podobnie jak w przypadku akcji, wyceny kryptowalut są przede wszystkim uzależnione od płynności na rynku i ceny pieniądza. Od lata 2020 tej pierwszej był nadmiar, druga była śmiesznie niska. Teraz odwraca się to w zawrotnym tempie.
W obliczu rosnącej inflacji i niepewności możliwości inwestycyjne inwestorów detalicznych topnieją. Zdają sobie z tego sprawę instytucje finansowe, które mogą wstrzymywać się z większymi zakupami kryptowalut do momentu, w którym nie uzyskają pewności poprawy kondycji globalnej gospodarki. Paniczne wyprzedaże w przeszłości bywały okazjami do zakupów na rynku kryptowalut. Wciąż jednak na horyzoncie nie widać wydarzeń, które mogłyby skłonić duży kapitał do powrotu na rynek.
Inflacja i cena pieniądza to nie wszystko. Ostatnie dni obfitowały również w zdarzenia istotne dla samego rynku kryptowalut. Branża boryka się ze spadkiem zaufania wobec cyfrowych aktywów i promowanych w 2021 roku zdecentralizowanych usług finansowych, niezależnych od systemu bankowego.
Krach Luny zasiał wśród inwestorów ziarno niepewności, a w ostatnim czasie zostały one podsycane przez problemy sieci Ethereum, zawieszenie wypłat z największej giełdy kryptowalutowej Binance oraz blokadę wypłat i transferów w zdecentralizowanej platformie finansowej Celsius. Platforma oferowała zaawansowane formy tzw. ‘DeFi’ czyli m.in. pożyczki kryptowalutowe czy inne formy kredytów. Na ten moment wydaje się, że projekt jest niewypłacalny, a to oznacza straty idące w miliardy dolarów. Rynek kryptowalut obawia się interwencji i szerszego audytu regulatorów, który potencjalnie może przyczynić się do ujawnienia oszustw i piramid finansowych w przestrzeni DeFi.
Obawy inwestorów wzrosły też wokół drugiej największej kryptowaluty, czyli ethereum, którego transformacja do wyczekiwanej wersji 2.0 została ponownie przesunięta przez deweloperów. To wszystko w połączeniu z fatalnymi danymi z gospodarki i wyprzedażą największych indeksów giełdowych stworzyło efekt bomby podażowej, która wybuchła na rynku krypto powodując potężne wyprzedaże.
Bitcoin jest bardzo zmiennym aktywem, lecz w ciągu ostatnich 12 lat dał inwestorom znacznie większe zwroty od indeksu S&P500 czy akcji największych firm technologicznych. Rynek kryptowalut charakteryzują przerysowane reakcje, a wahania ceny o kilkadziesiąt procent nie są dla jego uczestników niczym nadzwyczajnym.
Przewidzenie dołka cenowego wydaje się obecnie niezwykle trudne, ponieważ okoliczności rynkowe i makroekonomiczne są nieporównywalne z sytuacją w poprzednich latach. Bitcoin osunął się poniżej 200-tygodniowej średniej kroczącej w okolicach 22 000 USD, co w poprzednich cyklach skutkowało dalszym, kilkudziesięciu procentowym spadkiem ceny. W okresach bessy cena bitcoina spadała nawet o 85 proc., a to oznaczałoby spadek ceny w okolice 10 tys. USD. Katalizatorem takiego ruchu może być ewentualny upadek stablecoina Tether, którego kapitalizacja jest siedmiokrotnie większa od Celsiusa, a fundamenty równie wątpliwe.
Jednocześnie sytuacja wcale nie musi się powtórzyć, w poprzednich cyklach zaangażowanie instytucji na rynku kryptowalut oraz ogólna świadomość uczestników rynku krypto były niewielkie w porównaniu z dzisiejszą sytuacją. Niemniej jednak jeśli banki centralne będą sygnalizowały bardziej jastrzębie podejście w prowadzeniu polityki monetarnej, a niepewność na szerokim rynku nie znajdzie katalizatora do stabilizacji, może to wywoływać kolejne perturbacje na rynku cyfrowych aktywów.
Eryk Szmyd i Mateusz Czyżkowski
Dział Analiz XTB
***